Rozdział 21

7.1K 398 83
                                    

Okej, wiem, że miało nie być do przyszłego tygodnia, ale jakoś się ogarnęłam, poprawiłam wszystkie oceny wciągu dwóch dni (nie wiem jak tego dokonałam) i mogę już spokojnie pisać! 

Miłego czytania ♥ 

----------------------------------------------------------------------

Lauren Jauregui wysłał(a) Ci wiadomość:

Lauren Jauregui: CAAAAAAAAAAAAAAAMZZZZZZZZZZZZ!

Lauren Jauregui: Nie ignoruj mnieee :(

Karla Cabello: Co się stało?

Lauren Jauregui: Wyślij mi swoje zdjęcie <3

Karla Cabello: Po co?

Lauren Jauregui: Bo jesteś śliczna <3

Karla Cabello: Przestań, nie mam nastroju

Lauren Jauregui: Ale Camz :( 

Karla Cabello: Daj spokój, Lo

Wyświetliła, ale nie odpisała. Miałam nadzieję, że się nie obrazi, naprawdę nie miałam humoru. Było wtorkowe popołudnie, a raczej wczesny wieczór i moja mama miała właśnie operacje. Zaczęła się kilka minut temu, a ja już umierałam ze strachu. Od samego rana do nikogo się nie odzywałam i chyba każdy potrafił wyczuć, że nie miałam na to ochoty, dlatego wszyscy omijali mnie szerokim łukiem. Wszyscy oprócz Lauren, która była ze mną na każdej przerwie. Nie rozmawiałyśmy, po prostu siedziałyśmy razem. Wiedziała, że się ze mną nie dogada, mimo to mnie nie zostawiła. 

Odłożyłam laptopa na półkę i wyszłam z łóżka, w którym spędziłam ostatnie dwie godziny. Przeciągnęłam się i zeszłam na dół po schodach. Ten dom wydaje się taki pusty, gdy nie ma tutaj mojej mamy. Okej, może wcześniej też tutaj często nie bywała, jedynie na noc, ale zawsze miałam świadomość, że wróci i będę mogła z nią porozmawiać, a teraz? Przez najbliższy miesiąc tutaj na pewno nie wróci. Niby ma przyjechać moja siostra, ale zapewne tylko na noc, góra dwie.

Weszłam do kuchni i z lodówki wyciągnęłam puszkę coli. Nie miałam nawet ochoty na to, aby zjeść.  Przeszłam do pokoju gościnnego, w którym włączyłam telewizor i usiadłam na kanapie. Oglądałam teledyski i piłam chłodny napój. Nie wiedziałam ile czasu minęło. Pół godziny? Godzina?
Z półsnu wyrwał mnie dźwięk dzwonka. Nieco zdziwiona wstałam z kanapy i poszłam otworzyć drzwi. Kto to mógł być? Nie miałam pojęcia. Z nikim się nie umawiałam. Kiedy otworzyłam drzwi, zobaczyłam osobę, dzięki której uśmiech zagościł na mojej twarzy.

- Cześć, kochanie - przywitała się Lo. Poprawiła plecak, który zawieszony był na jej prawym ramieniu i weszła do środka.

- Co Ty tutaj robisz? - zapytałam patrząc na zegarek, który miałam na lewej ręce. Było po ósmej wieczorem, a jutro szkoła. Przyszłaby tylko na chwilę?

Podeszła do mnie na kilka kroków i chwyciła za obie moje dłonie. Nasze twarze były bardzo blisko, a ja potrafiłam wyczuć na twarzy jej oddech.

- Chyba nie sądziłaś, że zostawię moją księżniczkę samą? - zapytała patrząc prosto w moje oczy. Moje serce drastycznie przyspieszyło. Chyba nigdy nie przyzwyczaję się do tego jak mnie nazywa, że coś nas łączy. Może nie jesteśmy razem, ale wiem, że ona jest moja, a ja jej. Jeżeli tylko sprawa z Joshem się rozwiązała. Jeżeli tylko nasi rodzice i otoczenie nas zaakceptowało. 

What if? /Camren Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz