|19| But we can do this.

280 21 2
                                    

Po gali pojechaliśmy do hotelu. Przy recepcji wraz z Sethem poprosiliśmy o pokój dla dwóch osób. Przemiła recepcjonistka wręczyła nam klucz, a przy okazji poprosiła o autograf. Wjechaliśmy na czwarte piętro w milczeniu. Nasz pokój znajdował się na samym końcu korytarza. Gdy tylko weszliśmy do środka, rzuciłam się na łóżko. Seth usiadł na skraju i przez chwilę znowu milczeliśmy.

– Zostaniesz ojcem.

– To nie może być moje dziecko. Zabezpieczaliśmy się.

– Chyba żartujesz – zaśmiałam się lekko ironicznie – przecież guma nie jest stuprocentową ochroną. Masz prawie 30 lat, powinieneś to wiedzieć.

– Nie mam pewności, że to moje.

– Seth... Sabine cię kocha – jęknęłam siadając obok niego – i nie zdradziłaby cię.

– Skąd wiesz, to wariatka – odparł chowając twarz w dłoniach. Widziałam, że z całych sił stara się wyprzeć tę myśl z głowy. Dla nas dwojga ta informacja była przytłaczająca i rozbijała wszystkie nasze plany. Nie tak to miało wyglądać.

– Kocham cię – powiedziałam, przerywając niezręczną ciszę, która ponownie zapanowała między nami – i nic tego nie zmieni. Żadna Sabine i żadne dziecko. Po prostu będzie nam trudniej... Ale damy radę. Wierzę, że będziesz najlepszym ojcem na świecie.

– To z tobą chciałem mieć dzieci, rodzinę...

– I możesz mieć – odparłam siląc się na wesoły ton – jeszcze wszystko przed nami. Jestem pewna, że jakoś to poukładamy. A teraz chodźmy spać, bo jutro czeka cię walka z Deanem.


Gdy Seth i Dean stanęli naprzeciwko siebie, widownia oszalała. Buczenie i wiwaty zlewały się w jedno. Po obserwacji fanów można było wnioskować, że wszyscy chcieliby ponownie zobaczyć tych zawodników w jednym teamie. Gdy rozległ się gong, na backstage'u pojawiła się Stephanie. Przez chwilę obie wpatrywałyśmy się w ekran, obserwując poczynania Setha i Deana.

– Jak się czujesz? – zapytała po dłuższej chwili.

– Dziękuję, dobrze – odparłam nie odrywając wzroku od monitora.

– Ta cała sytuacja musi być dla ciebie ciężka.

– Nie takie rzeczy działy się w moim życiu – odparłam spoglądając w jej stronę.

– Czy to prawda, że Sabine jest w ciąży?

– Wszystko wskazuje na to, że tak.

– Cholera – odparła dziwnym tonem głosu – a wy?

– Jesteśmy razem, jeżeli o to chodzi.

– Zapewne nie chcecie robić z tego szopki?

– Wokół nas i tak jest niezła szopka.

– Masz rację – odparła i spojrzała na pas leżący na moich kolanach. Odruchowo zacisnęłam na nim palce.

Uśmięchnęła się i ruszyła korytarzem. Jeszcze długo słyszałam stukot jej obcasów. Ponownie wbiłam wzrok w ekran. Seth właśnie wspiął się na górną linę. Dean leżał ogłuszony na ringu. To była idealna sytuacja dla Setha. Wybił się w powietrze robiąc salto. Gdy wylądował, uderzył z hukiem o matę, bo Dean zdążył się przeturlać. Mój brat szybko poderwał się do góry. Dirty Deeds i kolejne zwycięstwo pojawiło się na koncie lunatyka.

Po walce w szatni pierwszy pojawił się Seth. Pocałował mnie i poszedł pod prysznic. Po chwili do pomieszczenia wszedł Dean.

– Co chcesz na urodziny? – spojrzałam na brata jak na kosmitę. Przez ostatnie wydarzenia kompletnie zapomniałam, że już jutro kończę dwadzieścia jeden lat.

– Trochę spokoju. Jedyne czego pragnę to trochę spokoju.

 

~~~~Kolejny rozdział za nami. Jesteśmy już bardzo blisko końca. Zastanawiam się, jakim opowiadaniem zająć się najpierw. Mam wiele pomysłów. Oczywiście większość kręci się wokół The Shield.
Jak tam wakacje? 😁
Pozdrawiam i przesyłam całusy ❤

Dirty DeedsWhere stories live. Discover now