szósta kropla

3.5K 301 216
                                    

Mam wrażenie, jakby niebo płakało wraz z umierającymi ludźmi, bo nagle mżawka przemienia się w ulewę. Stoję pośrodku drogi, czując na skórze powiew śmierci.

Przede mną pada martwa kobieta. Zielony promień prosto w pierś. Upadając, jej włosy tworzą coś, co przypomina aureolę. Czy mama też tak umarła?

Kłębowisko czarnych szat w mgnieniu oka rozprasza się. A ludzie nie są w stanie uciec przed zaklęciami, zwykli mugole nie wiedzą, co się dzieje. Gdy jeden z nich chciał porozmawiać ze śmierciożercą, jakby to niedorzecznie nie brzmiało, nagle zaczął wymiotować krwią pośród zbiorowego śmiechu.

Jego truchło leży sponiewierane zaraz obok mnie, boję się spojrzeć na to, co z niego zostało, gdy zdeptali je uciekający mugole.

– Harry, musimy uciekać! – krzyczy po raz kolejny Hermiona. Spogląda na to wszystko oczami rozszerzonymi z czystego przerażenia i próbuje odciągnąć mnie na bok. – Aurorzy za chwilę się pojawią! Harry!

– Nie – mówię w amoku. – Musimy im pomóc!

– Nie mamy różdżek! – wrzeszczy Ron. Koniec jego wypowiedzi zostaje zagłuszony przez krzyk mrożący w łyżach krew.

Wyrywam rękę z uścisku Hermiony i biegnę jak najszybciej potrafię. Wiem, że nie mam różdżki. Wiem, że raczej na nic się nie zdam. Wiem, że jedynie zawadzam, ale... Kurwa, nie potrafię schować się do bezpiecznej kryjówki, wiedząc, że giną ludzie!

Skręcam w jakąś poboczną uliczkę, słyszę za sobą nawoływania przyjaciół, mogę poczuć jak ziemia drży od ciężkich kroków Rona, który podąża za mną wraz z Hermioną. Mam ochotę na nich warknąć, by spieprzali, ale tego nie robię, po prostu biegnę dalej. Mijam przewrócone śmietniki,starając się na zwracać uwagi na rozczłonkowane zwłoki zakopane w odpadkach.

Wciągam głęboko powietrze, gdy widzę dziewczynkę. Nie wiem, ma może dziesięć lat? Krzyk zamiera jej w gardle, gdy jakieś zaklęcia sprawia, że drobne ciało pokrywa się głębokimi ranami. Dziecko upada na ziemię, uderzając głową w brukowaną uliczkę. Nieprzyjemny dla ucha huk rozlega się, nie potrafię spojrzeć na martwe ciało i krew sączącą się z głowy, tułowiu, rąk, nóg...

Zaciskam ręce, a gorąca krew wrze mi w żyłach. Rzucam się z pięściami na śmierciożercę.

– TY! – Mężczyzna zauważa mnie dopiero, gdy wychodzę z cienia i uderzam go w szczękę z całą siłą, jaką posiadam. Nie myślę o konsekwencjach. Nie myślę o własnej głupocie. Pięści przeciwko różdżce? Nie mam szans. Po prostu skupiam się na uczuciu, kiedy knykcie roztrzaskują białą maskę. Uderzam tak mocno, że zdzieram sobie z nich skórę. Ale teraz nie ma czasu na ból, nie mogę pozwolić sobie na rozpaczanie, gdy wokół giną ludzie. Czym jest moje cierpienie wobec ich?

Śmierciożerca zatacza się do tyłu, a ja, korzystając z jego zdezorientowania, chwytam różdżkę, na której kurczowo zaciska palce. Dzięki uderzeniu, rozluźnił uchwyt i po chwili mam broń.

Drętwota! – Pada nieruchomy. Przez głowę przelatuje mi myśl, czy nie wyrzucą mnie ze szkoły, a potem żałuję, że nie rzuciłem Avady Kedavry. Zasługiwał.

– Śpij spokojnie – mówię do dziewczynki, próbując przegonić łzy. Pocieram piekące oczy, myśląc o niesprawiedliwym losie dziecka. Co tacy ludzie zrobili Voldemortowi? No co?! Dlaczego tępi ich jak szczury czy inne szkodniki? Zaciskam prawą rękę mocniej na różdżce, a z ran po uderzeniu cieknie cienka strużka krwi.

– Harry! – To woła Ron, który za chwilę przybiega do mnie, próbuje uspokoić oddech po szaleńczym biegu i krzyczy:

– Czyś ty do reszty zwariował, idioto?! Musimy uciekać! – Jego niebieskie oczy wyrażają zaciętą determinację, gdy spogląda w moje. Po chwili zauważa martwą dziewczynkę i przełyka głośno ślinę. W końcu zielony na twarzy mówi: – Harry... Chodź stąd.

Krwawy Szlak Uczuć ||DRARRY||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz