2 ★ She would hope, she would pray, she was waiting it out

528 43 5
                                    

-Margaret gdzie mam ułożyć tę serię? - Mike podniósł kilka części i rozglądał się po półce, szukając wolnego miejsca.

-W dziale trzecim na samej górze. - powiedziała starsza pani i ponownie zasiadła za wielkim biurkiem nasuwając cały czas okulary na nos. Młoda dziewczyna podeszła do Margaret, zwracając jej uwagę.

Mikey udał się więc do wyznaczonego działu, pośpiewując znaną mu melodię. Mijał tych wszystkich uśmiechniętych nastolatków, którzy w ogóle nie zwracali na niego uwagi, czasami czuł się jak duch snujący się między ludźmi. Jest tylko dziewiętnastoletnim chłopakiem, który przy swoim wzroście wygląda jak kupka kości z naciągniętą na nie skórą. Kolorowe włosy sterczą w każdą możliwą stronę, a koszulki, które nosi, są już nieco wyciągnięte. Często zastanawia się nad swoim wyglądem, nigdy nikt nie spojrzał na niego w ten specjalny sposób, lecz nigdy się nikomu nie dziwił, kto by chciał patrzeć na te zapadnięte kości policzkowe.

Zobaczył regał, który szukał, więc przyspieszył kroku i wszystko skończyłoby się dobrze, gdyby nie miał wielkiego życiowego pecha. Skręcając za róg, wpadł na kogoś z taką siłą, że po chwili oboje leżeli na ziemi. Szybko podniósł swój obolały tyłek, chciał powiedzieć szybkie, przepraszam i szybko się oddalić, jednak ktoś złapał go za rękę i pociągnął lekko w swoją stronę. Znów ujrzał te wielkie niebieskie oczy wpatrujące się w jego.

- Zaczekaj. - Blondyn nadal trzymał jego nadgarstek, więc Michael szybko wyrwał mu rękę i się odsunął. - Nie chciałem na ciebie wpaść, przepraszam.

- To nie twoja wina. - spuścił głowę i zaczął szurać butem po podłodze, patrząc na kłębki kurzu walające się pod ich nogami.

- Luke. - wyciągnął rękę blondyn.

- Mike. — uścisnął nieśmiało jego dłoń i wysilił się na mały uśmiech.

- Pracujesz tutaj? - rozejrzał się dookoła i zaczął zbierać książki, które Michael upuścił.

- Teoretycznie nie, ale i tak przychodzę tutaj codziennie, więc pomyślałem, że mogę trochę pomóc Margaret. - nie często z kimś rozmawiał, więc czuł się tak speszony, że nie wiedział, gdzie ma podziać wzrok.

- Miło z twojej strony. - Luke onieśmielał go swoim szerokim uśmiechem i błyszczącymi oczami, był bardzo przystojny. Mike poczuł się przy nim jak wadliwa wersja człowieka.

- Może mógłbym ci pomóc? - Blondyn przywołał go do rzeczywistości i pytająco spoglądał to na niego, to na książki.

-Umm... nie musisz, naprawdę sobie poradzę. — dopiero teraz kolorowo włosy chłopak uwiadomił sobie, co robił przed ich zderzeniem, wziął od niego książki i zaniósł je nareszcie na ich miejsce.

Luke był strasznie uparty i godzinę później razem kończyli układać pozostałe powieści. Blondyn stwierdził, że również chcę pomagać Margaret i że zdecydowanie częściej będzie tutaj przychodził.

- Chcesz pójść teraz na jakąś kawę czy coś? - spytał nieśmiało niebieskooki, pocierając dłonią kark. - Jeśli ci pasuje oczywiście.

- Myślę, że chyba możemy. - odpowiedział niepewnie, ponieważ nie chciał z nikim się kumplować, to nie miało w jego sytuacji żadnego sensu, ale Luke miał coś takiego w sobie, że nie dało mu się odmówić.

Wybrali małą kawiarnie za rogiem. Pamiętał, że jak był mały, często koło niej przechodził z mamą, ale nigdy nie chciała z nim wejść do środka, żeby kupić mu, chociażby gałkę loda.

- Opowiesz coś o sobie? - zapytał blondyn, popijając swoją kawę i wpatrując się w zielone oczy Mike'a.

- Nie ma o czym opowiadać. - wziął łyka, parząc sobie język i modlił się, żeby Luke dał sobie spokój z pytaniem, jak wygląda jego życie.

- Dobra, jaką muzykę słuchasz? - Luke nie poddawał się, bo naprawdę chciał poznać kolorowego chłopaka.

- Nie odpuścisz prawda? - Blondyn z zadowoleniem pokiwał głową i wgryzł się w ciastko — Umm, a więc lubię trochę cięższe brzmienia, przykładowo dużo słucham all time low albo bring me the horizon.

- Czy już mówiłem, że cię lubię Mikey? - Mike podniósł wzrok trochę wmurowany tym zdrobnieniem. Dziwnie się poczuł, a w brzuchu miał teraz jeszcze większy supeł. Mikey, Mikey, Mikey przez chwile odbijało mu się echem w głowie.

- Słuchasz mnie? - podskoczył na krześle, gdy usłyszał jego głos.

Blondyn przybliżył się trochę, co dało Michaelowi kolejny powód do niepokoju, nienawidził siebie za to w tym momencie, ale co miał zrobić, skoro nigdy nie był z kimś obcym tak blisko, jak teraz z nim. Wiedział, że ta znajomość może mu przynieść wiele smutku, ale nie umiał w tym momencie odepchnąć Luke'a. Po prostu zauważył, że odkąd jest z Lukiem, nie pomyślał o domu, o rodzinie.

To The Moon ★ MukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz