Ta wykrzywiona obrzydzeniem twarz tylko mnie utwierdza w odkryciu. No to pięknie, Potter.
— Potter? Dlaczego on, Salazarze? Ze wszystkich...
— Było na mnie nie wpadać — burczę i podciągam się na nogi. Malfoy wykrzywia wargi i również się podnosi. Mierzy mnie zimnym spojrzeniem lodowych oczu i mówi:
—Jesteś tak upośledzony, że nie zauważyłeś, że to ty na mnie wpadłeś?
Spokojnie, Harry, tylko spokojnie, nie daj się sprowokować.
— Co robisz w mugolskiej części miasta? — pytam. Kłótnie do niczego nas nie doprowadzą, chyba że do kilku urazów na ciele.
— Stęskniłem się za moim Gryfonem — mówi. I postanowienia o spokoju szlag bierze. Wielkie dzięki, Malfoy. — Naprawdę sądzisz, że ci powiem, Potter?
— Nie. Po prostu przez chwilę... nieważne. — Przez chwilę wydawało mi się, jakby był zagubionym dzieckiem, rozpaczliwie wołającym o pomoc w odszukaniu mamy.
— Rodzice nie uczyli, że raz rozpoczęte zdania się kończy? — Nie umyka mojej uwadze, że praktycznie cały czas rozgląda się wokoło z niepokojem. — Ach, zapomniałem, nie żyją, a biednej sierotki nie miał kto nauczyć kultury.
— I mówi to syn śmierciożercy — warczę, zaciskając pięści. Mam nadzieję, że napięte mięśnie nie nadwyrężą świeżych szwów na ręce. Jeszcze chwila i dostanie w mordę, jak tylko jeszcze raz obrazi rodziców, to nie ręczę za czyny swoich pięści.
— Uważaj, Potter — syczy i podchodzi do mnie, zaciskając palce na szarej koszulce. Łapię go za nadgarstek i patrzę wyzywająco w zimne oczy. — Ja przynajmniej go mam, nie zostawił mnie.
— Och, ale za to oddał cię Voldemortowi. — Uśmiecham się szeroko, gdy krzywi się na prawdziwe imię Sam-Wiesz-Kogo. — Co, masz już Mroczny Znak na przedramieniu? Jesteś jego pachołkiem? W ilu niewinnych ludzi rzuciłeś Avadę?
Jego źrenice rozszerzają się na chwilkę, a potem zaciska usta w wąską linię i wyrywa ręce z uścisku. Rozgląda się po śpieszących ludziach, a oni nie pozostają mu dłużni w sprawie spojrzeń. Ale czemu tu się dziwić, Malfoy nie ma zielonego pojęcia o mugolach i jest w czarodziejskich szatach. Wzbudza więc niemałą sensację.
— Kurwa, Potter. Nie jesteśmy sami — warczy, a ja mam przedziwne wrażenie, że czegoś panicznie się boi. — Chodź. — Łapie mnie za rękę i ciągnie.
— Hej! — Szarpię i próbuję się wyrwać. — Co ty sobie wyobrażasz, Malfoy?!
— Po prostu chodź.
Przez chwilę stoję w miejscu. O co mu chodzi? Dlaczego nie jest w swojej rezydencji, tylko włóczy się po Londynie? Zaraz, jest śmierciożercą, pewny fakt. A więc chce mnie zaciągnąć do Toma? Z imieniem Tom Riddle niezaprzeczalnie wiążą się tortury, w pewien sposób kusząca propozycja, ale umrzeć nie chcę, co to to nie.
— Gdzie? Do Voldemorta?
— Czy ty musisz mieć olśnienia intelektu wtedy, kiedy nie trzeba, Potter?
— Zamknij się, Malfoy!
— Cięta riposta Pottera, czyli wracamy do tej głupszej wersji, bez intelektu.
— Malfoy... Możesz mi łaskawie wyjaśnić, o co ci, do cholery jasnej, chodzi?
— Mi o nic nie chodzi, oprócz jednego: rusz tę dupę i chodźże!
CZYTASZ
Krwawy Szlak Uczuć ||DRARRY||
FanficHarry spotyka Draco przypadkiem, na hałaśliwej, mugolskiej ulicy. Każdy z nich nosi swoje demony, ale razem potrafią zapomnieć, wśród deszczu, pocałunków i słodkiej czekolady odkrywają, że to drugi człowiek jest w życiu najważniejszy. Ostrzeżenia:...