14 ★ Who really cares?

296 21 3
                                    

- Dawno nigdzie nie byliśmy razem. - Luke prowadził samochód, a Mike obserwował ludzi, którzy pogrążeni w swoim sprawach spieszyli ulicami.

- Faktycznie, jakieś propozycje? - Mike oparł głową o szybę.

- Wesołe miasteczko?

- Nigdy tam nie byłem. - Starszy chłopak odpowiedział trochę zawstydzony.

No cóż, jego rodzice niekoniecznie zabierali go do miejsc, gdzie mógł się pobawić. Jego rodzice uniemożliwili mu doświadczenie zwykłych rzeczy, które dzieci w jego wieku miały na co dzień.

- To tym bardziej dzisiaj wieczorem pójdziemy do każdego zakątka miasteczka no i oczywiście kupimy watę cukrową, dużo waty. - Luke rozmarzył się na myśl o tym, gdy Liz za każdym razem kupowała im dużą watę o smaku gumy balonowej.



Mike otworzył swoją szafkę i wrzucił tam rzeczy, które teraz nie potrzebował, a Luke szedł koło niego, ponieważ postanowił go odprowadzić na zajęcia, a dopiero potem pojechać na swoje.

- Do zobaczenia za kilka godzin. - Blondyn nachylił się nad dziewiętnastolatkiem i lekko musnął jego wargi.

Gdy odszedł w kierunku wyjścia, Mike rozejrzał się po korytarzu, chcąc się upewnić czy nikt ich nie widział. Nie wstydził się tego, że jest z Lukiem, po prostu miał wiele przykrych sytuacji związanych z jego orientacją i nie chciał ich już nigdy więcej doświadczać.

Nie wiedział, że chłopak, który zawsze chciał go zniszczyć pod każdym względem, przypatrywał się tej dwójce zza szafy z pucharami szkoły.



- Przepraszam, że tak długo, ale zatrzymała mnie babka od angielskiego. - Luke podjechał po swojego chłopaka i złączył ich dłonie od razu, jak Mike usiadł w fotelu.

Stało się to jego nawykiem, często nie wiedział nawet, że trzyma Michaela.

- Chcesz coś zjeść? - Michael od rana nie czuł się zbyt dobrze, dlatego nie chciał nic jeść, a poza tym nadal wstydził się tego, że Luke zobaczył jego ciało.

- Nie jestem głodny. - Spuścił wzrok na ich splecione palce.

Luke złapał go za brodę i lekko uniósł jego głowę do góry.

- Kochanie musisz jeść, rozumiesz? - uśmiechnął się i chciał w tym miejscu udowodnić mu, jak bardzo jest dla niego idealny i jak bardzo go kocha, ale wiedział, że Mike nie jest na to gotowy, a nie chciał mu dokładać zmartwień. Podjechali do małej knajpki i weszli do środka. - Zajmij miejsce, ja zaraz wrócę, tylko przyniosę nam coś do jedzenia.

Posłał mu szeroki uśmiech i zniknął w kolejce. Mikey siedział sam i czuł się tak samo, jak przed poznaniem wysokiego blondyna. Patrzył się na ludzi wokół niego i miał wrażenie, że każdy patrzy się na niego.

- Kogo my tu mamy. - Zapytał nieco niski chłopięcy głos.

Dziewiętnastolatek podniósł głowę i napotkał spojrzenie oczu, które nie chciał oglądać już nigdy więcej. Jackson Whittemore stał przed nim ze swoim fałszywym uśmieszkiem. I nie zamierzał tak łatwo odejść.



Michael zbiegł po schodach ze swoim plecakiem i wyszedł przed dom, żeby jak najszybciej znaleźć się w szkole. Nie lubił tam chodzić, ale wszystko było lepsze niż siedzenie w domu.

Wszedł do klasy i usiadł w ostatniej ławce przy oknie. Nikt nie zwracał na niego uwagi, nawet nauczyciele mijali go, nie zerkając w jego stronę. Cieszył się, że nie musi z nikim rozmawiać.

Zmieniło się to pewnego dnia, gdy Mike został przydzielony pewnemu chłopakowi, żeby razem zrobili projekt. Michael, chcąc nie chcąc musiał iść po szkole z nim do domu.

Siedzieli do późna, bo nie mogli się dogadać. Jacksona wkurzało to, że chłopak z kolorowymi włosami prawie w ogóle się nie odzywa. Swoje zadanie wykonywali przez kilka tygodni. Michael niemal codziennie przesiadywał u bruneta i zaczął na niego inaczej patrzeć. Młody chłopak wywoływał u niego uczucia, które nie umiał opisać.

W dniu, kiedy skończyli projekt, Mike'owi coś strzeliło do głowy, pochylił się i najzwyczajniej w świecie pocałował Jacksona. Kiedy dotarło do niego, co zrobił, jak najszybciej pobiegł do domu, zamknął się w pokoju i rozpłakał. Nie wiedział co się z nim dzieje i dlaczego to zrobił.

Niestety na drugi dzień wszystkiego dowiedzieli się jego rodzice. A wtedy jego życie zmieniło się w jeszcze większy koszmar.

Rówieśnicy w końcu go zauważyli i Mike wcale tego nie chciał już nigdy więcej.




- Przyniosłem ci kanapkę z.... -Luke zatrzymał się przed ich stolikiem i popatrzył najpierw na chłopaka, którego widział pierwszy raz w życiu, a potem na przestraszone oczy swojego Michaela.

- Wracam i dostaje dwupak ja to mam jednak szczęście. - Jackson roześmiał się i odszedł jak gdyby nigdy nic.

- Co to do cholery miało znaczyć? - zdziwiony Luke wpatrywał się tylko w Michaela, który zaciskał kurczowo palce na krześle.

To The Moon ★ MukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz