|30| Sleep little angel.

250 22 0
                                    

Uff... Gotowi? Jutro wstawiam epilog i krótkie podsumowanie. Jutro wszystko się wyjaśni!
✖✖✖

Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie. W domu panowała cisza, wszyscy jeszcze spali. Ta myśl, że bliskie osoby są obok mnie, dodawała mi otuchy i odwagi przed dzisiejszym wyzwaniem, jakie sobie postawiłam. Gdy zjadłam śniadanie, wsiadłam do samochodu. Chciałam wyjechać jak najszybciej, zanim Seth się obudzi, bo wiedziałam jak bardzo się o mnie martwi. Musiałam jednak załatwić to wszystko zupełnie sama. Gdy wyjeżdżałam już z garażu i zaczęłam wykręcać na podjeździe, dostrzegłam go jak stoi w oknie. Poczułam dziwny ucisk w okolicach brzucha i miałam ochotę się rozpłakać. Jakieś cholerne przeczucie nakazywało mi zawrócić, wpaść w jego ramiona i żyć długo i szczęśliwie. Wysiliłam się jednak na uśmiech i pomachałam mu. Odmachał mi. Jego wyraz twarzy był strasznie dziwny.

Jechałam kilka dobrych godzin. Z pendrive'a puszczałam swoje ulubione piosenki, wystukując ich rytm palcami na kierownicy. Kątem oka dostrzegłam, że ekran telefonu się podświetlił. Na ekranie widniał krótki sms od Setha.

Kocham cię Ali.

Uśmiechnęłam się, jednak nie odpisałam. Jechałam autostradą więc nie było sensu zjeżdżać na pas awaryjny tylko po to, by napisać wiadomość. Postanowiłam sobie, że odpiszę jak tylko wysiądę przed cmentarzem.

Na miejsce dotarłam po południu. Cmentarz był ogromny i parking wokół niego również. Mżawka sączyła się z nieba, a mgła nadawała cmentarzowi nieco przerażający wygląd. Może właśnie dlatego nie było to śladu żywej duszy. Zaparkowałam więc przy samej bramie. W sklepie kilka kilometrów wcześniej kupiłam białą różę i malutkiego pluszaka. Wysiadłam z auta i weszłam w jedną z cmentarnych alejek. Dzięki opisom Setha wiedziałam mniej więcej gdzie pochowana jest Sabine. W dniu jej pogrzebu nie przekroczyłam bramy cmentarza, ale nawet stamtąd widać było grupę żałobników, więc teraz bez problemu trafiłam na miejsce. Wokół nagrobka znajdowały się świeże kwiaty. Kilkakrotnie przeczytałam imię i nazwisko Sabine wyryte na płycie. Po chwili mój wzrok przykuł nieco mniejszy napis poniżej.

Nienarodzone dziecko, śpij spokojnie aniołku.

W tym momencie straciłam nad sobą panowanie. Upadłam na kolana i zaczęłam płakać. Mokra trawa ubrudziła mi spodnie, a buty zaczęły moknąć. Deszcz padał coraz bardziej i ja płakałam coraz bardziej. Łzy zlewały się z kroplami. Wszystkie emocje wydostały się na zewnątrz i poczułam się tak, jak wtedy, gdy po raz pierwszy odwiedziłam grób rodziców. Być może to nie ja ją zabiłam, ale co by było gdybym już nigdy nie spotkała Setha Rollinsa? Może byliby szczęśliwą rodziną, albo rozstali się i żyli w spokoju.

To ja spowodowałam to wszystko. To moja wina.

I nagle, jakby gdzieś w tyle mojej głowy, usłyszałam cichy głosik.

To nie twoja wina.

W pierwszej chwili pomyślałam, że może ktoś stoi za mną. Gdy się odwróciłam, oczywiście nikogo nie dostrzegłam. Deszcz przestał padać, a na jeszcze wciąż nieco zachmurzonym niebie pojawiła się tęcza. Podniosłam się, ułożyłam różę i pluszaka przy nagrobku. Poczułam jakby ciężki kamień spadł mi z serca.

W tym momencie wreszcie wszystko zrozumiałam. Pozbyłam się tego uczucia, byłam wolna.

Gdy wróciłam do auta byłam przemoczona, brudna, ale również szczęśliwa. Włożyłam telefon w zestaw głośnomówiący, bo miałam zamiar za jakiś czas zadzwonić do Setha. Ruszyłam w drogę powrotną. Po godzinie jazdy, zadzwonił jakiś obcy numer. Odebrałam.

- Tak?

- Czy tu Alice Ambrose?

- Tak to ja. O co chodzi?

- Moje nazwisko Elise Saint. Dzwonię ze szpitala...

- Ah tak, zupełnie o tym zapomniałam. Są już wyniki?

- Tak, są...

- Wszystko jest w porządku?

- Tak. Jest pani zupełnie zdrowa, ale i tak chcielibyśmy, że przyjechała pani do szpitala.

- Jak to? Coś się stało? - zapytałam czując, że moje serce zaczyna bić coraz mocniej.

- Nie... to znaczy tak...

- Błagam, niech mnie pani nie trzyma w niepewności.

- Dobrze... jest pani w ciąży.

Zamurowało mnie. Przez chwilę miałam wrażenie, że stracę kontrolę nad kierownicą. Zrobiło mi się słabo i cieszyłam się, że nie jestem na autostradzie.

- Czy to pewne?

- Tak, badanie krwi jest bardzo dokładne. Chce panią obejrzeć ginekolog. Umówić wizytę na jutro?

- Tak, poproszę - odparłam. Pożegnałyśmy się i usłyszałam przerwany sygnał oznajmiający zakończenie połączenia. Drżały mi ręce i nie wiedziałam co miałam ze sobą zrobić. Byłam młoda, byłam mistrzynią WWE. Nie mogłam mieć teraz dziecka... I nagle przypomniały mi się słowa, które usłyszałam kiedyś.

'Dzieci nie umierają, one po prostu zmieniają termin swojego przyjścia na świat.'

Odruchowo dotknęłam brzucha. I nagle poczułam się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.

Wybrałam numer do Setha. Po kilku sygnałach wreszcie odebrał.

- Kochanie, martwiłem się.

- Wszystko jest dobrze - odparłam.

Dobrze, jak nigdy.

- Masz dziwny głos.

- Kochanie... muszę ci coś powiedzieć - wzięłam głęboki oddech. Nagle usłyszałam ogromny huk, poczułam ogłuszający ból i zobaczyłam ciemność.

Dirty DeedsWhere stories live. Discover now