Rozdział 25 " Pocałunek "

986 67 20
                                    

Oparłam się o barierkę i spojrzałam ze szczytu Wieży na Paryż. W nocy wyglądał jeszcze piękniej, niż za dnia.
Usłyszałam kroki po czym zobaczyłam Kota kucającego na barierce.

- Gdy tak patrzę na Paryż to, aż nie mam ochoty wracać do Nowego Jorku - powiedziałam.

- Oj tam. Nowy Jork nie jest taki zły.

- Niby tak, ale to Paryż jest moim ulubionym miastem.

Kot chwilę się patrzył na księżyc, po czym spojrzał na mnie i spytał.

- Nie przyleciałaś tu, by nam pomóc, prawda?

Spojrzałam na chłopaka. Jego zielone oczy patrzyły się na mnie uważnie.

- Ja...No więc...Przyleciałam bo...

Miałam wrażenie, że te błyszczące oczy zaraz przewiercą się przez moje po czym wbiją w mój mózg, by przeszukać go i poznać prawdę.

- Masz rację Kocie - przyznałam w końcu nie mogąc znieść tego spojrzenia, które przewierca mnie na wylot.

- W takim razie po co tu przyleciałaś? - spytał wciąż patrząc się na mnie.

Moje usta już się otworzyły, by powiedzieć prawdę jednak w porę się zamknęły.

- Przykro mi, ale to moja prywatna sprawa Kocie.

- Rozumiem - powiedział i znowu spojrzał na księżyc.

Weszłam na barierkę, po czym usiadłam koło Kota i pomachałam nogami, pod którymi nie było już oparcia.

- Skąd masz swoje Miraculum? - spytałam przerywając ciszę panującą dokoła.

Kot chwilę pomyślał, po czym powiedział.

- Znalazłem czarne pudełko. A w środku, był pierścień. A ty?

- Ja swoje znalazłam na strychu w rzeczach mojej mamy.

- Twoja mama, była Wyverną? - spytał, otwierając szerzej oczy.

- Tak. Moje Kwami mi o tym powiedziało.

- To czemu już nią nie jest? - spytał.

Gdy usłyszałam słowa Kota zasmuciłam się. Stanęłam spowrotem na Wieży i objęłam się ramionami.

- Moja mama nie żyje. Tam samo jak tata. Zginęli w wypadku samochodowym, gdy miałam trzy lata.

Kot wstał i podszedł do mnie. Po chwili położył rękę na moim ramieniu.

- Przepraszam. Nie powinienem pytać - powiedział.

- Nic nie szkodzi - odparłam. - Czasami trzeba się komuś wygadać.

Spojrzałam na Kota.

- Gdy miałam trzy lata pojechaliśmy na wakacje. Byliśmy akurat na autostradzie.

W oczach zaczęły mi błyszczeć łzy.

- Uderzył w nas tir. Kierowca był pijany. Przeżyłam jedynie dzięki temu, że tir zmiażdżył jedynie przednią część samochodu.

Zaczęły lecieć mi łzy.

- Byłam wtedy mała więc jedyne co pamiętam to niewyraźne postacie rodziców, światła i wielki chałas.

Poczułam jak silne ramiona Kota mnie obejmują.

- Czasami śni mi się ten wypadek. Zawsze jest tak samo przerażający jak wtedy. Zawsze budzę się z krzykiem.

Teraz już zaczęłam mocno płakać. Kot przytulił mnie. Wtuliłam się w umięśniony tors Kota i płakałam. Czułam jak chłopak mnie mocniej przytula i głaszcze po głowie.

- Już Wyverna. Spokojnie.

Poczułam jak Kot bierze jedną ręką moją głowę do góry. Spojrzał na mnie swoimi błyszczącymi, zielonymi oczami i delikatnie otarł moje łzy.

- Spokojnie - powtórzył.

Spojrzałam na niego, zapłakanymi oczami. Zobaczyłam  twarz Kota coraz bliżej swojej, a po chwili otworzyłam szerzej oczy, kiedy poczułam jak jego usta dotykają moich. W pierwszej chwili chciałam się odsunąć, jednak ręka Kota wciąż obejmowała mnie w pasie uniemożliwiając mi to. Zamknęłam oczy i odwzajemniłam pocałunek. Odruchowo zarzuciłam Kotu ręce na szyję, a on objął mnie w pasie. Pierwszy raz w życiu się z kimś całowałam. Było wspaniale. Staliśmy na szczycie oświetlonej Wieży, a pod nami, był Paryż. Całkiem zapomniałam, że nie szukam chłopaka. Było mi dobrze i nie miałam ochoty przerywać tej chwili. Kot całował mocno, ale też czule i delikatnie. Po dłuższej chwili lekko otworzyłam oczy i zobaczyłam postać stojącą na barierce, która trzymała w ręcę Jo-jo.

Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Jak myślicie? Co się wydarzy w kolejnym rozdziale? ;-)

Koteleczka5

Miraculum:Nowa BohaterkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz