Rozdział 10 "Walka z Toksycznym i podejrzenia"

1.5K 71 22
                                    

Otworzyłam oczy. Przeciągnęłam się i usiadłam. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Spojrzałam w okno. Na dworze było ciemno. Jak to możliwe? Wyciągnęłam rękę w stronę szafki nocnej by wziąść telefon i sprawdzić godzinę. Zdziwiłam się. Na mojej ręce była granatowa, długa rękawiczka z pazurami. Wstałam,zapaliłam światło i spojrzałam w lustro. Byłam Wyverną. Zdziwiłam się. Przecież dobrze pamiętam, że się odmieniałam. Wzięłam do ręki telefon i spojrzałam na godzinę. Była dwudziestapierwsza. Zdziwiłam się jeszcze bardziej. Przecież o tej godzinie zaczęłam pisać z Marinette. Przejrzałam skrzynkę. Nie było tam SMSów od niej. Coś było nie tak. Spojrzałam w okno. Na dachu budynku naprzeciwko stała postać. Rozpoznałam ją. To ta osoba którą ścigałam.
Co się tu dzieje?
Postać zeskoczyła z budynku i pobiegła ulicą. Po raz nie wiem który zdziwiłam się.Ten ktoś skoczył z dachu i nic się mu nie stało. Nie myśląc za wiele wyleciałam przez okno i biegiem ruszyłam za postacią. Słyszałam krzyki. Pierwszą osobą jaką zobaczyłam była Chloe. Siedziała na ziemi i zakrywała twarz rękami. Spomiędzy jej palców kapała krew. Pobiegłam w jej stronę jednak gdy tylko zbliżyłam się na odległość metra uderzyłam w coś. Potarłam głowę i spojrzałam przed siebie. Nie było tam nic w co mogłam walnąć. Wyciągnęłam rękę przed siebie. Poczułam opór. Coś niewidzialnego mnie od niej oddzielało. Usłyszałam kolejny krzyk. Ruszyłam w jego stronę. Zobaczyłam Lane. Dziewczynę którą spotkałam rano. Trzymała się za krwawiącą nogę i płakała. Do niej również nie mogłam podejść. Usłyszałam kolejny krzyk. Znowu ruszyłam w jego stronę. Po kolei mijałam kolejne osoby. Alye, Marinette, Babcie, Ciocie, Adriena, Alix a nawet moją przyjaciółkę Alice. Przeszło mi przez myśl że to wygląda jak ścieżka która ma mnie gdzieś zaprowadzić. Mijając kolejne ranne osoby doszłam w końcu do jednego ze skrzyżowań. Ku mojemu zdziwieniu większość lamp była tu wyłączona. Na samym środku skrzyżowania siedziała jakaś postać. Podeszłam do niej na tyle na ile pozwalała mi niewidzialna bariera. To była Nim. Siedziała skulona na ziemi. Jej bluza była podarta a na twarzy miała ślady pazurów. Podniosła głowę i spojrzała na mnie zapłakanymi oczami.
- Na górze - powiedziała cicho - Spójrz w górę.
Spojrzałam do góry. Z dachu skoczyła na mnie czarna postać. Wywaliłam się pod jej ciężarem i uderzyłam w ziemię. W oczach zaczęło mi się co chwilę robić ciemno. Czarna postać stała nade mną. Była dość szczupła lecz miała szerokie ramiona.Na głowie miała uszy, a na rękach zauważyłam rękawiczki z pazurami. Przeciwnik schylił się i chwycił mnie za szyję po czym uniósł rękę z pazurami. Wiedziałam, że chcę mnie zabić. Zamknęłam oczy by nie widzieć jak ręka opada w moją stronę. Poczułam palący ból na szyji.....

Otworzyłam oczy i z wrzaskiem zerwałam się z łóżka. Dotknęłam swojej szyji spodziewając się, że poczuję ciepłą ciecz. Jednak nic takiego się nie stało. Spojrzałam w lustro. Byłam ubrana w swoją koszulę nocną. Sprawdziłam godzinę. Zegarek pokazywał ósma trzydzieści Rozejrzałam się. W pokoju było widno. Za oknem świeciło słońce i nie było nikogo na dachu budynku naprzeciwko.
- Co się dzieję? - spytał Draak którego obudziłam wrzaskiem. - Ktoś Cię obdziera ze skóry czy co?

- Nie - odparłam. - Ja po prostu miałam koszmar.

Draak z nowu położył się na poduszce.

- To postaraj się kiedy masz koszmar nie budzić wrzaskiem całego Paryża.

- Oj przepraszam, że obudziłam waszą żarłoczność - powiedziałam ironicznie i skłoniłam się lekko.

- Dobra wybaczam ci - Powiedział Draak,jednak po chwili dodał. - Zaraz? Czy ty się teraz ze mnie nabijasz?

Uśmiechnęłam się złośliwie.

- No coś ty nie nabijam się z ciebie teraz. Nabijam się z ciebie zawsze.

Miraculum:Nowa BohaterkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz