|23| Corn.

220 28 6
                                    

Buffalo w Iowa to niewielka miejscowość, w której wychowywał się Seth. Jadąc samochodem do domu jego mamy, mijaliśmy ogromne pola kukurydzy. Dean zawsze nabijał się z Setha i twierdził, że osoba pochodząca z Iowa jest w 50% kukurydzą. Gdy zatrzymaliśmy się pod jego rodzinnym domem, serce zabiło mi szybciej.

– Denerwujesz się? – zagadnął mnie Seth.

– Pierwszy raz będę tutaj jako twoja dziewczyna, więc tak, denerwuję się jak cholera.

– Moja mama zawsze cię lubiła, nie martw się – odparł i pogłaskał mnie po policzku. Gdy wysiedliśmy z auta, wyciągnęłam z tylnego siedzenia koszyk ze słodyczami i kwiatami, które kupiłam dla rodziny Rollinsa. Nie zdążyliśmy nawet zadzwonić do drzwi, bo ojczym Setha od razu nam otworzył.

– No cześć dzieciaki, fajnie was widzieć – mężczyzna uściskał nas serdecznie, więc troszkę się uspokoiłam.

– Proszę, taki mały prezent – odparłam wręczając mu podarunki.

– Dziękuję Ali.

– Jak podróż? – z kuchni wyszła mama Setha, wycierając talerz kuchenną ściereczką.

– W porządku mamo – odparł Rollins i pocałował rodzicielkę w czubek głowy.

Po obiedzie siedzieliśmy przy stole popijając kawę i rozmawiając.

– Synku... Masz może przy sobie zdjęcie USG? – zapytała, a mój dobry humor nagle zniknął.

– Tak, jasne – odparł i z torby wyciągnął teczkę – tu masz wszystko.

– Wciąż nie wierzę, że będę babcią – westchnęła, wpatrując się z rozczuleniem w czarno-białą fotografię. Nerwowo upiłam łyk kawy. Aby uniknąć wzroku Setha i jego ojczyma, wpatrywałam się w swoje paznokcie.

– A ja nie wierzę, że będę ojcem.

– Będziesz dobrym ojcem – odparłam szybko i w tym momencie jego mama wbiła we mnie zakłopotane spojrzenie.

– Alice, pomożesz mi? Mam jeszcze ciasto w kuchni.

– Oczywiście – odparłam i ruszyłam za nią. Gdy znalazłyśmy się w kuchni, kobieta wbiła we mnie swój przenikliwy wzrok. Miała takie same oczy jak Seth.

– Ali...

– Tak?

– Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła?

– Nie, dlaczego? – odparłam siląc się na uśmiech.

– Bardzo cię lubię. Jesteś dobrym człowiekiem, a Sabine... Zawsze była dla mnie nieco podejrzana. To, że cieszę się, że zostanę babcią, nie oznacza, że nie cieszę się z was. Mam nadzieję, że pewnego dnia będę mogła się cieszyć z waszego wspólnego dziecka.

– Też mam taką nadzieję – odparłam krótko, jednak starając się zachować przyjemny ton. W tej samej chwili w kuchni pojawił się Seth, ratując mnie z niezręcznej sytuacji.

– Pójdziemy na spacer kochanie?

– Jasne.



Szliśmy pustymi ulicami Buffalo. Godzinę wcześniej padał deszcz, więc powietrze było rześkie i chłodne. Niebo mieniło się wieloma barwami – od tajemniczego granatu, przez róż, aż po miodową żółć. Słońce praktycznie schowało się za horyzontem, a lekkie podmuchy wiatru kołysały liśćmi drzew. Szliśmy tak, wsłuchując się w odgłosy dochodzące z mijanych domów, szczekające psy czy przejeżdżające gdzieś w oddali samochodów. Dłoń Setha zacisnęła się na mojej, więc zwróciłam wzrok w jego stronę, przerywając moje rozmyślania. Wpatrywał się we mnie pięknymi, brązowymi oczami.

– Kocham cię – powiedziałam przerywając milczenie.

– Ja ciebie też Alice. Nad życie.

– Dlaczego tak drżysz?

– Boję się – westchnął wpatrując się gdzieś w przestrzeń – a co, jeśli sobie nie poradzę?

– Seth... Damy radę razem. Zawsze

– Nie wierzę, że w kilka tygodni moje życie tak się zmieniło...

– Ja też... Kto wie co by było, gdybyś nie przyszedł wtedy do mnie z tą chorą propozycją.

– Nic nie mów – odparł, chowając twarz w dłoniach – strasznie mi za to wstyd.

– To już nie ważne. Teraz jesteś innym człowiekiem... A teraz wracajmy do domu, bo zaczyna się robić zimno.


###
Wiem, rozdział krótki i w sumie takie pitu pitu. Mam do Was jednak prośbe.
Jeżeli czytasz, zostaw jakiś komentarz, a jeżeli się podoba to może nawet gwiazdkę. To dla mnie na prawdę ważne, bo chciałabym wiedzieć ile osób czyta Dirty Deeds.

Dirty DeedsWhere stories live. Discover now