Rozdział 1

1.6K 75 72
                                    


Isabella

Burzowe chmury wisiały na niebie, zwiastując nadchodzącą nawałnicę. Nie przeszywał ich nawet najcieńszy promień słońca, a przez moje myśli nie przenikał najmniejszy promyk nadziei, że moje życie będzie kiedyś takie jak wcześniej.

Wraz z moim wujostwem oraz bratem pędziliśmy autostradą już przez ponad trzy godziny, a droga wydawała się nie mieć końca. Wszyscy odczuwaliśmy zmęczenie, głównie dlatego, że jeszcze poprzedniego dnia około jedenastej w nocy, wysiedliśmy z samolotu, lecącego z Kalifornii. Mimo to mój wujek obudził nas parę godzin później i powiedział, że, czym szybciej dojedziemy, tym lepiej dla wszystkich. Inaczej mówiąc,
stwierdził, że chce jak najszybciej pozbyć się kłopotu, jakim jesteśmy ja i mój młodszy brat, Daniel.

Przez większość czasu nikt się nie odzywał. Otaczała mnie błoga cisza, którą przeszywał jedynie szum wydawany przez nowiutkie, czarne BMW oraz cicha muzyka rozrywkowa, lecąca w radiu. Niestety wszystko co dobre, szybko się kończy. Daniel obudził się po długiej drzemce i od razu zaczął nawijać. Chciałam się na niego za to gniewać, ale on zawsze taki był. Odkąd nauczył się mówić, buzia mu się nie zamykała, a nawet wcześniej ciągle nadawał językiem niemowląt. Do tego tak długo jak nie musiałam brać udziału w rozmowie, jakoś sobie radziłam.

– A kiedy będziemy mogli was odwiedzić? – spytał po jakimś czasie niewinnie. Miałam ochotę mu powiedzieć, że oni nie chcą nas widzieć, spotykać się z nami czy się nami zająć, ale nie miałam serca. On tego nie wiedział i lepiej dla niego, żeby tak pozostało.

– Wiesz Daniel, myślę, że dopiero na przerwę świąteczną. To podobno bardzo elitarna szkoła i nie ma w niej tyle wolnego co w zwykłych. Panują tam też inne zasady, ale wszystkiego dowiecie się na miejscu. – W głosie naszej ciotki nie usłyszałam nawet grama emocji. Była jak zwykle zimna i wyrafinowana. – Wasi rodzice byliby dumni, że was tam ostatecznie przyjęto. Szczególnie patrząc na twoje ostatnie wyniki w nauce Isabello.

Uniosłam wzrok, słysząc swoje imię, jednak nie odezwałam się słowem. Po co odpowiadać na uszczypliwe uwagi, skoro i tak nic tym nie osiągnę. Zresztą, nawet jeślibym chciała, to co bym mogła powiedzieć?

Dawniej naprawdę nieźle szło mi w szkole, a nauczyciele mnie lubili, bo dobrze się zachowywałam. Przed rokiem jednak poznałam chłopaka, Beau. Osiemnastolatek, z kilkoma tatuażami i kolczykami. Nie był to mój typ, jednak zakochałam się w nim bez pamięci. On wkręcił mnie do swojej paczki i wtedy wszystko się zaczęło. Alkohol, papierosy, wagary stały się dla mnie codziennością. To doprowadziło do wyrzucenia mnie ze szkoły, ale wtedy się tym nie przejęłam. Dopiero po wypadku rodziców zrozumiałam, że chodzenie z nim, było ogromnym błędem, prawdopodobnie największym w moim życiu. Gdybym tylko potrafiła cofnąć czas.

Przez następną godzinę nic się nie działo, kiedy nagle wujek skręcił w jakąś dziwną ścieżkę (nie dość, że dało się jechać tylko w jednym kierunku, to BMW ledwo się na niej mieściło) i zaczęliśmy wlec się przez pola, a potem las. Na dodatek porządnie się rozpadało i uznałam, że w ciągu dziesięciu minut ugrzęźniemy w błocie. O dziwo nie miałam racji.

Po pół godzinie męczenia się w ulewie i beznadziejnej drodze, naszym oczom ukazała się ogromna, metalowa brama. Ogrodzenie również było niczego sobie, także z metalu i wysokie na pięć metrów. Patrząc na to, stwierdziłam, że to pewnie poprawczak, a moje życie właśnie się skończyło. Ale dlaczego chcieli wsadzić tam też Daniela? Przecież to taki słodki i delikatny dzieciak.

Popatrzyłam na swojego brata, który się do mnie uśmiechał. Mimo to w jego ciemnych oczach czaił się strach. Nie dziwiłam mu się, sama się bałam, ale postanowiłam nie dać tego po sobie poznać. Dlatego też odwzajemniłam uśmiech i szepnęłam, tak by tylko on usłyszał:

Akademia RóżOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz