24 ★ Like a light and it's fading out

235 18 2
                                    

Minęło już kilka tygodni od zdarzenia w stołówce i wszyscy starali się zapomnieć o tym dniu. Dzisiaj ma być wspaniały dzień, bo Luke obchodzi swoje siedemnaste urodziny. Z tej okazji wszyscy pojechali na obiad, a wieczorem chłopacy mieli wybrać się na imprezę wraz z braćmi blondyna oraz z Calumem i Ashtonem.

Siedzieli w ulubionej knajpce Luke'a i rozmawiali o tym, jak szybko zleciały te lata.

-Niedawno przewijałam cię w pieluchy- Liz wtuliła się w bok swojego męża, przypatrując się synowi.

-Mamo błagam, skończ, mówisz to, co roku- Jack pokręcił głową ze zrezygnowaniem.

-Nie marudź dziecko- nachyliła się pod stół i wyciągnęła wielkie pudło opakowane w niebieski papier, podała go synowi.- To ode mnie i od taty, wszystkiego najlepszego.

-No braciszku, wszystkiego najlepszego- Ben i Jack wręczyli dwa pudełka i nadeszła kolej na Mike'a.

Blondyn zaczął odpakowywać po kolei wszystkie prezenty.

-Nie wierzę...- wpatrywał się w nowiutką gitarę elektryczną.- Przecież ona musiała kosztować fortunę.

Wstał i mocno przytulił swoich rodziców.

-Kocham was!

Michael patrzył jak blondyn, prawie skaczę z radości. Też chciałby kiedykolwiek przeżyć coś takiego, ale wiedział, że to niemożliwe. Nigdy nie miał i nie będzie miał kochających rodziców. Właśnie tej — może dla niektórych normalnej rzeczy — zazdrościł Lukowi najbardziej.

-Mikey teraz od ciebie- Luke puścił oczko swojemu chłopakowi i odpakował pudełko, w którym znajdowała się płyta.- Jak ja cię kocham.

Luke wyciągnął nową płytę 'Good Charlotte' i rzucił się na Mike'a całując go zachłannie, a kilka osób ze stolików obok obrzuciło ich uważnym spojrzeniem, lecz chłopacy mieli to gdzieś, cieszyli się tylko sobą.



-Zamierzam się dzisiaj zalać w trupa- oznajmił dumnie Calum wchodząc do — jak to sam określił — najlepszego gejowskiego klubu w mieście.

-A jeśli znowu coś sobie zrobisz, kto cię poskłada? - zapytał Ashton, kierując się w stronę baru.

Mikey był sceptycznie nastawiony to picia alkoholu. Nigdy w życiu się nie napił, bo bał się, że skończy jak swój ojciec.

Luke zaprowadził ich do wynajętego boksu, a po chwili pojawili się chłopacy z alkoholem.

-No to za Luke'a! Żebyś nam sto lat żył stary! - Ashton podniósł w górę kieliszek, wznosząc toast.

Michael, żeby nie robić problemów w dzień Luke'a również opróżnił swój kieliszek, lekko się wzdrygając.

Po kilku kolejkach ruszyli tańczyć. Szaro włosy pierwszy raz był na tyle odważny, że tańczył ze swoim chłopkiem w klubie pełnym rozebranych chłopaków.

-Wszystkiego najlepszego Lukier- pochylił się i krzyknął mu do ucha po raz chyba już piąty.

-Jesteś słodki, kiedy jesteś pijany kochanie- zaśmiał się Luke, przytulając do siebie siedemnastolatka.

-Wcale nie jestem pijany- oburzył się chłopak, lekko się chwiejąc.

-Właśnie tak powiedziałaby pijana osoba- blondyn złapał Michaela za rękę, ciągnąc go w stronę boksu.- Może znajdziemy chłopaków i powiemy, że już wracamy?

-I gdzie pójdziemy kwiatuszku?

-Do domu, zamkniemy się w moim pokoju...- nie musiał kończyć, bo starszy chłopak zaczął się rozglądać, a gdy znalazł wzrokiem grzywkę Caluma ruszył pewnie w tamtą stronę, przepychając się pomiędzy spoconymi gośćmi.

-Calum- próbował stać na baczność z poważną miną.- Wracam do domu, żeby uprawiać seks z moim chłopakiem.

Krzyknął to na tyle głośno, że kilkoro chłopaków obok pokazało mu kciuki w górę, a Luke stał obok patrząc się z rozkoszą na pijanego Mikeya.



Kiedy jakimś cudem znaleźli się w domu Luke'a i zdołali ściągnąć buty, co chwile mamrocząc pod nosem 'ciii', żeby nie obudzić rodziców blondyna, weszli na górę, zamykając drzwi na klucz.

Michael skierował się w stronę łóżka, po drodze zrzucając z siebie wszystkie ubrania i wszedł pod kołdrę, przykrywając się pod sam czubek nosa.

-Chodź tu do mnie- otworzył jedno oko, ponieważ chciało mu się tak bardzo spać, że nie miał siły otworzyć drugiego.

-Chciałbym cię uświadomić, że przez kołdrę tego nie zrobimy- Blondyn również rozebrał się i wspiął się na łóżko, owijając kocem.

-Jak mylisz, Liz mogłaby być moją mamą?

-Myślę, że tak- Luke chwile się zastanawiał, po czym dodał.- Ale wtedy byłbyś moim bratem, a to byłoby 'kraziroctwo'.

-Co? - zapytał zdziwiony chłopak.

-Kraziroctwo. No co ty nie wiesz, co to jest?

-Ale ty jesteś mądry Lukey- Mike ziewnął głośno i wtulił się w poduszkę, momentalnie zasypiając.

Po chwili blondyn również odpłynął.  

To The Moon ★ MukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz