Epilog

310 27 7
                                    

Lucy

Słońce atakowało moją skórę z każdej strony i chociaż posmarowałam ją kremem z filtrem, wciąż bałam się, że wieczorem skończę cała poparzona. Pomimo tylu lat spędzonych w młodości w Grecji, przez ostatnią dekadę odzwyczaiłam się od tak dużego nasłonecznienia, jakie występowało w Hiszpanii.

Spacerowałam uliczkami Malagi, korzystając z mapy w telefonie, by nie zbłądzić i dotrzeć na miejsce spotkania. Trochę się nim stresowałam, jednak bardziej czułam radość i podekscytowanie. Poprzedniej nocy prawie nie spałam w oczekiwaniu.

Doszłam do umówionej kawiarni i poczułam ulgę, kiedy ją zobaczyłam. Trochę się zmieniła – skróciła charakterystyczne, długie włosy i miała na sobie kolorowe, letnie ubrania, a nie czarny mundurek, który zapamiętałam. Na szczęście dziesięć lat to za mało, żeby twarz uległa drastycznemu postarzeniu, więc od razu rozpoznałam jej rysy.

Isabella także szybko mnie dostrzegła, wstała i przytuliła na powitanie.

– Jezu Lucy, tyle czasu minęło! – Ona również wydawała się szczęśliwa, że mnie widzi.

– Za dużo – zaśmiałam się.

Usiadłyśmy przy jednym ze stolików, zamówiłyśmy po kawie mrożonej oraz ciastku, a następnie przeszłyśmy do rozmowy.

– Jeju nawet nie wiesz, jak się cieszę, że udało mi się cię znaleźć – stwierdziła Latynoska. – Kompletnie zapomniałam wasze nazwiska, więc nie mogłam was znaleźć na Facebooku, nie miałam numerów telefonu ani niczego, co by mi pomogło. Potem już się poddałam, aż przedwczoraj przeczytałam artykułu o tobie, jak uratowałaś tę starszą panią w Maladze. Od razu poznałam cię po zdjęciu i skorzystałam z tego, że podali twoje pełne dane.

– Wiesz, że ja i Edward też cię szukaliśmy – powiedziałam z uśmiechem. – Przez te dwa lata szkoły i później również, jednak nie przewidzieliśmy, że zmieniłaś nazwisko.

– To mogło nieco utrudnić sprawę – przyznała. – Ale postanowiliśmy z Benem wziąć ślub od razu po zakończeniu szkoły. Nie chcieliśmy czekać. A ty i Edward? W końcu coś z tego wyszło? I wiesz, jak tam ma się Max?

– Ja i Edward... no cóż, jesteśmy razem, ale na razie bez ślubu. Chcemy jeszcze trochę poczekać. – Kelnerka przyniosła nam nasze zamówienia, więc mogłam już wziąć łyk swojego napoju.

– A jego matka? Nie była czasem... hmm... nieco konserwatywna?

– Nienawidzi mnie. – Isabella na to oświadczenie niemal zachłysnęła się swoim ciastkiem.

– Naprawdę?

– Tak. Nazywa mnie wyuzdaną poganką. Ale spotkania rodzinne są dzięki temu bardzo ciekawe. A co do Maxa, to chyba stara się robić coś w polityce. On... poprosił wtedy, żeby wymazali mu wspomnienia, więc nas nie pamięta. Dlatego uznaliśmy z Edwardem, że nie ma sensu próbować się z nim skontaktować.

– No tak. Biedny Max – westchnęła Latynoska. – A powiedz mi, co ty w ogóle robisz tu, w Hiszpanii? Bo mieszkacie teraz z Edwardem w Stanach, co nie?

– Tak, w Nashville. A co do mojego pobytu tu, to jedna z moich koleżanek ze studiów stąd pochodzi i mnie do siebie zaprosiła na tydzień. A ty mieszkasz w Maladze na stałe?

– Tak. Ben dostał tutaj ofertę pracy, od razu po studiach, więc zdecydowaliśmy się przeprowadzić. Ja jako nauczycielka matematyki też coś znalazłam i jakoś sobie radzimy.

– Zostałaś nauczycielką? – spytałam z uśmiechem. Nigdy nie myślałam, że Isabella zdecyduje się na taki zawód, jednak wydawało mi się, że nawet do niej pasował. – Ja poszłam na psychologię, a Edward obecnie robi specjalizację z kardiochirurgii. Myślałam przez jakiś czas nad botaniką, jednak umysł ludzki chyba mnie trochę bardziej fascynował.

– Cieszę się, że wam się wszystko ułożyło. Po tym, jak wyjechaliście, zastanawiałam się, jak się potoczyły wasze losy.

– A... jak w Akademii? – instynktownie ściszyłam nieco głos. – Działo się coś później? No wiesz, ktoś umarł...?

– Z czego pamiętam, to nikt. – Nie czuła się zbytnio komfortowo w tym temacie, uciekała wzrokiem. – Skończyłam tę szkołę, tak samo Ben czy mój młodszy brat. I nie przypominam sobie, żeby znowu coś się działo, jednak...

– Co? – Nachyliłam się bliżej.

– Zabrali mi mój tablet i nigdy nie zwrócili. A to on blokował ich magię...

Siedziałyśmy w ciszy przez kilka kolejnych minut, rozkoszując się naszymi ciastkami i kawami mrożonymi. Według mnie konfiskacji tabletu mogła oznaczać tylko jedno, lecz nie chciałam wypowiadać swoich myśli na głos. Nawet jeśli Isabella pewnie miała podobne.

– A więc... – zaczęła Latynoska po jakimś czasie.

– Pewnie o nim zapomnieli – skłamałam ze sztucznym uśmiechem. Moja rozmówczyni od razu zrozumiała, że zdecydowałam się nie podejmować znowu tematu. Wydawała się wdzięczna. – Naprawdę cieszę się, że udało nam się spotkać.

– Ja też, słuchaj, jeśli byś chciała, to możecie kiedyś odwiedzić z Edwardem mnie i Bena – zaproponowała, szczerząc białe zęby.

– Chętnie. Tak samo wy, macie zawsze do nas zaproszenie.

O dziwo znajdywałyśmy dużo tematów do rozmowy i przegadałyśmy całe trzy godziny, a potem obiecałyśmy sobie trzymać kontakt. Wiedziałam, że Edward także bardzo się ucieszy. Gdy mu powiedziałam, że umówiłam się z Isabellą, kazał mi streścić całe spotkanie i namawiać ją, żeby wybrała się do nas.

Nie wracałyśmy już do konwersacji o szkole. Edwardowi później również nie powiedziałam, iż o niej rozmawiałyśmy. Niektóre tematy jednak lepiej umieścić głęboko w pamięci i ich zbytnio nie rozkopywać. To, co się zdarzyło w Akademii Róż, powinno na zawsze pozostać naszą tajemnicą. 

Akademia RóżOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz