|29| Big happy family.

228 15 6
                                    

– Alice. Widzę, że obwiniasz się o śmierć Sabine. Wiesz, że to nie twoja wina, a mimo to wciąż cię to dręczy.

– Ale ja myślę, że to moja wina – odparłam. Pani Arys, moja psycholożka od dziecka, pokiwała nieznacznie głową.

– Kochanie, twój syndrom męczennika na prawdę sprowadza cię na sam dół. Jesteś blada, wyglądasz jak trup. Znam cię od dziecka i wiem jaka jesteś na prawdę... Przez tą całą sytuację przestałaś przypominać siebie... Czy na prawdę tego chcesz?

– Nie... – odparłam.

– Może faktycznie gdy pojedziesz na cmentarz, pokonasz swoje demony.

– Muszę to zrobić...

– Dobrze Alice, na dziś już wystarczy. Jeżeli jutro po wizycie na cmentarzu nic się nie zmieni, przyjedź do mnie znowu. A teraz idź na oddział niżej, pielęgniarki pobiorą ci krew. Może twoje samopoczucie związane jest ze złym stanem zdrowia.

– Dziękuję – odparłam i wyszłam z gabinetu. Moje nogi same poniosły mnie do windy. Gdy znalazłam się w środku, nacisnęłam guzik i oparłam głowę o chłodną ścianę. Obok mnie stała mała dziewczynka z rozdziawioną ze zdziwienia buzią. Prawie się nie ruszała i po chwili wreszcie zrozumiałam dlaczego – miała na sobie koszulkę z moim logo.

– Cześć – powiedziałam, a ona tylko kiwnęła głową. Gdy drzwi windy się otworzyły i wyszłam na zewnątrz, dziewczynka poszła w moje ślady. Kucnęłam obok niej.

– Jesteś Alice Ambrose? – zapytała, a ja kiwnęłam głową – Mogę autograf?

– Może coś lepszego? – zapytałam i wskazałam na różowy telefon, który trzymała w ręce. Zrobiłyśmy sobie selfie i każda z nas poszła w swoją stronę. Moje serce zabiło mocniej.

Ta dziewczynka mogła mieć 6 lat, a dziecko Setha umarło zanim się urodziło.

Zrobiło mi się słabo, ale na szczęście już znalazłam się pod gabinetem zabiegowym. Po pobraniu krwi, pielęgniarka powiedziała mi, że zadzwonią z wynikami już jutro, ale i tak powinnam położyć się na trochę do szpitala. Odparłam, że na razie nie widzę takiej opcji.

No chyba, że będzie na prawdę źle.



Gdy wróciłam do domu, od progu usłyszałam gwar rozmów dobiegający z salonu. Dostrzegłam mamę i ojczyma Setha, wujka i ciocię, Renee, Deana, Galinę, Romana i Jojo. Gdy stanęłam w progu, Jojo podbiegła do mnie i uściskała z całych sił.

– Cześć rybko – powiedziałam i obie zrobiłyśmy "rybie dziubki" i dałyśmy sobie całusa – dzień dobry wszystkim!

– Jak u lekarza? – zapytał Seth, gdy już przywitałam się ze wszystkimi.

– Wyniki będą już jutro – odparłam. Jojo podała mi piękny rysunek kwiatka – to dla mnie? Dziękuję.

– Jak się czujesz? – zagadnęła mnie mama Setha.

– Lepiej – odparłam – choć z tych nerwów po drodze ze szpitala musiałam się zatrzymać bo wymiotowałam.

– Biedactwo – westchnęła Renee. Potem zajęliśmy się rozmową. Obserwowałam najbliższe mojemu sercu osoby. Słuchałam ich głosów, śmiechów. Przyglądałam się mimice i gestykulacji. Pierwszy raz od wielu lat czułam, że mam rodzinę.

Wielką, szczęśliwą rodzinę.

– Musimy wam coś powiedzieć – zagadnęła Renee. Włożyła dłoń do kieszeni, a gdy ją wyjęła, naszym oczom ukazał się pierścionek zaręczynowy.

– Bierzemy ślub... Za miesiąc – powiedział Dean. Wszyscy zaczęli składać im gratulację.

– Mało czasu sobie daliście na przygotowania – zaśmiała się ciocia.

– W sumie to wszystko jest już gotowe. Dean wszystko zorganizował. Wystarczy tylko kupić suknię i wybrać obrączki oraz zaprosić gości – odparła blondynka.

– Taki byłeś pewny, że Renee się zgodzi? – zaśmiałam się.

– Miałem nadzieję – odparł chwytając swoją narzeczoną za dłoń. Nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że Dean tak bardzo się zakocha. Nie był tego typu człowiekiem, ale gdy pojawił się w WWE i ujrzał Renee, wszystko się zmieniło.

– To my też chcemy coś ogłosić – powiedziała Galina, a na twarzy Romana pojawił się szeroki uśmiech.

– Spodziewamy się dziecka – dokończył samoańczyk.

– Będę starszą siostrą – pisnęła Jojo. Posypały się uściski, całusy. Polały się łzy wzruszenia.

Moje życie wreszcie zaczęło być... Po prostu normalne.

Normalnie piękne...


Uf.... To już przedostatni rozdział... Powiem Wam, że pisząc go sama się popłakałam. Czeka nas jeszcze rozdział 30 oraz epilog, który zapewne będzie dla mnie i dla Was najbardziej emocjonujący.
Dirty Deeds 30 już niedługo. Bądźcie czujni!
Uwaga!!!! Jutro piszę poprawkę z matmy, trzymajcie kciuki! 😁❤

PLUS OPIS NOWEGO OPKA!


Na Survivor Series 2012 niespodziewanie pojawia się troje młodych mężczyzn z NXT - The Shield. Roman Reigns, Dean Ambrose i Seth Rollins wywołują zamieszanie w świecie WWE i znajdują się w centrum uwagi. Prawie dwa miesiące później świętują nadejście nowego roku na Brooklynie. Stawiają sobie niezwykle dziecinne zadanie - o północy pocałować nieznaną dziewczynę. Ruby, Jane i Ellie zostają tymi wybrankami.

Czy losy tej szóstki się połączą? 

Dirty DeedsWhere stories live. Discover now