Rozdział 41

6.1K 353 47
                                    

Nastąpił dwudziesty trzeci grudzień. Było późne popołudnie i niedługo miała zjawić się Lauren. Od rana chodziłam zdenerwowana, bo bałam się, że mój prezent się jej nie spodoba. Włożyłam do tej piosenki całe swoje serce i naprawdę miałam nadzieję, że jej nie zawiodę. Razem z Susan zmontowałyśmy filmik jak śpiewam, do teraz nie wiem jak nam się to udało. Obie mamy dwie lewe ręce jeżeli chodzi o technologię, ale muszę przyznać, że wyszło nieźle. Do tego zrobiłam album z naszymi wspólnymi zdjęciami, który nie był cały wyklejony na znak, aby w przyszłości sama tam coś dodała. 
Wracając do Susan... Pozbierała się po ostatnim wydarzeniu z Jasperem i sama doszła do wniosku, że on był największym błędem w jej życiu. Zaczęła za to częściej pisać z Jacobem i po świętach miała z nim wyjść. Miałam nadzieję, że będzie dla niej odpowiedni. Przynajmniej wywoływał uśmiech na jej twarzy, co naprawdę mnie cieszyło.
Na spotkanie z Lauren postanowiłam się nie stroić. Nawet sama zakazała mi ubierać sukienki czy też spódniczkę, co nieco mnie zdziwiło. Nie miałam pojęcia, gdzie chce mnie zabrać. Postawiłam więc na czarne, potargane dżinsy i białą koszulkę z nadrukiem zespołu 'The 1975'. Pomalowałam się delikatnie, podkreśliłam oczy czarną kredką i sprawdziłam telefon. Dziewczyna miała się za niedługo zjawić.
Zbiegłam na dół i w kuchni zastałam mamę.
- Już gotujesz? – zapytałam zaglądając jej przez ramię. Kroiła jakieś warzywa i wrzucała je do dużego garnka.
- Tak. Twój tata będzie jutro i dobrze wiesz, że ma dość francuskiego jedzenia.
- Tak, wiem. Żaby i te sprawy – zaśmiałam się i wsadziłam do ust kawałek marchewki.
- Gotowa? – zapytała, a mały uśmiech wkradł się na jej twarz. Dwa dni temu zaśpiewałam jej piosenkę dla Lauren i stwierdziła, że nigdy nie napisałam niczego tak pięknego, pełnego uczuć. Do tego miała łzy w oczach, więc naprawdę musiała być dobra.
- Stresuję się – przyznałam wypuszczając powietrze z ust. Moje dłonie się trzęsły, było gorzej niż kiedykolwiek indziej, gdy miałam wystąpić.
- Wszystko będzie dobrze, Karla – zapewniła przerzucając skrojone warzywa z garnka. – Piosenka jest piękna, nie masz czego się bać.
- Skoro tak mówisz – westchnęłam i nalałam sobie do szklanki zimnej wody. Wyjrzałam przez okno. Cały podjazd był biały, a śnieg wciąż lekko prószył. Było pięknie, a przez dekoracje na domach czuć było świąteczny klimat. Kochałam ten okres, sama nie wiem dlaczego. Może przez to, że spotykaliśmy się wszyscy razem?
- Twój tata chce poznać Lauren – powiedziała wyrywając mnie z chwilowego zamyślenia. Odwróciłam wzrok od okna i spojrzałam na nią. Wytarła dłonie w fartuch i otworzyła lodówkę. Zaczęła wyciągać kolejne składniki. – I Angela będzie niedługo.
- O nie – jęknęłam. Tego bałam się najbardziej - spotkania z siostrą, która na samym początku, gdy dowiedziała się o moim związku poinformowała, że straciła do mnie szacunek.
- Nie martw się. – Mama położyła dłoń na moim ramieniu. – Porozmawiam z nią. Nie daruję jej tego.
- Nie chcę, żebyście się kłóciły. Nie przeze mnie – szepnęłam biorąc łyk wody. Ich kontakty od zawsze były idealne i nie chciałam, by się zmieniło.
