✗ 41

1.4K 80 2
                                    

Następny dzień minął stosunkowo szybko. Przyjazd na uczelnie, wykłady, a potem spacer do kawiarni z Daisy. Dużo rozmawialiśmy, pijąc przy tym kawy i jedząc ciasta. 

- Twoje wczoraj było lepsze. - przyznała, odwracając na chwilę wzrok od ruchliwej ulicy. - Było takie dobre. - dodała, a uśmiech ozdobił jej twarz. 

- Dobrze, że zostało całkiem sporo, więc będziesz mogła jeść ile chcesz. - zaśmiałem się, po upiciu łyka kawy. - Muszę dzisiaj powtórzyć trochę wiadomości. - dodałem, przeczesując palcami włosy.

- Ja też. - westchnęła cicho, opierając głowę na dłoni. - To wszystko dopiero się rozkręca, a ja już mam dość, chciałabym wrócić do liceum, nie było aż tak źle, jak mówiliśmy. - dodała, a ja musiałem się z nią zgodzić. 

- To były najlepsze trzy lata w moim życiu. - stwierdziłem po dłuższej chwili. - Wbrew wszystkim pozorom. - dodałem i oboje wiedzieliśmy, o co mi chodzi. Nastała cisza, w której dopiliśmy swoje kawy i wyszliśmy, wcześniej regulując rachunek. Złapałem dłoń Daisy w swoją, gdy znaleźliśmy się na ulicy i ruszyliśmy powoli w kierunku akademika. Podczas naszego powrotu wiał lekki wiatr, porywając do tańca liście z drzew, ale na było ciepło. A przynajmniej mi było. 

- Wyjdziemy gdzieś w piątek wieczorem? - zapytałem, otwierając przed nią drzwi. 

- Chętnie. - zgodziła się, wchodząc schodami na górę. - Może tym razem jakieś kino, co? - dodała, patrząc się na mnie przez ramię.

- Też się nad tym zastanawiałem. - przyznałem szczerze, przeczesując palcami włosy. - To jesteśmy umówieni? - upewniłem się, gdy znaleźliśmy się pod jej pokojem. 

- Umówieni. - wspięła się na palce i pocałowała mój policzek, przez co się uśmiechnąłem. - Do zobaczenia, Harry. - dodała, naciskając klamkę.

- Do zobaczenia. - pożegnałem się, patrząc jak znika za drewnianą powłoką. Potem odwróciłem się na pięcie i ruszyłem w kierunku męskiej części akademika. Odpaliłem po drodze papierosa i zaciągnąłem się dymem. 

Pokonałem szybko odległość, jaka dzieliła mnie od pokoju, a gdy wszedłem do środka, zastałem Louisa liczącego swoje papierosy w paczce.

- Hej. - rzucił na powitanie, nawet na mnie nie patrząc. Zdjąłem kurtkę, jaką miałem na sobie, specjalnie zwlekając z odpowiedzią. 

- Cześć. - powiedziałem w końcu, opadając na swoje łóżko. Zacząłem przeglądać różne pierdoły, nie zwracając uwagi na przyjaciela, który robił to samo w moim stosunku. A przynajmniej tak mi się wydawało. 

- Znowu byłeś gdzieś z Daisy? - uniósł brew, odwracając głowę w moim kierunku. Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się wewnątrz czy nie lepiej byłoby tego po prostu przemilczeć.

- Może. - rzuciłem w końcu.

- Czemu mnie to nie dziwi? - zaśmiał się, a potem pokręcił głową, jakby litując się nade mną.

- O co ci chodzi? - zapytałem szczerze. - Powiedz mi, o chuj ci chodzi? - dodałem, naprawdę nie rozumiejąc jego zachowania. Jakoś chłopcy zaakceptowali fakt, że coraz więcej czasu spędzam z dziewczyną, nawet się z tego ucieszyli, tylko on był jakoś wrogo do niej nastawiony. - Tylko, nie mów, że o nic, bo sam siebie ośmieszysz, jesteś zazdrosny? 

- Nie jestem. - rzucił ostro. - Nie mam o co, naprawdę. Ostatnie czego bym chciał, to związać się z kimś takim jak ona. - dodał, a potem wyszedł i więcej go nie widziałem. 

~*~

kto się dzisiaj musi zacząć uczyć na biologie, ale żyje wczorajszym meczem? 

red, ofc że red 


actress • stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz