Rozdział 49

3.1K 148 3
                                    

Auć. To pierwsze, co przychodzi mi do głowy, gdy powoli otwieram oczy. Podnoszę rękę do głowy i to jest błąd, bo w chwili kiedy dotykam skroni, czuję jakby coś paliło mi wewnętrzną stronę dłoni. Co jest, kurde? Ręka jest zabandażowana i boli, jakbym rysowała na niej nożem. Dlaczego nie mogę sobie nic przypomnieć z wczoraj? Ostatnie co pamiętam to, to, że brałam ciepłą kąpiel, ale potem... właśnie, co było potem? Nie mam pojęcia jak dotarłam do łóżka, a tym bardziej jak rozwaliłm sobie rękę. Podnoszę dłoń do góry i oglądam ze wszystkich stron.
- Jeśli zastanawiasz się, co się z nią stało, to sam do końca nie wiem. Z tego co mówiłaś, przepraszam bełkotałaś, to skaleczyłaś się stłuczoną butelką. Przynajmniej taka była Twoja wczorajsza wersja - odwracam głowę.
- Co do ch... - urywam, dostrzegając w drzwiach Ashtona - co ty tu robisz?
- Właściwie to stoję - uśmiecha się szelmowsko.
- Śmieszne - mamroczę, podnosząc się z łóżka. Chwieję się lekko, łapiac się za głowę. Syczę cicho, gdy odczuwam tępy ból w tylnej części czaszki.
- Co? Boli główka? - ironiczny głos chłopaka, doprowadza mnie do furii.
- Spieprzaj - burczę.
- Wczoraj tak nie mówiłaś, gdy byłaś pijana.
- Co? Co ty pieprzysz? - pytam - jak tu się w ogóle znalazłeś?
- Wczoraj przyszłem do ciebie pogadać o wcześniejszym wydarzeniu i zastałem Cię zalaną w trzy dupy, na dodatek z rozwaloną ręką. Więc opatrzyłem Ci ranę, z która tak na marginesie powinnaś jechać do szpitala i ...
- Nikt nie kazał Ci tego robić - przerywam mu niegrzecznie.
- ... i położyłem Cię do łóżka. A tak w ogóle, gdybym nie zabandażował Ci ręki to pewnie wykrwawiłbyś się tutaj do rana.
- Bez przesady, przecięłam sobie rękę, a nie tętnicę główną - prycham, podchodząc do szafy. Wybieram pierwszą lepszą koszulkę i szare dresy.
- O czym chciałeś "porozmawiać"? - robię króliczka palcami i patrzę na niego pytajaco - a nie! Czekaj, wiem! Chciałeś przeprosić mnie za to, że nazwałes mnie dziwką, prawda?
- Nie, ja wcale nie ...
- Albo wiesz, co? Nie obchodzi mnie co chciałeś powiedzieć, a teraz możesz opuścić mój pokój - podchodzę do drzwi i otwieram je - dziękuję za to, że wczoraj zaopiekowałeś się pijaczką, mam nadzieję, że wiecej nie będziesz musiał oglądać mnie w takim stanie, ani słuchać mojego pijackiego bełkotu - uśmiecham się sztucznie.
- Sky, musimy poważnie porozmawiać - Ash podchodzi bliżej.
- Po pierwsze to nic nie muszę, a po drugie spadaj stąd, muszę się przebrać - niemalże siłą, wypycham go za drzwi i zatrzaskuje mu drzwi przed nosem. Ponownie łapię się za skroń, gdy w pokoju rozbrzmiewa głośny trzask.
- Cholerny Irwin - mamroczę.

Rozdział pisany na szybko w mpk, więc może być trochę do dupy 😢

Black Strong || IrwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz