I oto jestem. Spełniam marzenie. Walczę. Cierpię. Krzyczę. Żyję. Umieram. Jestem tutaj. W ringu o którym marzyłam od zawsze.
Mój theme "zawył" donośnie na arenie, wyrywając mnie z paraliżującego, wręcz bolesnego letargu. Wyszłam zza kulis i stanęłam przed dziesięcioma tysiącami ludzi skandującymi moje imię. Wykonałam mój charakterystyczny ukłon witając się z fanami. Gdzieś w tłumie dostrzegłam sporej wielkości plakat z napisem "Witaj Alice". Droga do ringu wydawała mi się trwać wieczność. W głowie huczały mi słowa wsparcia wypowiedziane wcześniej przez Deana, Romana oraz moje wujostwo. Gdy wspięłam się po metalowych schodkach ponownie wykonałam ukłon. Znieruchomiałam na chwilę, wpatrując się w wielki billboard wyświetlający urywki moich walk z NXT. Purpurowa róża, moje "logo" migała mi przed oczami dosadnie uświadamiając, że na prawdę tu jestem. Prześliznęłam się między linami i ostrożnie, powoli , delektując się każdą sekundą postawiłam stopy na ringu.
Jestem tu. Na prawdę tu jestem. I mam szanse zacząć wszystko tak, jak chce.
Głos Lilian roznosił się echem po arenie, gdy zapowiadała mnie oraz moją rywalkę. Po tym rozległ się gong. Zaczęło się.
Moja pierwsza przeciwniczka stała w narożniku ringu, jak zwykle naładowana pozytywnymi emocjami. Jej długie i piękne pomarańczowe włosy, nieco podobne do moich, mieniły się w blasku reflektorów. Becky Lynch - kobieta, którą podziwiałam i z którą przyjaźniłam się od dłuższego czasu. Podeszła do mnie i wyciągnęła w moją stronę dłoń.
— Powodzenia – powiedziała, a ja kiwnęłam głową kryjąc usilnie łzy wzruszenia. Nie mogłam sobie pozwolić na ckliwość. Chwile słabości powinnam zostawiać na później, gdy światła reflektorów już zgasną.
Walka się rozpoczęła.
Krążyłyśmy po ringu przez chwile. Próbowałam rozgryźć jej pierwszy ruch. Po chwili Becky złapała mnie w pasie i przerzuciła przez plecy. Oszołomiona upadkiem, na chwilę straciłam kontakt z rzeczywistością , jednak gdy tylko się podniosłam, wykonałam na dziewczynie spear'a. Gdy rudowłosa poderwała się na nogi, walka rozgorzała na dobre. Machinalnie wykonywałam wszystkie idealnie wyćwiczone ruchy i sekwencje. Nie myślałam już o tym co robię, po prostu skakałam, unikałam i biłam. Po jakimś czasie obie leżałyśmy, dusząc i zawijając się z bólu. Wiedziałam, że to mój moment. Ostatkiem sił wstałam. Chwyciłam Becky, zmuszając ją do tego, by wstała. Na chwile świat zatrzymał się w miejscu. Hałas widowni mieszał się z hukiem buzującej w mojej głowie krwi. Otrząsnęłam się.Dirty Deeds.
Przypięcie.
Jeden, dwa trzy.
Gong.To, co działo się później, pamiętam jak przez mgłę, jakby ktoś pociął nożyczkami kilkanaście minut z mojego życia i zlepił je w jedną, nielogiczną całość. Sędzia uniósł moją rękę ku górze, a ja gapiłam się na nią w osłupieniu. Po chwili moją druga rękę uniosła Becky.
— Gratki malutka – powiedziała i przytuliła mnie.
— Tak bardzo się cieszę , że to z tobą mogłam walczyć najpierw. To zaszczyt – tylko tyle byłam w stanie powiedzieć. Gdy wreszcie znalazłam się za kulisami, Dean przytulił mnie tak mocno, że prawie zabrakło mi tchu.
