Sobota. Zawsze w ten dzień sypiam do dwunastej i nie martwię się o nic. Gdy się budzę, czuję się wypoczęta i w miarę szczęśliwa. Kochałam ten dzień, mogłam robić co mi się podoba. Teraz? Teraz jestem wykończona i nawet nie zauważyłam, że ten dzień już nadszedł. Wczoraj nie poszłam do szkoły, miałam dość wszystkiego. Odmówiłam spotkanie z Mią i przez ostatnie półtorej dnia siedziałam w domu. Susan przyszła wczoraj z jedzeniem i nawet nie zadawała pytań. Sama domyśliła się, że chodzi o Lauren. Nie próbowała mnie pocieszyć za co byłam jej wdzięczna. Po prostu siedziała ze mną do wieczora, aby upewnić się, że nie zrobię niczego głupiego, co tak właściwie się już stało. Skutecznie ukrywałam swoje dłonie w za dużych bluzach. Co z tego, że ona je już widziała.
W sobotnie popołudnie albo wieczór? Sama już nie wiedziałam. Straciłam całkowicie poczucie czasu, a przez to, że jest już listopad i na dworze robi się wcześniej ciemno, nie potrafię się już w ogóle rozpoznać. Siedziałam więc po ciemku paląc papierosa i pijąc zimną colę. Wiem, że moje odżywianie w ostatnim czasie nie należy do zdrowych, ale nie zależy mi. Skoro niszczę Lauren, dlaczego nie mogę zniszczyć samej siebie?
Co do dziewczyny.. próbowała się ze mną kilka razy skontaktować, ale ignorowałam skutecznie telefon. Właściwie od czwartku prawie w ogóle go nie dotknęłam, tylko wtedy, gdy dzwonili rodzice. Tata wciąż ponawia swoją ofertę przeprowadzki, a ja zaczynam się z dnia na dzień coraz bardziej przekonywać. W końcu co mi szkodzi? Zniknę z życia dziewczyny i tak będzie najlepiej. Dla mnie niekoniecznie, ale od kiedy patrzę na swoje szczęście? Jeżeli chodzi o mnie, mogę umrzeć samotnie. Tylko gorzej jest mi ze świadomością, iż wiem jak smakują jej usta i jak czuję się, gdy mnie dotyka. Czy żałuję? Oczywiście, że nie, ale będzie to cholernie trudne i bolesne.
Z mojego rozmyślania wyrwał mnie dźwięk dzwonka. Zgasiłam papierosa i niechętnie wstałam. Miałam nadzieję, że to nie Lauren. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby to właśnie ona była za drzwiami. Wyrzuciłabym ją? Nie. Nie pozwoliłabym sobie na to.
Weszłam do środka i przeszłam do drzwi głównych. Miałam małą obawę przed tym kogo tam zobaczę, ale musiałam otworzyć.
- W końcu! - Rozległo się wołanie dziewczyny, gdy otworzyłam drzwi. - Od czego masz telefon, do cholery?! - jęknęła i weszła do środka, a za nią od razu Su. Obie pocałowały mnie w policzek.
- Okej, co tutaj robicie? - zapytałam idąc za nimi do kuchni. Czy nasze każde spotkanie musi właśnie tam się odbywać? W kuchni? Przy jedzeniu?
- Nie odbierałaś telefonu, a Becca i ja się..
- Skończ pieprzyć - przerwała jej starsza. Oparła dłonie o blat i spojrzała na mnie. - Ponoć z Tobą krucho. Przybyłyśmy Ci na ratunek z kilogramem czekolady, butelką wina i ulotką do najlepszej pizzerii.
- Czyżby...
- Babski wieczór!
*
Obudziło mnie mocne uderzenie w drzwi. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła i ujrzałam śpiące dziewczyny obok mnie. No tak, zasnęłyśmy na kanapie oglądając filmy.
Kolejne uderzenie. Ktoś naprawdę chciał dostać się do mojego domu. Tylko kto to mógł być?
Wstałam próbując nie obudzić dziewczyn i sprawdziłam telefon - trzecia czterdzieści w nocy. Kto to mógł być o tej godzinie? Podeszłam do drzwi ocierając twarz. Nikogo nie spodziewałam się o tej godzinie, więc może ktoś robi sobie żarty? Na zewnątrz padało, co mogłam usłyszeć. Tym bardziej zaczęłam się denerwować. Nie patrząc w wizjer otworzyłam i ujrzałam dziewczynę. Była cała przemoczona, a głowę miała spuszczoną. Prawą ręką opierała się o ścianę, a lewą ocierała twarz. Płakała przez co moje serce prawie eksplodowało. Nienawidziłam, gdy to robi.
CZYTASZ
What if? /Camren
FanfictionCo niosą za sobą tajemnice i zakazana miłość? Okładka wykonana przez: @FuneralBlues86