Rozdział 37 " Zakupy "

575 51 5
                                    

Otworzyłam oczy. Promienie słońca wpadające do pokoju przez okno oślepiły mnie na tyle, bym zakryła głowę kołdrą.

- Draak - powiedziałam zaspanym głosem. - Wyłącz słońce.

Usłyszałam jak zawsze wredną odpowiedz mojego Kwami.

- A może jeszcze przynieść księżniczce śniadanie do łóżka?

Mruknęłam tylko w odpowiedzi i wystawiając rękę za kołdrę wymacałam telefon leżący na stoliku koło łóżka i wciagnęłam go pod przykrycie. Nie byłam szczęśliwa kiedy jasny ekran oślepił mnie, jednak spojrzałam na godzinę. Dochodziła dwunasta. Minął już cały poranek, a ja miałam w planach pójść do Nim. Niechętnie odkryłam się i usiadłam. Przejrzałam się w ekranie telefonu. Moje włosy jak zawsze kiedy nie są związane, sterczały na wszystkie strony. Gdybym chciała mogła bym robić za chodzące gniazdo dla ptaków. Wstałam i przeciągnęłam się. Poprawiłam bluzkę od piżamy i wyszłam z pokoju, olewając wołanie Draak'a, bym przyniosła galaretki w czekoladzie. Zeszłam na dół i weszłam do kuchni. Wyjęłam z lodówki mleko i płatki z szafy. Usiadłam przy stole i nalałam wszystko do miski. Zjadłam śniadanie po czym skierowałam się do jednej z szafek nad blatem. Wyciągnęłam pudełko z galaretkami dla Draak'a i zajrzałam do środka. Było puste.

- Babciu! - zawołałam. - Skończyły się galaretki?

- Tak wnusiu - usłyszałam w odpowiedzi.

Widać dzisiaj Draak będzie miał głodówkę. Byłam w połowie schodów na górę, kiedy usłyszałam wołanie babci.

- Sky. Ubierz się i pójdziesz ze mną na zakupy, bo przychodzą dzisiaj moje znajomę i wypada coś ugotować.

- Oj baaabciu. Nie możemy iść później?

- Nie. Pośpiesz się.

I jak ja nam pójść do Nim jeżeli będę na zakupach.  Wróciłam do pokoju gdzie ubrałam się w swoje ulubione ubranie. Różową bluzkę na krótki rękaw. Brązowe leginsy i granatową spódniczkę przed kolano. Związałam moje blond włosy w dwa kucyki po bokach głowy i założyłam opaskę, która jest moim Miraculum. Draak wleciał do mojej niebieskiej torebki, którą przewiesiłam przez ramię. Zeszłam na dół. Ubrałam moje czerwone glany i po chwili razem z babcią wyszłam z domu. Skierowałyśmy się w stronę centrum. Pół godziny później miałam już dość zakupów. Można powiedzieć, że awansowałam na osobistego tragarza zakupów babci Moniki. Postawiłam wszystkie siatki na chodniku i potarłam obolałe ręce. Postanowiłam poczekać na babcię, aż wyjdzie z kolejnego sklepu, niż iść z nią i targać wszystkie siatki. Oparłam się o budynek i patrzyłam na przechodniów. Po chwili usłyszałam znajomy śmiech. Spojrzałam w stronę grupy dziewczyn. Jedna z nich. Wysoka, ciemno włosa i ciemno oka śmiała się najgłośniej, pokazując coś w telefonie. To była Lana. Oczywiście ubrana w modny top i spódniczkę, która cudem zasłaniała jej dupe. Nienawidzę takich dziewczyn. Pokazują jakimi to są laskami, a najczęściej okazują się puste jak Draak. Skupiłam się na jej kasztanowych włosach upiętych w luźny kok. Nie zauważyłam jednak czarnej spinki w kształcie skrzydeł nietoperza. Po chwili weszła razem ze swoją świtą do jednego ze sklepów z ubraniami. Lany nie ma w domu. Dobry moment by pójść do Nim. Muszę się urwać z tych zakupów. Nie tylko przez chęć pójścia do dziewczyny. Moje ręce po prostu kolejnych siatek do niesienia nie zniosą. Jak na ironię ze sklepu wyszła babcia i dała mi kolejne zakupy.

- Zanieś to do domu Sky. Ja muszę jeszcze pójść w parę miejsc. - powiedziała i włożyła mi do jednej z siatek klucze od domu.

Gdy odeszła westchnęłam bliska załamania, podniosłam wszystkie zakupy i powlokłam się do domu. Już koło parku nie czułam rąk, a nie byłam nawet w połowie drogi. W końcu moja lewa ręką nie wytrzymała i upiściłam dwie siatki. Zakupy rozsypały się, a ja miałam ochotę kogoś udusić. Klęknęłam i wzięłam się za zbieranie. Gdy wkładałam jeden z produktów zobaczyłam czyjąś rękę wkładającą do reklamówki inną upuszczoną rzecz. Podniosłam głowę i zobaczyłam chłopaka o zielonych oczach i blond włosach.

- O, hej Adrien.

- Część Sky. Pomóc ci? - zapytał.

- Nie trzeba - odpowiedziałam zmieszana tym, że fajny chłopak widzi mnie w takiej głupiej sytuacji.

- No co ty. Pomogę to żaden problem.

Razem ze mną pozbierał produkty po czym podniósł wszystkie siatki. Byłam mu bardzo wdzięczna. Moje ręce nie dały by już rady tego dłużej nieść, a z tego co widzę ten ciężar nie był dla chłopaka problemem. Odprowadził mnie, aż do domu, a zakupy przyniósł, aż do kuchni.

- Dziękuję za pomoc Adrien. Jak mogę ci się odwdzięczyć?

- Nie trzeba. To była przyjemność pomóc ci.

- Może chociaż się napijesz czegoś - zaproponowałam.

Adrien zgodził się po czym zabrałam się za zrobienie koktajli owocowych. Może i ubrudziłam połowę kuchni, ale opłacało się bo koktajl był pyszny.  Usiadłam z Adrienem na kanapie i zaczęłam rozmawiać. Bardzo dobrze się czuję w jego towarzystwie. Jednak cały czas nie mogę pozbyć się wrażenia, że skądś go kojarzę.

Ostatni rozdział maratonu w Niedzielę.

Koteleczka5

Miraculum:Nowa BohaterkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz