Po strasznie przespanej nocy obudziłam się z opuchniętymi oczami. Momentalnie wszystko z wczoraj przeleciało mi przed oczami : Nathan, sen i Roksi - której o dziwo nie było ze mną w pokoju. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Umyłam się i zaczęłam rozmyślać jaką dzisiaj zrobić sobie fryzurę. Próbowałam wszystko, co możliwe. Nagle rozległ się dźwięk otwieranych drzwi :
- Hej piękna co tam?
- Patrzę w jakiej fryzurze jest mi najlepiej - odpowiedziałamI po co ja mu to mówię?
- Rozpuść, wyglądasz wtedy bardziej pociągająco - odparł
- Tak?! - powiedziałam układając włosy.
- Nie, nie tak. Daj, pokaże ci - podszedł do mnie i zaczął czochrać moje włosy. - O tak... Widzisz?!
- Tak, widzę - odpowiedziałam z szerokim, szczerym uśmiechem na twarzy - dobra możesz iść? Chwilę potem nie było go już koło mnie. Wyszłam przez drzwi do mojego pokoju. Na tablicy korkowej widniała czerwona karteczka z napisem wyjazd do Marzęcina.Kurde, kompletnie o tym zapomniałam...
Spojrzałam na datę i godzinę, i wskazywały one dzisiejsze popołudnie. W panice wyszłam z łazienki i NIE UMYŁAM ZĘBÓW!! Zaczęłam się pakować. Spakowałam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. I wzięłam też kilka rzeczy, które znalazłam w lodowce i na blacie.
Poszłam wtedy na górę po schodach. Z pokoju Macka dało się słyszeć ciche jęki. Mogłam się domyśleć do kogo one należały - Roksi. Nie chciałam im przeszkadzać, wiec szłam dalej na palcach. Zobaczyłam, że była godzina 15:15.
Szybko pomyśl jakieś imię na N... Nathan ! Nie nie nie. Nie, on jest debilem!!!
Spojrzałam na walizkę, a potem na zegarek. Bałam się tego wyjazdu. Trochę, ale bałam. Nie wiem czemu... Może kogoś tam poznam...
Po kilku godzinach była już pora na wychodzenie. Wyszłam i pożegnałam się z bratem krótkim pa. Pojechałam autobusem w umówione miejsce. Z daleka już widziałam mój pierwszy cel.
Miał on brązowe włosy i pociągające, ciemne oczy. Jego skóra była lekko opalona. Był on bardzo przystojny. To był mój ideał. W jednej z dłoni trzymał walizkę, a w drugiej małą saszetkę, z której właśnie wyjmował e-papierosa. Z daleka wyglądał na box'a. Koło niego stało mniejsze odzwierciedlenie chłopaka. Pewnie jego młodszy brat. Miał on brązowe, lekko kręcone włosy. Brązowe oczy tak jak swój brat. Wyszłam z autobusu i postanowiłam się przywitać.
- Hej wszystkim.
- Cześć - odpowiedzieli niemalże chórem.Potem poszłam na bok, aby nie blokować przejazdu nadjeżdżającym samochodom. Nasz wyjazd miał się odbyć koło pobliskiego supermarketu.
Po chwili czekania na parking wjechał duży samochód tzn. bus. Wsiadłam jako pierwsza. Koło mnie usiadł wysoki brunet i jego brat. Kiedy wszyscy już wsiedli ruszyliśmy w drogę. W pewnej chwili chłopak obok mnie odezwał się :
- Michał
- Słucham?!
- To moje imię - powiedział z uśmiechem.
- Inez, miło poznać. - odpowiedziałam również szczerząc się jak głupi do sera.
- Mnie bardziej... - powiedział, tym samym zaintrygował mnie.Resztę drogi w samochodzie panowała zupełna cisza. Kiedy w końcu dojechaliśmy, mym oczom ukazał się piękny... Port morski?! Aaa.. Mama mi wspominała o jakiś koloniach, ale nie sądziłam, że to będzie tak szybko. No dobra... Trudno. Wyszliśmy i odebraliśmy bagaże od kierowcy. Szłam ciągnąc walizkę kiedy nagle poczułam silną dłoń na mojej ręce
- Hej! Odpierdooo...
- Ty przeklinasz?! Taka dama jak ty nie powinna używać takich słów.
- A skąd ty wiesz, że damą jestem?! Może jem jak świnia pije, pale i...
- To trzecie to raczej robię ja, nie ty.
- Mhmm... - powiedziałam i pociągnęłam moją walizkę, tak aby nie miał do niej dostępu.
CZYTASZ
Wakacyjny Misz-Masz
Novela JuvenilJest to książka, która zawiera wszystko i nic. Miłość? Seks ? Gniew ? Kłótnie? Wszystko czego szukacie, znajdziecie właśnie tutaj 😁😊😊 Uwaga: Książka zawiera wulgaryzmy i wydarzenia treści erotycznej. Proszę nie kopiować 😇