Rozdział 28

4.7K 222 6
                                    

- Nie, nawet nie próbuj mnie do tego przekonać - szczelnie okrywam się kocem - zresztą, koniec tematu i tak już o tym zapomniałam - mówię.
- I co teraz powiesz mi, że pstryknęłaś palcami i juz nic nie pamiętasz - Luke rzucaj mi znaczące spojrzenie. - Myślę, że powinniście porozmawiać, Ash tez cały czas chodzi przybity i ... - przerywam mu w połowie zdania.
- Chodzi przybity? Czy ty siebie słyszysz? - pytam wyrzucając ręce w górę.
- Sky...
- Przybity?! - parskam śmiechem - Ashton przybity, ciekawe czym? Pewnie tym, że ta laska źle zrobiła mu loda - mówię gwałtownie się podrywając.
- Przestań tak myśleć - głos Luka jest spokojny.
- Wiesz, co? Wyjdź już - mówię otwierając drzwi.
- Sky no co ty ...
- Na serio Luke, chce zostać sama. Doceniam to co dla mnie zrobiłeś ale teraz chce zostać sama - patrzę mu w oczy.
- Dobra ale jak coś to wiesz, zawsze możesz dzwonić albo coś - mija mnie w drzwiach.
- Luke?
- Tak?
- Dzięki, za wszystko - uśmiecham się do chłopaka.
- Nie ma za co - na jego policzkach pojawiają się dołeczki, co odrazu przypomina mi o Irwinie - narazie.

Po wyjściu Hemmingsa przez jakiś czas siedzę skulona pod drzwiami. Jak to możliwe, że ciągle coś czuję do Asha, mimo tego co zrobił? Kurwa przez niego, tylko wydzieram się na Luka. Na osobę, która stała mi się najbliższa. Po tym "incydencie" tylko z blondynem mogłam normalnie porozmawiać. Mamie nie mogłam powiedzieć, ona ma swoje problemy a Mike by tego nie zrozumiał. Zresztą wiem, że zaraz powiedziałby, że miał rację, cos w stylu "no przecież, mówiłem Ci, że Ashton to pies na baby, ble ble ble..." Kurde nie będę się nad sobą użalać przez całe życie. Przecież trzeba coś zrobić. Owijam się szlafrokiem i ruszam do kuchnii na poszukiwanie żarcia. Tak jedzenie, to podstawa, która mnie zasili do działania i do unikania Locza. Z nowym postanowieniem schodzę po kolejnych stopniach schodów. Jeszcze dwa stopnie i ... chwila, chwila słyszę głosy. O Boże jeden z nich to głos Asha. Muszę zawrócić, natychmiast zawrócić. Nie, nie mogę tego zrobić, przecież to sobie obiecałam. Głęboki wdech i wchodzę do kuchnii, dam radę. Cholera nie dam rady. Walić to porozmawiam z nim innym razem. Odwracam się na pięcie i już prawie chwytam się barierki gdy słyszę znajomy głos.
- Scarlett?
Cholera razy dwa.

Przepraszam, że rozdział do dupy ale nie mam weny 😡

Black Strong || IrwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz