Rozdział 30 " Szklana Panna - Część 1 "

678 55 6
                                    

Zatrzymałam się dopiero, kiedy zdałam sobie sprawę, że gardłowe jęki ucichły. Puściłam rękę Biedronki i pochyliłam się, opierając dłonie na kolanach. Dyszałam ciężko od długiego i panicznego biegu między budynkami szklanego miasta. Gdy uspokoiłam oddech spojrzałam na Marinette. Siedziała na ziemi i patrzyła w ulice, którą przed chwilą biegłyśmy. Po jej policzkach płynęły łzy. Podeszłam i usiadłam koło niej.

- Mari. Musimy iść.

- Nie. Musimy iść mu pomóc - odparła wciąż płacząc.

Milczałam chwilę.

- Teraz nic nie zrobimy. Musimy złapać Akumę. Mari, proszę chodź.

Lekko pociągnęłam ją za ramię. Dziewczyna odepchnęła mnie.

- Zostaw mnie! Mogłyśmy mu pomóc, coś zrobić! A ty wolałaś uciec!

- Marinette to ni...

- Odejdź! Nie chcę cię widzieć! - wykrzyczała i objęła nogi rękami.

Wstałam.

- Mari, proszę cho...

- Odejdź.

Nic nie odpowiedziałam. Ruszyłam przed siebie. Obejrzałam się jeszcze do tyłu. Marinette wciąż siedziała i płakała. Odwróciłam głowę i poszłam dalej ulicą. Nie zabiłam Kota. Ja tylko zrobiłam to o co prosił, zrobiłam to co musiałam. A może nie? Może powinnam wtedy pomóc zamiast uciekać? Usiadłam na środku szklanej ulicy. Jestem do niczego.

- Draak, spalone - powiedziałam i odmieniłam się, a Kwami wylądował koło mnie.

Wyjęłam z torebki galaretkę w czekoladzie i dałam mu. Kwami natychmiast zjadł całą.

- Czemu się odmieniłaś? Nie złapaliście Akumy.

Westchnęłam.

- Kot się poświęcił, aby nas uratować, a Marinette mnie nienawidzi. Już nic się nie uda.

- Nie mów tak - powiedział Draak i podleciał do mojej twarzy. - Musimy chociaż spróbować złapać Zaakumizowaną osobę.

- Sama sobie nie poradzę.

- Poradzisz. Lepiej zginąć z myślą, że zginęło się w walce niż siedząc na środku ulicy i dać się dorwać bezmózgim szklanką.

Ten Kwami chyba pierwszy raz powiedział coś co ma sens. Wzięłam głęboki wdech.

- Masz rację. Draak, czas coś spalić! - zawołałam i zamieniłam się w Wyverne.

Poleciałam w górę, by zorientować się gdzie jest Wieża Eiffla, po czym wylądowałam i ruszyłam w jej stronę. Po dziesięciu minutach byłam na miejscu. Kucnęłam przy jednym z budynków i rozejrzałam się. Tak jak mówił Kot, Lustrzane Zombie chodziły w około dziesięcio osobowych grupach w dziesięcio metrowych odstępach. Przy szczycie latały Lodowe Ostrza, a niżej nie było ich w cale. To mnie ucieszyło. Spojrzałam na otwór w jednej z lodowych ścian zrobionych w dole Wieży. Gdybym szybko poleciała to zdążyła bym tam wlecieć za nim Zombie mnie zauważą. Ruszyłam do przodu. Zatrzymałam się w odpowiedniej odległości. Zaczękałam na odpowiedni moment, po czym odbiłam się od ziemi i poleciałam w stronę dziury. Śmignęłam przez przerwę między dwiema grupami Zombie, jednak parę metrów przed dziurą mój pęd zmalał i wylądowałam na ziemi. Szybko pobiegłam w stronę wejścia.  Zatrzymałam się przed dziurą. Zawachałam się. Powinnam być tu z Marinette. Tylko ona potrafi łapać Akumy. Westchnęłam. Muszę chociaż spróbować złapać Zaamumizowaną osobę. Może gdy mi się uda to Mari zechce chociaż złapać Akume. Weszłam powoli do dziury. Zatkało mnie. Ściany pokrywające dookoła Wieżę były idealnie gładkie. Światło padające z góry odbijało się od szkła, pięknie oświetlając całe pomieszczenie. Pod ścianami stały figury Lustrzanych Zombie w przeróżnych pozach. Kolce powbijane w ściany, tworzyły piękne ozdoby, a szklany żyrandol skupiał większą część światła przez co pięknie się świecił. Zachwycała bym się dalej gdyby nie lodowaty głos, który przerwał ciszę.

- Witaj Wyverno.

Odwróciłam się. Jedna z Lustrzanych Figur poruszyła się i podeszła kilka kroków w moją stronę. Była to kobieta. Jest szczupłe ciało ubrane było w długą suknię, rozciętą z boku, przez co odsłaniała zgrabne nogi. Długie białe włosy spadały jej na plecy, a pojedyncze kosmyki zasłaniały fragmenty jej szczupłej twarzy. Lodowato niebieskie oczy patrzyły się na mnie, a białe, błyszczące usta trzymały się w lekkim uśmiechu. W rękach takich samych jak cała skóra która wyglądem przypominała szkło, trzyma pięknie zdobione białe lusterko.  Wyglądała jak prawdziwa Szklana Panna.

- Widzę, że przyszłaś sama - powiedziała lodowatej głosem od którego zrobiło mi się zimniej. - Świetnie. Teraz Biedronka będzie łatwym celem.

Zaczęła powoli krążyć dookoła mnie.

- Biedactwo załamało się kiedy moje Szklane Potwory dopadły Czarnego Kota - posłała mi wredny uśmiech. - To taka wielka strata.

Nie wytrzymałam. Rzuciłam się na Szklaną Pannę. Upadłyśmy na ziemię. Miałam ochotę złapać ostrze na moim ogonie i wbić je tej kobiecie w serce, jednak ona mnie ubiegła. Tafla lusterka poruszyła się, a następnie wybrzuszyła tworząc Szklane Ostrze. Panna złapała je i wbiła w moje ramię. Poczułam rozrywający ból. Syknęłam i złapałam się za ramię. Kobieta zepchnęła mnie z siebie i wstała, wyrzucając ostrze, które wbiło się w ścianę. Wstałam. Poczułam na ręce krew płynącą z rany w ramieniu. Szklana Panna wyciągnęła lustrko w moją stronę.  Dwa szklane ostrza wyleciały z lusterka i poleciały w moją stronę. W locie pękły i rozłożyły się. Za nim zdążyłam zareagować, ostrza złapały mnie w nadgarstkach i wbiły się w ścianę. Nie mogłam uwolnić rąk. Byłam w pułapce.

- Najpierw pozbęde się ciebie, a potem Biedronki. Wtedy nic mi nie przeszkodzi by dostarczyć Władcy Ciem Miracula Czarnego Kota i Biedronki.

Wyciągnęła lusterko do przodu i wskazała nim na mnie.

- Pozbyć się jej moje potworki.

Figury pod ścianami zaczęły trzeszczeć, a po chwili pękły w różnych miejscach i poruszyły się. Pęknięcia pozwoliły im na ruch. Lustrzane Zombie obruciły swoje głowy bez twarzy w moją stronę. Z gardłowym jękięm, każdy z nich ruszył w moim kierunku, wyciągając do przodu swoje ręce zakończone ostrymi pazurami. Szarpnęłam się jednak nic to nie dało. Ostrza trzymały mnie zbyt mocno. Zombie coraz bardziej się zbliżały. Ogarnęła mnie panika.

Oto i nowy rozdział. Kolejny jak zawsze w kolejną Niedzięlę.

Koteleczka5

Miraculum:Nowa BohaterkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz