✗ 20

1.6K 105 2
                                    

Daisy

W tamtym momencie dziękowałam sobie, że pamiętałam, gdzie znajdował się ulubiony klub Harry'ego. Naprawdę nie miałam najmniejszej ochoty jechać tam po niego, ale wolałam to zrobić i mieć już z nim spokój niż otrzymywać przez resztę nocy jego telefony. Owszem, mogłam go wyłączyć, ale zapomniałam to zrobić, a potem o tym nie pomyślałam. 

- Gdzie ty poszedłeś, skończony idioto... - wymruczałam po wyjściu z taksówki. Zapłaciłam kierowcy należną cenę i rozejrzałam się dookoła za lokowatym brunetem. Nie było go, co spowodowało, że zaczęłam się martwić. Dookoła mnie dudniła głośna muzyka, a alkohol wdzierał mi się do nosa, choć stałam po przeciwnej stronie ulicy niż tej, na której znajdowało się wejście do klubu. Kolejka ciągnęła się w nieskończoność, a skąpo ubrane dziewczyny mierzyły mnie wzrokiem. Prychnęłam pod nosem i ruszyłam w lewo. Choć była to gorsza opcja, bo ulica łączyła się z wieloma innymi dojazdami, to coś podpowiadało mi, że to tam udał się Harry. Poza tym dało się tędy dojść do naszego akademika. W prawdzie okrężną drogą, ale dało się. Zasunęłam pod szyję bluzę, którą ze sobą zabrałam i przyśpieszyłam kroku. Powoli zaczynało świtać, bo noce były jeszcze krótsze niż w innych porach roku. Westchnęłam, zdając sobie sprawę, że już dzisiaj nie zmrużę oka. Cieszyłam się jednak, że jutro jest sobota i nie będę musiała męczyć się na wykładach, aby za to odespać porządnie dzisiejszą eskapadkę. 

Rozglądałam się na boku, szukając wzrokiem Harry'ego. Szłam przed siebie, zaglądając do uliczek, ale we wielu z nich było ciemno i bałam się w nie zapuszczać. W końcu nie miałam żadnej pewności, że w którejś z nich nie czai się jakiś morderca, gwałciciel czy złodziej. W prawdzie nie miałam przy sobie pieniędzy, bo resztę zostawiłam jako napiwek, ale nie chciałam ryzykować kradzieżą telefonu, gdyż dopiero go wymieniłam na nowszy model. Nie chciałam też skończyć jako ofiara gwałtu. Pokręciłam głową. Za dużo czarnych myśli, Daisy. 

- Kurwa, gdzie on jest? - przeklęłam, gdyż zaczęłam się denerwować. Wtedy nie panowałam nad językiem i nie obchodziło mnie to, jak się wyrażałam. - Harry?! - krzyknęłam, wiedząc, że mogę narobić sobie tym kłopotów, bo w końcu zakłócam ciszę nocną, ale chciałam go w końcu znaleźć i się uspokoić. W prawdzie dawniej żywiłam do niego tylko i wyłącznie nienawiść, to po jakimś czasie ona zaczęła zanikać i stał mi się totalnie obojętny. Gdy okazało się, że będziemy studiować ten sam kierunek, to z początku byłam w szoku, ale oswoiłam się z tym i nasze stosunku pozostały na krótkich wymianach zdań, nawet nie mogłam nazwać go kolegą z roku. Po prostu nie. 

Zacisnęłam usta w wąską linię, gdy zza zakrętu wyłoniła się prostytutka i ku mojemu zdziwieniu Harry. On wyzywał się głośno, podczas gdy ona próbowała go wciągnąć na klatkę schodową wiekowej kamienicy, która potrzebowała remontu. Pobiegłam w tamtą stronę. 

- Spieprzaj stąd, chyba widzisz, że jest zbyt pijany, aby cokolwiek zapamiętać. - rzuciłam do niej chłodno, a ona zmierzyła mnie wzrokiem i puściła jego koszulę. Mrucząc coś pod nosem zawróciła w kierunku, z którego przyszłam, poprawiając swoją krótką sukienkę w panterkę. - Harry, to ja Daisy. Wszystko w porządku? - zapytałam, zajmując się już brunetem. Złapałam jego twarz w swoje dłonie, aby spojrzał w moje oczy. Jego były ciemne, prawie czarne, ale przepełnione bólem i lekko załzawione. Zacisnęłam usta w wąską linię, o nie, Styles. Nie przełamiesz mnie swoim płaczem. Tylko raz widziałam, jak to robi i wryło mi się to mocno w pamięć. 

- C-co? - wyjąkał, a raczej wybełkotał. Chuchnął mi prosto w twarz, przez co prawie odleciałam. Ile ty w siebie dzisiaj wlałeś? - D-Daisy?

- Tak, to ja. Wracajmy do akademika. - złapałam jego dłoń i ruszyłam do końca ulicy, gdzie znajdowała się stacja benzynowa. Zamówiłam stamtąd taksówkę, wysłuchując cały czas, jak Styles mruczy pod nosem obelgi na swój temat. Nie miałam wtedy głowy, aby temu zaprzeczyć, z drugiej jednak strony miło było tego posłuchać. 

***

- Poradzisz sobie już sam? - zapytałam, gdy znaleźliśmy się na ostatnim piętrze męskiej części akademika. Styles opierał się o moje ramie, przy okazji prawie zwalając z nóg, ale odnalazłam w sobie resztkę siły, aby go podtrzymać. - Harry? Pytam się o coś. Trafisz do pokoju?

- N-nie. 

- Jak to nie? Nie pamiętasz, gdzie mieszkasz?

- Odprowadzisz mnie? 

~*~

hej, ho 

co sądzicie? 

actress • stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz