Rozdział 50

153 23 2
                                    

Lucy

Następnego poranka obudziło mnie dopiero szturchnięcie Maxa. Na początku całkowicie zapomniałam o wydarzeniach poprzedniej nocy, jednak wspomnienia uderzyły mnie po kilku sekundach.

Popatrzyłam się pytająco na chłopaka, a on ze smętnym wyrazem twarzy wzruszył ramionami.

– Dopiero wstałem – poinformował mnie, po czym wstał i się przeciągnął. – Chciałem się zapytać, czy wierzysz, że naprawdę nam się udało... ale lepiej nie chwalić dnia przed zachodem słońca.

Także się podniosłam i powoli ruszyłam za brunetem w kierunku schodów, a następnie wyjścia. Zauważyłam, że jego humor od wczoraj się polepszył, co mnie dość ucieszyło. Najwyraźniej poczucie jakiejkolwiek sprawiedliwości dodało mu sił.

Otworzyliśmy drzwi, lecz nie zdołaliśmy przejść przez próg. Zatrzymało nas potężne uderzenie wiatru, niosącego miliony płatków śniegu. Jak najszybciej zamknęliśmy wejście.

– No to jesteśmy uziemieni w szkole – westchnął Max.

– Niezupełnie. – Odezwał się znajomy głos za nami.

– Ede? – Obróciliśmy się gwałtownie.

Obdarowała nas zmęczonym uśmiechem.

– Wczoraj niektórzy z nas lekko przesadzili i namieszali z pogodą. Dlatego do domu wrócicie dopiero jutro. Ale dzisiaj nie ma lekcji.

Ten ostatni komentarz wcale nas nie zainteresował. Pewnie i tak byśmy nie poszli na zajęcia.

– A uczniowie? Jak wrócili wczoraj z imprezy? Kto ich pilnował? – Nagle spłynęła na mnie fala energii, którą zamierzałam wykorzystać na poznanie szczegółów wydarzeń poprzedniego dnia.

– Zostawiliśmy jednego z naszych i on się wszystkim zajął. Wasi przyjaciele też są bezpieczni, czekają na was w Czarnej Róży. Mogę was do nich zabrać od razu.

Zdobyłam się na uśmiech.

– Chodźmy. 

Akademia RóżOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz