Rozdział 36

6.7K 369 92
                                    

- Czuję się jakbym była żoną jakiegoś sławnego piłkarza - zaśmiałam się wchodząc na boisko. Lauren trzymała mnie za dłoń, a w drugiej niosła sportową torbę. Za chwile miał odbyć się mecz, a ja weszłam z nią, aby ostatecznie ją zmotywować. I oczywiście dać buziaka na szczęście.

- Kiedyś będziesz żoną sławnej piłkarki - odparła siadając na ławce. Obdarzyła mnie swoim pięknym uśmiechem i ściągnęła swoje buty, które zamieniła na jaskrawo - zielone korki. Szybko je zawiązała i podniosła się.

- Będę?

- Jeżeli w odpowiednim czasie odpowiesz 'tak' - zaśmiała się i podeszła do mnie. Położyła dłonie na moich biodrach i spojrzała w oczy. - Nie wyobrażam sobie kogo innego na Twoim miejscu, więc zrobię wszystko, abyś nią była. - Pocałowała mnie w usta, a ja przez jej słowa poczułam, że się czerwienię, a znajome ciepło oblało moje całe ciało. Cholera, na samą myśl o tym, że jestem jej dziewczyną miałam ochotę krzyczeć ze szczęścia, co będzie, gdy poprosi mnie o rękę?

- Chcę wygrać - powiedziała przerywając moje chwilowe zamyślenie. Poprawiła swoje czarne sportowe spodenki i zaczęła robić przysiady na rozgrzewkę. Kontrolowała oddech z każdym schyleniem w dół i podniesieniem. - Muszę doprowadzić tą drużynę do wygranej, chce stypendium. 

Zaczęła robić podskoki w miejscu. 

- Wygrasz. Jesteś świetna w tym co robisz, cała drużyna jest. Motywujesz wszystkich do akcji, jesteś świetną liderką - odparłam i uśmiechnęłam się. Ona ściągnęła swoją bluzę odsłaniając białą koszulkę z herbem naszej szkoły i czarnym napisem:

' Jauregui

21'

na plecach. Z torby wyciągnęła wodę i podeszła do mnie. Objęłam ją w pasie, gdy łapczywie brała kolejne łyki.

- Chcę, żebyś była ze mnie dumna - oznajmiła i ponownie zaczęła pić.

- Jestem już teraz dumna, Lo. - Przejechałam dłońmi wzdłuż jej talii i podniosłam głowę. Ona zakręciła szybko butelkę i odrzuciła ją na bok. Swoje dłonie umiejscowiła na moich biodrach, a jej wzrok spoczął na mojej twarzy.

- Jesteś?

Mały uśmiech wkradł się na jej twarz.

- Byłam, jestem i będę, nieważne co - odpowiedziałam i nachyliłam się, aby złożyć delikatny pocałunek na jej ustach.

- Będziesz mi kibicować?

- Najgłośniej - zapewniłam. - A jeżeli oni będą dobrzy, to na to też mam pomysł.

- Aż boję zapytać.

- Cóż.. - Pokręciłam ustami, co ją nieco rozśmieszyło. Przewróciłam oczami. - Wstanę, podbiegnę..

- Tylko się nie potknij, błagam - przerwała mi. Uderzyłam ją w ramię robiąc nadąsaną minę.

- Nie moja wina, że jestem fajtłapą, okej?

- Ale moją. - Uśmiechnęła się i pocałowała mnie w skroń.

- Wracając - westchnęłam. - Podbiegnę do barierki i podniosę bluzkę, a Ty wtedy wbijesz gola.

What if? /Camren Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz