Rozdział 45

3.4K 174 6
                                    

- Sky? - zatrzymuję się w miejscu, słysząc moje imię.
- No bez jaj - Ashton wydaje z siebie prychnięcie, które jest oznaką irytacji.
- Sky, mieliśmy pogodać, pamiętasz?  Myślę, że już więcej was dziś nie zobaczę, więc... chciałbym teraz zająć Ci chwilę - Luke uśmiecha się przyjaźnie.
- Scarlett nawet nie.. - przerywam Irwinowi.
- Idź do samochodu i poczekaj na mnie, zaraz przyjdę - mówię.
- Chyba żartujesz?! - zdenerwowany brunet, wyrzuca ręce w górę.
- Proszę Cię, daj nam pięć minut - patrzę mu prosto w oczy - pamiętasz co Ci mówiłam? Tylko ty się liczysz - Ash przez chwilę błądzi wzrokiem między mną a Lukiem. W końcu wzdycha.
- Dobra, ale jak nie przyjdziesz za pięć minut, to po ciebie wracam - mamroczę i wyciska na moich ustach pocałunek. Jestem pewna, że w ten sposób chce pokazać Hemmo, że należę tylko do niego.
- A ty trzymaj łapy przy sobie - grozi blondynowi i po chwili znika. Podchodzę do chłopaka, który siedzi na ławce.
- Sorry za niego, czasami bywa ... - urywam, szukając odpowiedniego słowa.
- Zaborczy? - podsuwa Luke.
- Hmmm... tak, myślę, że to dobre określenie. Coś, pomiędzy zaborczością a zazdrością - kiwam głową, na potwierdzenie swoich słów.
- Wcale mu się nie dziwię, gdybym ja był na jego miejscu, też byłbym o ciebie zazdrosny - posyła mi smutny uśmiech.
- Luke - wzdycham - przerabialiśmy ten temat.
- Taa.. sorry - masuje dłonią kark - cóż, to nie o tym chciałem pogadać.
- A o czym? - pytam.
- Wiesz, że za kilka dni wylatujemy w trasę, prawda?
- Tak, słyszałam - uśmiecham się - cieszę się, że wam się udało.
- Dzięki, super to słyszeć - mówi, a w jego policzku pokazuje się dołeczek - w końcu ktoś nas dostrzegł, to dla nas wielka szansa.
- Jestem pewna, że po trasie, każdy będzie się o was bił - chichoczę - każdy będzie chciał, mieć czterech przystojniaków dla siebie - szurcham go żartobliwie w ramię. Uśmiecha się, ale po chwili przestaje.
- Co jest? - pytam, marszcząc brwi - coś cię męczy?
- Właściwie, to chciałem się z Tobą pożegnać.
- Pożegnać? Ale jak to pożegnać? - pytam skołowana.
- Jutro wyjeżdżam razem z rodzicami do rodziny, raczej nie zobaczymy się już przed wyjazdem - mówi, a mnie zaczyna się robić przykro. Czuję jak oczy zaczynają mnie piec.
- Ej, nie płacz - Hemmings przytula mnie - przecież jeszcze się zobaczymy.
- Tak, za kilka miesięcy - mamroczę wtulając się w ciepłe ciało blondyna. Jeszcze przez chwilę siedzimy, a potem wracam do Asha. Nie wiem, dlaczego w moje głowie tkwi przeczucie, że to nasze ostatnie spotkanie.

Lukey 😯

Black Strong || IrwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz