30

7.6K 270 9
                                    

Minął tydzień odkąd moja mama leży w szpitalu. Ciągle dostaje SMS - y od Blanki, Sandry i Adama. Nie chcę na razie z nimi gadać. Wolę być tu,przy mamie. Mój dzień wygląda tak :

-poranek

-szpital

-dom

Ale to nie szkodzi. Nie żałuję że te dni tak mijają. Bardziej żałuję tego że nie mogę nic zrobić aby moja mama się wzbudziła. NIC. Jestem bezsilna. Znów jadę do szpitala.

Zaraz mam wejść na salę. Znów przywitać się i z nią pogadać. Nie mogę się doczekać. Tak za nią tęsknię. Może i dopiero przez moją ciążę tak się zbliżyłyśmy ale i tak bardzo ją kocham.

Wchodząc do sali ujrzałam zespół lekarzy którzy zbiegli się nad łóżkiem mojej mamy.

-Przepraszam, o co chodzi? - zapytałam ponieważ byłam trochę zdezorientowana.

-Już Pani tłumacze. Zapraszam do gabinetu. - lekarz prowadzący wymieniał jakieś spojrzenia z innymi ludźmi. To było dziwne.

Ścisnęłam dłoń mojej mamy. I poszłam za lekarzem.

Po dłuższej chwili byliśmy już w gabinecie.

-Proszę usiąść - rozkazał mi lekarz.

-Czy coś nie tak z moją mamą?!

Mężczyzna westchnął ciężko i powiedział :

-od paru dni podajemy Pani mamie leki. Nie reagowała na nie. Dzisiaj rano zespół lekarzy złożonych między innymi z najlepszych neurologów stwierdził u Pana mamy śmierć mózgu. Bardzo mi przykro...

-NIE, TO NIE MOŻLIWE. PRZECIEŻ ONA ODDYCHA...MA CIEPŁE DŁONIE. ONA ŻYJE!!!

-To prawda. Funkcje życiowe są podtrzymane ale tylko za pomocą respiratora.

-Ale... Ale...

-Bardzo mi przykro. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy. Chcę się Pani  z nią pożegnać?

Po policzkach spływały mi łzy. Jedna za drugą. Nie mogłam uwierzyć w to co się właśnie stało. Nie moja mama. Każdy tylko nie ona... Wyszłam z gabinetu lekarza a po chwili znalazłam się w sali mamy. Chwyciłam jej dłoń. Była ciepła.

-Mamo nie zostawiaj mnie, nie teraz. Proszę. Obudź się. Chodźmy do domu... - mówiłam ze łzami w oczach.

Nagle z mojego gadania wyrwała mnie pielęgniarka:

-Skarbie. Bardzo mi przykro. Ale powinnaś iść do domu. Powiadomić wszystkich. Rozumiem cię. Ciężko Ci, prawda?  Nie dawno sama miałam taką sytuację. Idź do domu. Więcej tu nie zdziałasz...

Posłucham rady kobiety i pojechałam do domu. Teraz musiałam powiedzieć już cioci. Weszłam do domu i nerwowo wykryciłam numer jej telefonu:

-Cześć ciociu...

-O cześć Izka! Co tam?

Możesz tu przyjechać?

-Coś się stało?

-Nie nic, proszę cię tylko żebyś przyjechała...

Rozłączyłam się i poszłam do sypialni mojej mamy. Wszytko mi ją przypomina. Otworzyłam szafę i wyrzuciłam wszystkie jej ubrania na podłogę. Cały czas płakałam. Położyłam się na nich sama nie wiem czemu. Pachniały nią...

Obudził mnie dzwonek do drzwi. (chyba zasnęłam) to pewnie ciocia. Otworzyłam i weszła :

-Iza... Boże dlatego ty płaczesz?! - krzyknęła.

-Ehh...- westchnęłam ciężko.

-Iza mów!!!

- mama nie żyje! - zalałam się płaczem.

-Boże dziecko... Co ty mówisz?!

Wytłumaczyłam jej sytuację z dzisiejszego popołudnia. Obie usiadłyśmy na kanapie i zaczęłyśmy płakać. Ten dzień można zaliczyć do najgorszych :

-Iza...

-tak?

-a jak ty się w ogóle czujesz?

-Fizycznie dobrze, psychicznie źle.

-posłuchaj ty się o nic nie martw. Ja załatwię wszystkie formalności związane z pogrzebem...

______________

Rozdział poprawiony 16.10.2016

Ta Mała HistoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz