— Malfoy, widziałeś kiedyś ty biedronkę? Bo to, kurwa, nie wygląda na biedronkę.
Siedzimy na torach. Tak, właśnie. Zarośnięte, porzucone szyny i wbijające się w tyłek kamienie. Jest chicho i spokojne, otaczają nasz szumiące drzewa i złote pola. Czuć zapach kurzu i słomy.
— Biedronka jak się patrzy! — Pokazuje owada na dłoni. Siedzi na turecku na przeciwko mnie w swojej białej koszulce "Unicorns are real".
— To jest czarne w czerwone kropki — mówię jak do dziecka. Co on? Daltonista?
— Dokładnie — odpowiada, widząc mój wzrok, po chwili dodaje: — A nie powinno?
— Nie. Biedronki są czerwone w czarne kropki.
— Czyli... Co ja trzymam?
— Mutanta. Z pewnością. Wyrzuć to, bo cię dziabnie i umrzesz.
Na reakcję nie trzeba długo czekać. Malfoy zrywa się do pozycji stojącej i zaczyna krzyczeć jak opętany, na przemian skacząc i strzepując z siebie niewidzialne biedronki.
— Już dawno ją zabiłeś — mówię, próbując zachowywać się poważnie, ale nie potrafię stłumić rechotu. A wszystko przez Malfoya. — Możesz przestać się wydurniać.
— Ja tu próbuję nam życie uratować! — Oburza się, ale ponownie siada na swoje miejsce. - Powinieneś mi podziękować — mówi — za ocalenie życia.
Uśmiecham się chytrze i podnoszę, by cmoknąć go w usta, które drgają lekko w uśmiechu, ale zaraz potem Malfoy znów przybiera niezadowoloną minę.
— To nazywasz podziękowaniem? — burczy. — To najwyżej... — Przerywam mu ponownym pocałunkiem, tym razem delektując się smakiem jego ust znacznie dłużej. Lekki dotyk zmienia się w pełen namiętności pocałunek, gdzie każdy walczy o dominację.
Jego długie palce wplątują się w moje czarne włosy. Mam wręcz ochotę zamruczeć z przyjemności, gdy gładzi całe moje ciało. Powolny, elektryzujący dotyk pełen niewinności i nieświadomości staje się czymś aż nazbyt energicznym i pełnym uczucia, którego nie da się opisać słowami. Pożądanie.
Zachłannie obejmuję jego chude ciało i pogłębiam pocałunek, oddając się przyjemności.
W końcu odrywamy się od siebie, próbując złapać niezbędny oddech.
— I jak? — pytam i muskam ponownie jego usta, by zaraz się odsunąć.
— Może być — odpowiada ze śmiechem. Malfoy potrafi cudownie się śmiać. Wtedy cała jego twarz rozjaśnia się, a oczy stają się niczym niebo, a nie nieprzystępny lód. Tylko bardzo trudno jest go skłonić do szczerego uśmiechu. Dlatego tak cenię te nieliczne chwile, gdy odurzeni pocałunkami nie czujemy nic poza radością i zapominamy o wszystkich nieistotnych faktach. Na przykład o tym, że w świecie czarodziei jesteśmy wrogami i powinniśmy się nienawidzić.
Całowanie Malfoya to coś... dziwnego. Zdecydowanie. Wystarczy jedno niechciane muśnięcie dłoni i nie ma odwrotu, kończymy na czymś, co starsi nazywają pożeraniem się nawzajem.
— Wszystko w porządku? — Patrzę na Malfoya zaskoczony. Dlaczego zadał takie pytanie?
— Nie rozumiem, skąd takie pytanie — mówię zgodnie z prawdą. O co mu chodzi?
— Wydajesz się być... chudszy. Jakbyś nie odżywiał się prawidłowo. Widać ci żebra i obojczyki ci wystają.
Och. O to mu chodzi. Ale przecież nie powiem mu, że wuj i ciotka mnie głodzą, a jedynymi normalnymi posiłkami, jakie jadam są te, które stawia on.
CZYTASZ
Krwawy Szlak Uczuć ||DRARRY||
FanfictionHarry spotyka Draco przypadkiem, na hałaśliwej, mugolskiej ulicy. Każdy z nich nosi swoje demony, ale razem potrafią zapomnieć, wśród deszczu, pocałunków i słodkiej czekolady odkrywają, że to drugi człowiek jest w życiu najważniejszy. Ostrzeżenia:...