Rozdział 24 "Lana "

869 58 5
                                    

Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam gdy Ciotka oddała mi telefon, mówiąc, że kara się skończyła, było zadzwonienie do Marinette. Przez pół godziny gadałyśmy o artykule. Mari przyznała, że pójście do telewizji to dobry pomysł. Kiedy skończyłam wylewać swoje żale, przemieniłam się w Wyverne i poleciałam w stronę stacji telewizyjnej, która nadała w wiadomościach informacje o zdjęciu. Kiedy wylądowałam na budynku znajdującym się w pobliżu, zobaczyłam jak Kot wychodzi z budynku stacji. Czyżby Kiciuś wpadł na ten sam pomysł co ja? Kot wskoczył na dach i ruszył w swoją stronę. Natychmiast poleciałam za nim.
- Czarny Kocie, zaczekaj! - Zawołałam, kiedy byłam na tyle blisko, by mnie usłyszał.

Chłopak zatrzymał się i spojrzał w moją stronę.

- Hej Wyverna. Co jest? - spytał, kiedy wylądowałam koło niego.

- Co robiłeś w stacji telewizyjnej? - spytałam.

- Chciałem się dowiedzieć kim jest ta dziewczyna, która zrobiła nam zdjęcie. Każdy myśli, że jesteśmy parą. Nawet nie wiesz jak mnie zatkało, kiedy to przeczytałem. To jakieś brednie. Widziałaś ten artykuł?

- Oczywiście, że widziałam. Mój Kwami cały czas mi o tym przypomina i nabija się.

- No to witaj w klubie. Nasze Kwami mają chyba podobne charakterki.

- Jak widać. To czego się dowiedziałeś?

- Ta cała Lana.M to jakaś Lana Marsez. Mieszka w budynku naprzeciw szkoły - powiedział.

- Świetnie. Trzeba się do niej wybrać. Może ma jeszcze jakieś zdjęcia, a nie chcę czytać kolejnych zmyślonych artykułów.

- Właśnie miałem zamiar tam iść. Chodź - powiedział Kot i ruszył w stronę szkoły, a ja poleciałam za nim.

10 MINUT PÓŹNIEJ

Stanęłam w miejscu gdzie stałam z Kotem, kiedy ta dziewczyna zrobiła nam zdjęcie. Spojrzałam na budynek przede mną. To tutaj mieszka.

Poleciałam do góry i złapałam się parapetu. Weszłam do pokoju przez otwarte okno. Rozejrzałam się. Po całym pomieszczeniu walały się ubrania i kosmetyki. Na biurku stał odpalony laptop, a na łóżku leżała torebka dookoła, której, były rzeczy, za pewne do spakowania. Widać ten ktoś wybiera się na jakieś spotkanie, albo imprezę.

- C...co ty t...tu robisz?

Odwróciłam się w stronę głosu. W drzwiach stała chuda dziewczyna. Większą część jej twarzy zasłaniały czekoladowe włosy. W trzęsących się dłoniach trzymała plastikowe, zamykane pudełko. Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia.

-Nim?

- Znacie się? - zapytał Kot stając koło mnie.

O matko. Przecież znam Nim ale nie jako Wyverna tylko Sky.

- Widziałam ją kiedyś, jak ktoś ją wołał i po prostu ją zapamiętałam.

Kot kiwnął głową na okej i na szczęście nie drążył tematu dalej.

- Po...po co t...tu przyszliście? - spytała Nim dalej się trzęsąc.

-Spokojnie Nim. Mieszka tu Lana Marsez? - spytał Kot.

- Tak. Znaczy...nie do końca. Lana to mo...moja siostra, ale jej nazwisko t...to Wersester. Jesteśmy adoptowane.

Pokiwałam głową.

- Rozumiem. Jest w domu twoja siostra?

- Tak. Wła...

Nim poleciała do przodu i upadła, a pudełko upadło na ziemię i otworzyło się. Ze środka wypadło mnóstwo spinek.

- Nie stój w przejściu idiotko! - krzyknęła Lana.

Miała na sobie szlafrok, a w ręce trzymała szczotkę, którą czesała mokre włosy. Kiedy dziewczyna krzyczała na siostrę, Kot mnie szturchnął. Spojrzałam na niego pytająco, a on kiwnął głową w stronę rozsypanych spinek. Spojrzałam tam i moją uwagę natychmiast przykuła jedną z nich.

- Czarny Kot i Wyverna. Co tu robicie? - spytała Lana podchodząc do nas i przy okazji kopiąc swoją siostrę, która zaczęła zbierać rozsypane spinki.

Chyba Draak miał rację. Chloe i Lana naprawdę mogły by zostać najlepszymi przyjaciółkami.

- Ty się jeszcze pytasz? - spytał Kot. - Zrobiłaś nam zdjęcie kiedy złapałem Wyverne, by nie upadła, a ty zaniosłaś je do stacji i gazety i teraz każdy myśli, że jesteśmy razem.

Dziewczyna wzruszyła ramionami.

- I co z tego. Przecież nic się strasznego nie stało.

- Nic się nie stało? Zaraz tu się coś stanie - powiedział chłopak i ruszył w stronę Lany.

Widać było, że jest zły. Złapałam go za ramię.

- Spokojnie Kocie - powiedziałam i spojrzałam na Lane. - Masz więcej naszych zdjęć?

- Jasne. Są na telefonie i zgrane na komputer. A co?

Kot natychmiast wziął telefon leżący na biurku.

- Hej! Co ty robisz! - krzyknęła dziewczyna.

- Usuwam zdjęcia - odparł Kot, po czym odłożył telefon i wziął laptop Lany.

- Tak nie wolno!

- Nie wolno to udostępniać czyjeś zdjęcia i wymyślać w związku z nimi kłamstwa - odparłam.

Kot odłożył laptop, a Nim wstała i podała pudełko ze spinkami Lanie.

- Pro...proszę. Przyniosłam two...twoje spinki, które chcia...chciałaś.

Dziewczyna wzięła pudełko.

- A teraz zjeżdżaj na dół i zrób pranie, bo mi się nie chcę.

- Dobrze - powiedziała cicho i wyszła.

Ja i Kot spojrzeliśmy na Lane.

- Żeby mi się to nie powtórzyło - powiedział chłopak i wyskoczył przez okno.

- I mogła, byś być milsza dla siostry - dodałam i też wyskoczyłam.

Weszłam na dach na, którym stał Kot.

- Widziałaś to? - spytał Kot.

- Tak. Jedna z tych spinek przypominała czarne skrzydła Nietoperza.

- Myślisz, że to Lana? - spytał chłopak.

- Nie wiem Kocie. Ale się dowiemy.

Oto kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się podobał. I mam pytanie. Chcecie więcej rozdziałów z Kotem czy Marinette?

Koteleczka5

Miraculum:Nowa BohaterkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz