– Potter! Nie istnieje bardziej ignorancki człowiek od ciebie! Jeśli mówię niewerbalnie, to masz nie wypowiadać nazwy zaklęcia! Czy to takie trudne?
– Tak – mamroczę, poprawiając dziwne rękawiczki na dłoniach, które dał mi Snape. Mają niby stanowić podparcie dla różdżki, żeby nie ślizgała się w spoconej ręce.
Ćwiczymy w specjalnej sali, którą załatwił dyrektor dla moich treningów, już od dwóch godzin. Rezultaty są zerowe, a nawet minusowe, bo jak zauważył Snape, cofam się w rozwoju. Boli mnie głowa od skupiania się na dziwnych zaklęciach, których próbuje mnie nauczyć Stary Nietoperz.
– Evanescetos! – myślę, celując w kość jakiegoś ptaka. Nowe zaklęcia są dziwne i dość mroczne. Na przykład Evanescetos powoduje, że znika kość, na którą wskazuje się różdżką. Mortem Fumus tworzy trujący gaz, który wnika do nosa, uszy i oczodołów człowieka, którego trafi zaklęcie. I wiele, wiele gorszych i bardziej przerażających.
– Teraz Frisan. Zamroź tę krew w szklance.
Celuję, myślę słowa zaklęcia i nic się dzieje. Szklanka ze zwierzęcą krew pozostaje niezmieniona, płyn nawet nie drgnie.
– Źle! Źle, Potter! Znowu źle! O czym ty myślisz?! Bo na pewno nie o przeżyciu!
– Myślę o tym, żeby poprawnie wykonać zaklęcie.
– Jesteś na poziomie pierwszorocznego, Potter? – Wzdycha ciężko i siada na czarnym fotelu. – To zaklęcia z pogranicza czarnej i białej magii. Nie są zakazane przez Ministerstwo, ale nie są też przyjemne w skutkach. Większość z nich nie została stworzona dla człowieka, ale zadziwiająco dobrze go zabija. Dlatego skup się na magii, nie na obowiązku. Po prostu czaruj. Mam cię uczyć podstaw?
Wzdycham ciężko i skupiam się. Czubek różdżki wskazuję na szklankę. Znowu nic. Snape podchodzi do mnie z gniewną miną. W przypływie paniki myślę formułę zaklęcia. Snape pada na ziemię.
O. Mój. Boże.
Zaklęcie zamroziło mu krew. Jak to odkręcić? Patrzę z przerażeniem na niezdolnego do ruchu profesora, którego oczy ciskają błyskawice.
– E...li...k...sir – mówi z przerwami, siląc się na każdy oddech. Jego twarz jest przerażająco blada. Drącymi dłońmi otwieram małą buteleczkę z napisem Frisan i wlewam parę kropel do ust profesora.
– Przepraszam! – mówię, gdy tylko Snape wstaje i sprawdza wszystkie swoje kończyny. Nie odpowiada na moje przeprosiny jedynie mrozi mnie wzrokiem. Jeżeli kiedyś ośmieliłem się twierdzić, że ten człowiek mnie nienawidzi, byłem młodym i niedoświadczonym przez życie gówniarzem. Teraz dopiero widzę, co to znaczy doświadczyć czystej furii profesora.
– Przepraszam – powtarzam ciszej. – Ja naprawdę... Ja nie chciałem.
– Chciałeś, nie będziesz mi wmawiał kłamstwa prosto w twarz, Potter. Minus dwadzieścia punktów od Gryffindoru! A teraz... – robi niebezpieczną pauzę, podczas której spogląda na mnie jak na nic nieznaczącego śmiecia – pozwól, że nauczę cię czegoś, korzystając z tej... okazji. Żeby rzucić jakiekolwiek zaklęcie musisz tego chcieć. W niektórych wola wymagana jest bardziej w innych mniej. Jako przykład weźmy klątwę Cruciatus, której rzucenie wymaga nienawiści do konkretnej osoby. Z kolei, by rzucić Obliviate, musisz jedynie chcieć wymazać pamięć. Ale chcesz to zrobić, dlatego zaklęcie działa poprawnie.
Dlatego też masz takie problemy z nowymi, niewerbalnymi zaklęciami. Nawet pomińmy niewypowiadanie formuły. Potter, ty po prostu nie chcesz się ich nauczyć, tak samo jak nie chciałeś nauczyć się okulmencji, do której przejdziemy w następnym miesiącu. Stworzyłeś barierę i nie nauczyć się tego, choćbym nie wiadomo jak dobrze cię uczył.
CZYTASZ
Krwawy Szlak Uczuć ||DRARRY||
FanficHarry spotyka Draco przypadkiem, na hałaśliwej, mugolskiej ulicy. Każdy z nich nosi swoje demony, ale razem potrafią zapomnieć, wśród deszczu, pocałunków i słodkiej czekolady odkrywają, że to drugi człowiek jest w życiu najważniejszy. Ostrzeżenia:...