|15| Money in the bank.

337 28 14
                                    

Las Vegas. Miasto tętniące życiem po zachodzie słońca. Tysiące neonów, podświetlane fontanny, ogromne hotele i zawsze pełne po brzegi kasyna. A to wszystko znajduje się po środku niczego. Gdy jechałam taksówką z hotelu na arenę, obserwowałam setki ludzi kierujących się w stronę miejsca, gdzie miały się odbywać walki. T–Mobile arena wyglądała bardzo okazale. Była podświetlona, a na jej frontowej ścianie wsiały trzy ogromne plakaty – jeden z wrestlerami, którzy mieli występować na meczu z drabinami o walizkę, drugi przedstawiał Romana i Setha, a trzeci mnie i Charlotte. Moje serce zabiło szybciej. Gdy wysiadłam z taksówki i zaczęłam zmierzać w kierunku wejścia, zaczepiła mnie grupka fanów. Wszyscy mnie przytulali, robili sobie ze mną zdjęcia i życzyli mi powodzenia. To dla takich ludzi warto ryzykować zdrowie, dla takich ludzi warto być wrestlerką.


Arena była perfekcyjnie przygotowana. Widownia była jeszcze pusta, ale już za pół godziny miała się zapełnić tysiącami ludzi.

W szatni spotkałam Paige.

– Jak się czujesz przed walka?

– Szczerze? Co ma być to będzie...

– A jak się czujesz... Ogólnie?

– Pewnie jesteś ciekawa, czy to prawda, że chciałam się zabić.

– No wiesz... Tak, w sumie jestem. Mam nadzieje, że się nie gniewasz.

– Nie dziwie ci się i nie jestem zła – odparłam – tak to prawda, ale teraz już wszystko będzie dobrze.

– Super – odparła czarnowłosa. W tym samym momencie dostałam smsa.

' spotkajmy się na drugim piętrze, przy łazienkach '

– Musze lecieć – powiedziałam, a Paige tylko kiwnęła głową.

Wbiegłam po schodach i zaczęłam rozglądać się za Rollinsem. Stał już przebrany i pewny siebie. Podeszłam do niego po cichu i klepnęłam go w plecy.

– Hej kwiatuszku – powiedział i pocałował mnie w czubek głowy.

– Uważaj bo ktoś zobaczy – odparłam odskakując od niego.

– Dzwoniła do mnie matka Sabine. Żąda ode mnie tego, żebym załatwił adwokata.

– Co?! – zapytałam krzywiąc się – Popierdoliło ją?

– Ona twierdzi, że to wszystko moja wina Ali... I przecież ma racje.

– To nie twoja wina – odparłam chwytając go za dłoń – to jej wina, że była chorobliwie zazdrosna. Pojutrze wszystko załatwimy. Już ani ty, ani ja, nie będziemy musieli się nią przejmować. Kocham cie, myśl tylko o tym.

– Ja ciebie tez – odparł i uśmiechnął się do mnie.

Walki były zacięte. Ze zdenerwowaniem obserwowałam, jak Dean walczy o kontrakt. Z nerwów obgryzałam paznokcie, a Renee co chwila zamykała oczy. I wtedy... Mój brat ledwo żywy wspiął się na drabinę i sięgnął wiszącą kilka metrów nad ringiem walizkę. Razem z Renee wrzasnęłyśmy ze szczęścia. Seth i Roman stojący tuż obok nas spojrzeli na siebie równocześnie. Każde z nas doskonale wiedziało, co to oznacza.

Dean włączy się w walkę o WHC.

Zaraz po tej walce miała odbyć się moja. Zdążyłam tylko ucałować Deana i powiedzieć, że jestem z niego dumna, gdy już wołali mnie na backstage. Po chwile usłyszałam swój theme. Rollins stojący tuż obok posłał mi spojrzenie mówiące " dasz radę ". Uśmiechnęłam się i wybiegłam do publiczności. To była moja pierwsza większa gala, więc gdy usłyszałam głosy tylu ludzi skandujących moje imię, miałam wrażenie, że zemdleje. Gdy prześliznęłam się pod dolnymi linami, na rampie w towarzystwie Brooke znalazła się Charlotte. Serce podeszło mi do gardła, ale robiłam wszystko, aby nie dać tego po sobie poznać. Biegałam po ringu rozgrzewając wszystkie mięśnie. Po chwili blondynka stała już obok mnie, a sędzia trzymał nad głową pas, o który zaraz miałyśmy walczyć. Oby dwie nawet nie spojrzałyśmy sobie w oczy.

Dirty DeedsWhere stories live. Discover now