— Jestem z ciebie niesamowicie dumny ty mała wredna szujo – powiedział i pocałował mnie w czoło. Po chwili wylądowałam w kolejnych ramionach, tym razem Romana.
— Świetnie sobie poradziłaś– powiedział i zmierzwił mi włosy. Po chwili podeszła do mnie Renee i uściskała bez słowa.
Idąc rozległym korytarzem mijałam wielu wrestlerów gratulujących mi wygranej. Każdemu odpowiadałam "dziękuje" i uśmiechałam się. Wciąż byłam oszołomiona.
Gdy weszłam do szatni, czekał na mnie Shane McMahon.
— Gratuluje – powiedział i podał mi dłoń.
— Dzięki szefie.
— Posłuchaj – powiedział – nie chcemy, żebyś została face'em. Fani cie kochają ale jesteś ich bad girl. I niech tak zostanie
— Dzięki - odparłam i gdy wyszedł, wreszcie zostałam sama. Cisza odbijała się niczym piłeczka pingpongowa po całej mojej czaszce. Rozejrzałam się po szatni, uważnie lustrując każdy element wystroju. Usiłowałam skupić się na rzeczach zupełnie nieważnych, bo do głowy zaczynały przychodzić mi bolesne wspomnienia. Spojrzałam na nadgarstek, gdzie miałam niewielki tatuaż przedstawiający trzy rozwścieczone ogary na tle tarczy.
Jestem tu dzięki nim. Dzięki The Shield. Dzięki Deanowi. Dzięki Romanowi. I... Dzięki niemu.
Usiadłam na kanapie tępo wpatrując się w podłogę. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
— Hej mała. – Renee kucnęła przede mną przyglądając mu się z troską. - Zaraz będziemy nagrywać rozmowę z tobą... Wszystko w porządku ?
— Boli mnie serce.
— Zawołać kogoś ? – spanikowana blondynka podniosła się gwałtownie.
—Nie – odparłam siląc się na uśmiech –to psychicznie... Nie ważne... Chodźmy już.
— Moim gościem jest Alice, najmłodsza debiutantka w całej federacji WWE. Ali, jak czujesz się ze świadomością, że pokonałaś niesamowitą irlandzką wrestlerkę Becky ?
—Wiesz, Becky to moja dobra kumpela, więc walka z nią nie była przyjemnością. Ale udało mi się wygrać i zadebiutować jako zwycięzca.
—Czy chciałabyś coś powiedzieć fanom, rodzinie, przyjaciołom ? – Renee wręczyła mi mikrofon i odsunęła się parę kroków. Wzięłam głęboki wdech, spojrzałam wprost w kamerę i zaczęłam mówić.
—Chciałabym podziękować wszystkim, którzy pomogli mi się tu znaleźć. Mojemu wujostwu, że zaopiekowali się mną i bratem po śmierci rodziców, Deanowi, który praktycznie mnie wychował i moim wszystkim fanom. Chciałabym szczególnie podziękować... The Shield. To najwspanialszy team jaki WWE miało szanse oglądać. To oni byli moimi trenerami, pocieszycielami, przyjaciółmi... I nie tylko. Zbyt wiele, by wymieniać. Dziękuję Dean, dziękuję Roman, dziękuje... – nie dałam rady. Oddałam Renee mikrofon i ze zwieszoną głową wróciłam do szatni.~~~~
Witam! Wiem, że rozdział nie wyjaśnia zbyt wiele ale chciałam Was wprowadzić w klimat. Obiecuję, że następne będą dłuższe. Dziękuję za gwiazdki i pozdrawiam!
Nikorosie
YOU ARE READING
Dirty Deeds
FanfictionWWE, największa liga sportowo - rozrywkowa powitała w głównym roasterze Alice Ambrose, siostrę znanego wrestlera. Dziewczyna za cel postawiła sobie udowodnienie, że dywizja kobiet potrafi być na prawdę silna. Czy powracający po kontuzji Seth Rollins...