- Camila, nie ma o czym mówić. Musi nauczyć się szacunku i koniec. Jesteście siostrami, a ona musi zrozumieć, że to nie jest ani przestępstwo, ani wstyd, że kochasz dziewczynę.
- No tak, ale.. – Spojrzałam ponownie za okno i przerwałam, gdy dostrzegłam dziewczynę, przez którą od razu się uśmiechnęłam. – Przyszła – wyszeptałam i odłożyłam szklankę. – Gdzie to jest?
- Idź, przyniosę. – Pośpieszyła mnie gestem dłoni i lekko uderzyła ścierką. Rozległ się dzwonek do drzwi i od razu ruszyłam w ich stronę. Szybo poprawiłam włosy i nacisnęłam klamkę. Dlaczego tak bardzo się stresowałam?
Gdy tylko otworzyłam drzwi, ujrzałam ją. Stała przede mną z bukietem kwiatów w ręku. Ubrana bardzo podobnie do mnie tylko narzuconą miała na sobie skórzaną kurtkę, a jej bluzka była bordowa. Usta pomalowane czerwoną szminką, a oczy pomalowane czarną kredką. Perfekcja.
- Wow – szepnęłam. Nie wiedziałam co więcej mogłam powiedzieć. Była piękna i cała moja.
- Co? Źle wyglądam? – zapytała przerażona. Otworzyłam szeroko oczy i pokręciłam głową.
- Idealnie – wyszeptałam wciąż nie mogąc uwierzyć, że ona jest moją dziewczyną.
- Ty też. – Uśmiechnęła się i przygryzła wargę. Wpuściłam ją do środka i biorąc za rękę pociągnęłam do swojego pokoju. Kiedy tylko zamknęłam drzwi, przywarłam do jej ust. Szybko się od niej jednak oderwałam.
- Rozmazałam Ci szminkę – zaśmiałam się i kciukiem ją poprawiałam. Ona podarowała mi kwiaty i objęła mnie w pasie.
- Wesołych świąt, kochanie – powiedziała i złożyła delikatny pocałunek na moich ustach. – Kiedyś będziemy świętować je razem.
- Trzymam za słowo. – Pocałowałam ją ponownie tym razem namiętniej. Przejechała językiem po mojej dolnej wardze, więc od razu je rozchyliłam. Chciałam pogłębić pocałunek, ale rozległo się pukanie do drzwi. Szybko się od niej oderwałam, a moja mama weszła do pokoju.
- Cześć, Lauren – przywitała się z szerokim uśmiechem. W ręce trzymała tackę z talerzykiem i kubkiem herbaty, a w drugiej album zapakowany w celofan.
- Dzień dobry, Pani Cabello – odparła wesoło moja dziewczyna. Moja mama spojrzała na nią badawczo, po czym zaśmiała się cicho i odstawiła na biurko to co trzymała. Zabrała ode mnie kwiaty i ruszyła w stronę drzwi.
- Wstawię do wazonu – oznajmiła i spojrzała na nas ostatni raz. – Lauren Twoja szminka się trochę rozmazała – zaśmiała się i wyszła zamykając za sobą drzwi. Na policzki dziewczyny wkradł się ogromny rumieniec.
- Czy Ty się właśnie zaczerwieniłaś? – zaśmiałam się. Ona pokręciła jedynie głową, a ja zabrałam talerzyk wraz z kubkiem i podeszłam do niej.
- Upiekłaś? – zapytała unosząc brwi.
- Zwariowałaś? – Rozszerzyłam szeroko oczy. – Przecież widzisz, że żyje, a dom stoi.
- No tak – zaśmiała się i napiła herbaty. – Moja ulubiona.
- Mhm – mruknęłam i wręczyłam jej album. – To pierwsza część prezentu. Otwórz w domu, dobrze?
- Oke. – Uśmiechnęła się. W albumie była również płytka. Gestem dłoni kazałam jej usiąść na łóżku, a sama ustawiłam krzesło naprzeciwko niej. Zabrałam gitarę, kostkę i usiadłam.
- A teraz druga część.
- Camz, czy Ty.. – w jej oczach pojawiły się łzy – napisałaś mi piosenkę?
- Tak, więc słuchaj uważnie – nakazałam. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam grać, a po chwili słowa same zaczęły opuszczać moje usta.

What if? /Camren Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz