Rozdział 33

5.3K 390 35
                                    

 Kilka godzin później obudził mnie dźwięk telefonu. Od razu zerwałam się z łóżka i rzuciłam się po urządzenie. Odebrałam bez patrzenia na ekran, mając nadzieję, że to Lauren. Jednak, gdy tylko odebrałam i usłyszałam inny głos poczułam lekki zawód.

- Hej, Cami - przywitała się ze mną Zoe. Opadłam na plecy i przetarłam twarz dłonią.

- Hej, Zo. Co się stało, że dzwonisz o - spojrzałam na ekran - północy?

- Prosiłaś, żebym zadzwoniła, jeżeli będę coś wiedzieć.

Te słowa ponownie mnie przebudziły. Od razu podniosłam się do siadu.

- Jest w internacie. Rodzice przywieźli ją jakieś dwadzieścia minut temu - powiedziała szybko. - Jest smutna i praktycznie od razu poszła do swojego pokoju. Nigdy tak nie robi.

- Już jadę. - Wstałam podchodząc do szafy.

- Wątpię, aby Cię wpuściła.

- Dam radę. Powiedz mi tylko, które to okno.

- Naprawdę chcesz.. - zaśmiała się głośno. No tak, ona też wiedziała jaką mam kondycję i koordynację ruchową.

- Piąte okno od lewej z naklejonym pingwinem - dodała.

- Pingwin? Naprawdę? - Tym razem to ja zaczęłam się śmiać. I to niby ja w tym związku jestem dzieckiem. Szybko pożegnałam się z Zoe i zaczęłam się ubierać. Nałożyłam czarne rurki, tego samego koloru bluzę i czapkę z daszkiem. Zbiegłam po schodach, ubrałam buty i wyszłam z domu. Założyłam słuchawki i głośno puściłam muzykę, aby choć na chwilę zagłuszyć myśli. Bałam się stanąć z nią twarzą w twarz, bo nie wiedziałam czego mogę oczekiwać. Bo.. co jeżeli to ja coś zrobiłam i ze mną zerwie? Co jeżeli rodzice coś jej zrobili albo Josh? Nie chciałam widzieć jej smutku w oczach, ale musiałam stawić temu czoła.

Dla niej.

*

Stanęłam pod budynkiem, pod oknem z naklejką pingwina. Uśmiechnęłam się i parsknęłam śmiechem. Ona naprawdę miała nalepionego dużego pingwina na pieprzonym oknie.

Rozejrzałam się w poszukiwaniu czegoś, dzięki czemu wejdę na pierwsze piętro. Zauważyłam metalową rynnę. To było ryzykowne, ale jedyne co mogłam zrobić. Podeszłam do niej i mocno chwyciłam. Podskoczyłam, zahaczyłam butem o śrubkę która wystawała i podciągnęłam się.

- Dobra, Camila. Dasz sobie radę - mówiłam sama do siebie. - Jak nie spadniesz to dostaniesz banana - motywowałam samą siebie. Podniosłam nogę i ponownie się podciągnęłam. Nie patrzyłam w dół, bo wiedziałam, że mimo iż to nie było tak wysoko, spadłabym. Mam ogromny lęk wysokości. Ponowiłam kilkakrotnie ten ruch i znalazłam się przy oknie. Zajrzałam przez nie i ujrzałam Lauren. Stała i składała ubrania. Zoe miała rację, dziewczyna była smutna. Zapukałam dwa razy w okno przez co ona podskoczyła i się rozejrzała. Zmarszczyła brwi i podeszła do okna, które od razu otworzyła.

- Camila? Co Ty tutaj robisz, do cholery?! - zapytała zdziwiona. Zdecydowanie nie ucieszyła się na mój widok.

- Mogę wejść? Trochę mi ciężko - zaśmiałam się kłopotliwie łapiąc się parapetu. Ona odsunęła się, więc w miarę szybko - jak na mnie - weszłam do pokoju.

What if? /Camren Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz