Rozdział 24

196 24 2
                                    

Serafina

Ubrałam na siebie długą do ziemi sukienkę z czerwonego jedwabiu, obszywaną czarnymi tasiemkami. Miała dość głęboki dekolt, jednak liczyłam, że nie wywalą mnie przez to z sali. Nie spodziewałam się znaleźć na targach żadnego wyzywającego ubrania, więc gdy tylko zobaczyłam ten strój hrabiny Draculi, postanowiłam go wziąć.

Aby dopełnić całość, przywdziałam ciemne, aksamitne rękawiczki, a na nogi założyłam czarne, wysokie koturny, dzięki którym mogłam na jeden wieczór stać się parę centymetrów wyższa.

Moja współlokatorka, Jul, wyszła z pokoju jakiś czas przede mną. Ona, tak jak dość duża część uczniów, na imprezę wybrała się z partnerem.

Ja zazwyczaj szłam z Eddiem, jako z przyjacielem, ale w tym roku niezbyt wypadało go zaprosić. Oddaliliśmy się trochę od siebie, a jedną osobą, z którą chciałabym iść, był Merchant. Jak na złość, z nim również nie mogłam się tam pojawić. Zostało mi tylko wybrać się samotnie.

Zaraz po moim wkroczeniu do odpowiedniej sali, jakaś dziewczyna poczęstowałam mnie cukierkami. Wzięłam sobie jednego i od razu połknęłam, a następnie na mojej twarzy zawitał grymas. Cukierek okazał się nieznośnie kwaśny. Pewnie był cytrynowy.

Pokręciłam się jakiś czas na parkiecie, potańczyłam z przypadkowymi ludźmi, lecz gdy wypatrzyłam Edwarda oraz Izzy, natychmiast do nich podeszłam.

- I jak się bawisz na swoim pierwszym Halloween w tym roku? - zwróciłam się do dziewczyny, jako że od paru dni mój najlepszy przyjaciel, bądź były najlepszy przyjaciel, praktycznie ze mną nie gadał, jedynie podejrzliwie się przypatrywał.

- Zadziwiająco dobrze - zaśmiała się. - Muzyka jest nawet przyjemna, partner też do przeżycia... chociaż gdzieś go zgubiłam... - Kiedy sobie to uświadomiła, od razu ogarnęło ją zaniepokojenie. - Chyba będę musiała was na chwilę przeprosić.

Latynoska odeszła, a ja zostałam sam na sam z Eddiem.

- Cześć - burknął niechętnie.

Objęłam go wzrokiem. Przebrał się za czarodzieja, nosił czarną szatę z kapturem, a w ręce trzymał drewnianą różdżkę.

- Hej. - Skupiłam swój wzrok na jakimś przypadkowym punkcie. - A jak ty się bawisz?

- Całkiem nieźle - stwierdził krótko.

- Ja też - uznałam.

Staliśmy obok siebie w niekomfortowej ciszy, żadne z nas ewidentnie nie wiedziało, o czym może porozmawiać z drugim.

Po bardzo niekomfortowej minucie obok nas pojawiła się dziewczyna w różowym stroju księżniczki, przynajmniej na to wskazywała złota korona na głowie. Na początku jej nie poznałam, jednak pod dużą warstwą makijażu skrywały się znajome rysy. Allie.

Nie czułam już do Edwarda tego, co kiedyś, ale nie zmieniało to mojego nastawienia do jego ex. Głupia suka.

- Edward, dałbyś się wyciągnąć na jeden taniec? - spytała, a jej głos ociekał nadmiarem słodyczy.

Blondyn popatrzył się najpierw na mnie, potem na nią, a następnie znowu na mnie.

- Chętnie - odrzekł z wahaniem.

Ruszyli razem na parkiet, zostawiając biedną mnie samej sobie. Dobrze, że chociaż Adrien dzięki temu mógł niezauważenie podejść.

Do miejsca, w którym stałam, kolorowe światła dyskotekowe dochodził raz na jakiś czas, co sprawiało, że najczęściej otaczał mnie półcień. A ja nie widziałam najlepiej w ciemnościach, więc gdy poczułam na swoim ramieniu rękę, podskoczyłam ze strachu.

Akademia RóżOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz