Rozdział 3

795 54 19
                                    


Max

Dzień przed rozpoczęciem roku do mojej Róży wreszcie przyjechali nowi ludzie. Może zrobiło się nawet trochę za tłoczno, ale mi to nie przeszkadzało. Przebywanie z innymi osobami było czystą przyjemnością, przynajmniej póki oni chcieli przebywać ze mną. Wszyscy żółci mieli takie zdanie, to nas ze sobą łączyło. Osobiście, nigdy nie rozumiałem introwertyków, którzy woleli siedzieć w samotności i gapić się w pustkę. Przecież w tym czasie mogliby zrobić tyle rzeczy.

Wreszcie dostaliśmy swoje mundurki, nie takie złe jak się na początku obawiałem. Oprócz żółtych spodni, marynarki oraz krawatu, mieliśmy także białe koszule, dzięki czemu wyglądaliśmy... znośnie.

Wkładałem do mojej komody pięć takich kompletów (mieliśmy je nosić każdego dnia, więc dali ich aż tyle), kiedy do pokoju wbiegł mój współlokator.

Derek już nosił swój mundurek i widząc go musiałem powstrzymywać śmiech. Mierzył on dobrze ponad dwa metry, a ubrania prawdopodobne miały być przeznaczone dla kogoś nieco niższego, jako że nogawki i rękawy okazały się być za krótkie i bardzo obcisłe.

– Uwierzysz, że dali mi za mały mundurek! – krzyknął głośno, wyrażając swoją rozpacz.

– Zdążyłem zauważyć.

– No i mówią, że na razie mam w tym chodzić, bo nowy dostanę najszybciej za tydzień. A zabrali mi mojego iPhone 'a i laptopa, więc nie mogę wysłać żadnej skargi!

– Skrzywdzili cię tą niesprawiedliwością. – zgodziłem się z nim, wciąż śmiejąc się w myślach. To nie tak, że mu nie współczułem, ale on po prostu nieświadomie był przekomiczny. Bawił mnie odkąd go poznałem, nie umiałem stwierdzić dlaczego.

Po paru minutach znudziło mi się słuchanie jego narzekań, więc wyszedłem się przewietrzyć. Na zewnątrz zauważyłem Daniela i jakieś dzieciaki w jego wieku. Dość polubiłem chłopaka, fajnie się z nim gadało, wydał mi się całkiem dojrzały jak na swój wiek. Przez ten tydzień stał się takim naszym ulubieńcem.

Podszedłem do niego z uśmiechem.

– Hej mały. Widziałeś się dzisiaj z siostrą? – Owe pytanie jako pierwsze przyszło mi na myśl i zanim zdążyłem je przemyśleć, słowa same wyleciały mi z ust. Bardzo dziwnie ono zabrzmiało, szczególnie że się jego siostrą nawet nie interesuję.

– Nie... – stwierdził. – Teraz cały czas chodzi ze swoimi nowymi przyjaciółkami, a ja się cieszę, że je sobie znalazła, wcześniej miała problemy ze znajdywaniem normalnych... no, teraz ma super przyjaciółki..

– Okej...

– Ale może na nią wpadniesz. Ona, Nari i Lanette ciągle chodzą. – Wyszczerzył zęby i wrócił do rozmowy z kolegami.

Nie uśmiechała mi się samotna wędrówka po tym miejscu. Wszędzie dookoła rosły drzewa. Niby postawiono ogrodzenie, które odgradzały teren szkoły od lasu, jednak czasem miałem wrażenie, że zaraz wyskoczy na mnie jakieś dzikie zwierzę.

Mimo wszystko postanowiłem się przełamać. Nie byłem przecież tchórzem. Ruszyłem przed siebie i nawet nie zauważyłem, kiedy dotarłem przed Czarną Różę. Przekląłem siebie w myślach. Po jaką cholerę tam przyszedłem.

Przez chwilę stałem i gapiłem się jak głupi na drzwi wejściowe. Kompletnie nie podobał mi się ten budynek, był taki staromodny i nudny.

Obróciłem się na pięcie, z zamiarem jak najszybszego powrotu do pokoju i pożartowania z Derkiem albo z Derka. Nagle jednak stanąłem twarzą w twarz z Lanette.

Akademia RóżOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz