|12| Fuck you.

363 20 2
                                    


– Kocham cię – usłyszałam cichy szept przy moim lewym uchu. Pod wpływem jego oddechu muskającego moją szyję, zadrżałam. Zawsze miałam łaskotki w tym miejscu.

– Ja ciebie też, Seth – odparłam nie otwierając oczu. Czułam jak jego dłonie głaszczą moje nogi, potem ramiona. Opuszkiem palca przejechał po moich ustach. A potem wreszcie mnie pocałował.

Budzik. Kurwa.

Otworzyłam oczy, z których zaczęły lecieć łzy. Otarłam je wierzchem dłoni i próbując zapomnieć o śnie, wyskoczyłam z łóżka. Włączyłam ulubioną muzykę i zaczęłam się rozciągać. Po serii ćwiczeń wskoczyłam pod prysznic, ubrałam się i wybiegłam z hotelu. Wieczorem przylecieliśmy do Chicago, wietrznego miasta, miejsca w którym wrestling zawsze był przyjmowany z otwartymi ramionami. Spojrzałam na ekran telefonu. Nie widziałam żadnych połączeń ani wiadomości. Poprzedniego dnia po masakrze mojego auta policja zaniepokoiła się na poważnie. Postanowili zapewnić mi dwóch ochroniarzy. Poprosiłam jednak, by działali z odległości. Ostatnią rzeczą jaką chciałam to nieustanna obecność jakiś obcych kolesi. Stojąc przed hotelem i czekając na taksówkę odwożącą mnie na arenę, dostrzegłam ich siedzących w czarnym audi nieopodal mnie. Skinęłam w ich kierunku głową. Jeden otworzył drzwi.

– Może panią zawieźć?

– Nie, dziękuję. Trzymajmy dystans – odparłam z uśmiechem. Taksówka podjechała i wskoczyłam do środka.

– Niech zgadnę, do Allstate Areny? – zagadnął taksówkarz odwracając się w moim kierunku.

– A skąd pan wie? – odparłam ze śmiechem.

– Jestem pani wielkim fanem. Mogę autograf?

– A może selfie? – zaproponowałam. Mężczyzna uśmiechnął się i zrobiliśmy sobie zdjęcie. W drodze na arenę obserwowałam wieżowce muskające chmury, ludzi zapatrzonych w swoje sprawy, idących po ulicach, samochody w nigdy nie kończącym się korku. Gdy podjechaliśmy pod arenę, zapłaciłam, pożegnałam się i weszłam do budynku bocznym wejściem. Pierwszą osobą, którą zobaczyłam była Sabine. Rozmawiała z Cassie. Gdy dostrzegły, że idę w ich kierunku, Cassie od razu uciekła. Sabine uśmiechnęła się na mój widok i podeszła do mnie.

– Cześć Alice, jak tam się czujesz? Słyszałam co się wczoraj stało.

– Dzięki, wszystko dobrze – odparłam siląc się na uśmiech. To nie tak, że jej nie lubiłam. Była miła i ładna. Po prostu... Sama nie wiem.

Jesteś zazdrosna, Ambrose!

– Mam nadzieję, że szybko złapią tę wariatkę – odparła, pożegnałyśmy się i poszłyśmy w różne kierunki. Dopiero w momencie gdy weszłam do szatni Deana, wszystko do mnie dotarło.

– Boże – powiedziałam siadając na kanapę.

– Co się stało? – Dean usiadł obok mnie, a Roman kucnął by spojrzeć mi w oczy.

– Ja chyba wiem kto za tym wszystkim stoi – odparłam czując się jak skończona idiotka. Jak mogłam być taka głupia?!

– Co?!

– To Sabine. Sabine, dziewczyna Setha.

Po swojej walce, którą odbyłam z Paige, postanowiłam pójść do szatni Setha i wypytać go o parę rzeczy. Cały czas uspokajałam samą siebie. Być może moje oskarżenia odnośnie Sabine były totalnie irracjonalne i absurdalne, ale nie mogłam pozbyć się wrażenia, że wreszcie odkryłam prawdę. Zapukałam i gdy usłyszałam 'proszę' weszłam do środka.

Dirty DeedsWhere stories live. Discover now