Epilog

4K 162 1
                                    

6 lat później

Przeciągam się ospale i kładę dłonie na wypukłym brzuchu. To już siódmy miesiąc, a ja dalej nie potrafię oswoić się z myślą, że niedługo po raz drugi zostanę mamą. Tym razem będzie to dziewczynka.

Uśmiecham się, gdy widzę jak Ashton bawi się z naszym 4-letnim synem. Brunet rzuca się na trawę, gdy Jack kopie piłkę w stronę bramki. Mały blondy robi naburmuszoną minę, gdy mój mąż specjalnie przepuszcza gola.
- Tato! To nie fair, specjalnie to robisz - zakłada ręce na piersi i śmiesznie wydyma wargi.
- Nieprawda, tak mocno kopiesz piłkę, że nie daję rady jej obronić - Irwin uśmiecha się szeroko i zaczyna łaskotać naszego syna. Wstrzymuję oddech, gdy podrzuca Jack'a w górę, by po chwili wylądował w jego ramionach. Jak słowo daję, ten mężczyzna przyprawi mnie kiedyś o zawał serca. Kręcę głową i próbuję podnieś się z leżaka.
- Chłopcy, może już wystar... auć - wydaję cichy okrzyk, łapiąc się za brzuch. Zaalarmowany Ashton podrywa głowę i natychmiast do mnie podchodzi.
- Skarbie, co ci jest? Wszystko w porządku? - zmartwiony przeciąga rękami po moim ciele. Śmieję się cicho.
- Patrz - łapię jego rękę i kładę na brzuchu. Mój mąż uśmiecha się szeroko.
- Ona się rusza - marszczy brwi - Jack, chodź na chwilę!
Odwracam głowę, słysząc tupot mały stóp.
- Chcesz coś zobaczyć? - Jack kiwa ochoczo głową, gdy Ash kładzie jego małe rączki na moim brzuchu.
- Wow tato - uśmiecha się, pokazując białe zęby - ona chyba będzie grała z nami w piłkę!
- Myślę, że narazie musicie jeszcze trochę poczekać, wiesz? - czochram chłopczyka po włosach - leć do ogrodu, bo zaraz przyjedzie wujek Michael.
Blondynek biegnie, po drodze potykając się kilka razy, na co parskam śmiechem.
- Więc Mike zajmie się Jackiem, a my będziemy mieli wieczór dla siebie? - Irwin pochyla się w moją stronę.
- Nie wierzę, że to mówię, ale tak - wplątuję palce w jego włosy - w końcu wolny wieczór.
- Już wiem co zrobię z Tobą po kolacji - uśmiecha się szelmowsko, ja zrywam się szybko.
- Właśnie, o której mamy kolację? - brunet patrzy na zegarek.
- Właściwie, to została nam godzina.
- Już idę się szykować - podnoszę się powoli z leżaka.
- Dobrze - patrzy na mnie.
- Musisz na mnie poczekać - daję mu szybkie buziaka.
- Wiesz, na niektóre rzeczy warto czekać całe życie - uśmiecham się. Te same słowa wypowiedział wtedy, gdy zapytał mnie czy będę z nim chodzić.
- Kocham Cię - łącze nasze usta w pocałunku. Patrzę na mężczyznę, który zmienił moje życie. Dzięki niemu ponownie otworzyłam swoje serce i teraz widzę, że było warto.

KONIEC 😱 nie mogę uwierzyć, że to tak szybko zleciało 🤔 epilog jest trochę do dupy, bo nie miałam pomysłu na zakończenie, ale nie bądźcie na mnie źli 😂

Black Strong || IrwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz