✗ 04

2.6K 137 9
                                    


Budząc się już wiedziałem, że ten dzień nie będzie należał do przyjemnych. Studencka impreza przeważnie się tak kończyła, a ja idiota łudziłem się, że tym razem będzie inaczej i obudzę się z mniejszym kacem niż zazwyczaj. Obróciłem się na plecy i jeszcze zaspanym wzrokiem popatrzyłem w sufit. Louis'a już nie było, albo był, ewentualnie, leżałem w nie swoim pokoju. Powoli przekręciłem głowę na bok i zobaczyłem śpiącą blondynkę z twarzą wtuloną w poduszkę. Z tego, co wywnioskowałem była naga, a ja zacząłem mieć nadzieje, że się zabezpieczyłem. Bo, gdybym jednak o tym zapomniał, to powstałaby niezła akcja.

- Hej... um... znamy się? - Zacząłem przy okazji delikatnie uderzając nieznajomą w ramię.

- Wydaje mi się, że nie. - Odpowiedziała patrząc się na mnie z lekkim, nieco uwodzicielskim uśmiechem na ustach - Jestem Amy - przedstawiła się.

Swoją drogą wyglądało to jak jakaś marna akcja z początku opowiadania fanki jakiegoś zespołu, co mnie nawet śmieszyło.

- Harry - Opowiedziałem jednocześnie przeczesując palcami swoje włosy, które przez wakacje zdążyły urosnąć. - Miło mi cię poznać, Amy - dodałem. Chciałem wyjść na miłego.

- Jestem z pierwszego roku. Nie musisz się martwić, czy się zabezpieczyłeś, czy nie. I tak biorę tabletki - Powiedziała, a ja już wiedziałem, dlaczego jej z początku nie rozpoznałem. Nakryła głowę poduszką i odwróciła się w drugą stronę. Wzruszyłem ramionami postanawiając wstać i stąd wyjść. Po odnalezieniu swoich rzeczy, które swoją drogą porozrzucane były po całym pokoju ubrałem się i przeczesałem palcami włosy. Wyszedłem na korytarz po cichu zamykając za sobą drzwi i zatrzymałem się w miejscu. Nie wiedziałem, gdzie się znajduje, a nasz akademik do najmniejszych nie należał. Z pewnością była to jego żeńska część, ale trudno mi było rozpoznać, które to piętro i skrzydło. Ruszyłem przed siebie chcąc znaleźć jakieś schody, które miałem nadzieje zaprowadzą mnie do wyjścia.

***

Mówiąc, że ten dzień nie będzie przyjemny pomyliłem się. Ten dzień był jednym z gorszych, jakie mnie na razie spotkały. Wliczając to wszystkie wakacyjne kace po imprezach.

- Umieram... - Jęknął Louis zakrywając głowę poduszką - Umieram... - powtórzył, przez co parsknąłem śmiechem. Z nas wszystkich to on wypił najwięcej.

- Trzeba było tyle nie pić - Rzucił Liam opierając głowę o ścianę - Styles zmył się w połowie, napalony na jakąś blondynkę i nie ma problemu z kacem - dodał

- Cicho siedź, Payne - Stwierdziłem - To, że się zmyłem i mnie nie było, wtedy, gdy wszystko się zaczynało, to nie oznacza, że wcześniej nie piłem - dodałem. Postanowiłem wyjść i zapalić, bo z nimi naprawdę nie dało się już wtrzymać. Zamknąłem za sobą drzwi i odwróciłem do barierki zostając samemu na niewielkim balkonie. Wyjąłem z kieszeni spodni paczkę szlugów i zapalniczkę, po czym odpaliłem jednego i zaciągnąłem się dymem. Wszędzie wokoło, gdzie by tylko nie spojrzeć powinno być mnóstwo ludzi. Powinni się śmiać, wesoło rozmawiać ze sobą, o parach obściskujących się za drzewami, czy całującymi się na oczach wszystkich już nawet nie będę wspominał. Tym czasem było cicho, spokojnie. Widocznie wszyscy leczyli kaca po wczoraj. Nawet mi to odpowiadało. Jednak pojawił się, ktoś kto zaburzył ten spokój. A mianowicie dwa ktosie o nazwiskach Thomson i Davies. Szły przed siebie i wesoło rozmawiały. Sam opowiadała jeden z tych swoich żartów, a Daisy wesoło się śmiała. Spodobał mi się ten widok, dlatego oparłem się o poręcz i nieświadomie zagryzłem wargę widząc, jak obydwie kręcą zalotnie biodrami. Po chwili zniknęły z mojego pola widzenia, a ja uśmiechnąłem się sam do siebie i zgasiłem papierosa, po czym wszedłem do środka.

- Przestaliście w końcu jęczeć? - Zapytałem opadając na swoje łóżko.

- Jasne, że nie - Irlandczyk się do mnie wyszczerzył, a sekundę później syknął z bólu i zaczął masować swoją skroń. Przewróciłem na to oczami i sięgnąłem dłonią do szuflady mając nadzieje, że wczoraj wrzuciłem tam tabletki, których dzisiaj jeszcze w ogóle nie brałem. Na wyczucie znalazłem poszukiwane pudełko i wyjąłem je z szuflady. Z pod łóżka Lou wyjąłem butelkę wody i rozdzieliłem tabletki na naszą czwórkę.

- My tu tyle czasu umieramy, a ty dopiero teraz dajesz nam te pieprzone tabletki?! - Lou się nieco uniósł, a ja po raz kolejny w ciągu może dziesięciu minut przewróciłem oczami.

- To się nazywa życie, Louis - Stwierdziłem kładąc głowę na poduszce - Najwidoczniej cię nie lubi - Wzruszyłem ramionami i zamknąłem oczy - Nie wiem, jak wy panowie, ale ja chce odespać tą imprezę za nim to wszystko się na dobre zacznie - dodałem. Ich rozmowy nieco przycichły, więc odwróciłem się na drugi bok i po wygodnym ułożeniu głowy na poduszce po prostu zasnąłem. 

~*~

Hey! I co sądzicie o 4? Jak wypadł? (:

Moim zdaniem nie jest źle i chyba jest troszkę dłuższy niż ostatnio XD I polecam wam się wybrać do biedronki, bo są tam świetne biografie w przyzwoitych cenach :3 Ja już mam Angie i Michael'a *-*

Komentujesz = Motywujesz 

All the love, Red xx



actress • stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz