Rozdział 36

171 25 0
                                    

Lucy

Nauczyciel wpatrywał się w nas intensywnie.

– Nie mogę wam nic powiedzieć – westchnął. – Obowiązuje mnie przysięga milczenia.

– Nie możesz nam nawet powiedzieć, czym jesteście? – spytał Edward bez ogródek. Nie zauważyłam, kiedy przeszedł z Merchantem na ty.

– Myślałem, że zdążyliście się już domyślić. – Zmierzył nas wzrokiem. – Niedługo zaczniemy przerabiać mitologię celtycką. Skojarzcie fakty.

Wyszedł, nic nie dodając.

Szybko się za nim ewakuowaliśmy. Zamknęliśmy za sobą drzwi, miałam wrażenie, że wszyscy wokół przypominali bardziej lunatyków, niż trzeźwych ludzi, lecz trudno było mi się im dziwić. Widok ciała Lanette również mną wstrząsnął, ale dzięki wcześniejszym wydarzeniom wytworzyłam sobie pewną odporność.

Zeszliśmy z piętra, a na dole czekała na nas bibliotekarka, która od razu spróbowała objąć całą naszą czwórkę w pocieszającym uścisku.

Pozostaliśmy z nią w tej dość niezręcznej pozycji przez kilka minut, aż w końcu pani Daisy nas wypuściła. Otarła oczy, chociaż nie dostrzegłam w nich łez, a następnie ruszyła do zaplecza biblioteki.

Podeszłam do najbliższego fotela i opadłam na niego, a dopiero po chwili zauważyłam, że nikt oprócz mnie się nie poruszył. Edward i Isabella stali ze smętnymi minami, a Max patrzył się w przestrzeń, od jakiegoś czasu dusząc w sobie wszystkie emocje.

Patrząc na ich reakcję i pamiętając zachowanie, gdy ich poznałam, zaczęłam się zastanawiać, jak te wydarzenia wpływały na psychikę moich nowych przyjaciół. Najwyraźniej nauczyciele postanowili wybijać ich po kolei. O dziwo wydało mi się to o wiele bardziej okrutne, niż zabicie wszystkich na raz. Ciekawiło mnie, czy zastanawiali się już, które z nich będzie następne. I, czy skoro od niedawna również należałam do ich grupki, też powinnam się obawiać bycia na celowniku.

Czekaliśmy z niemal wyczuwalnym napięciem, wiszącym w powietrzu. Przerwał je dopiero Edward, który powoli do mnie podszedł i usiadł na sąsiednim fotelu.

Oddychał miarowo, tak jak reszta starał się zachować spokój. W końcu nie wytrzymał ciszy i nachylił się do mnie, pytając szeptem:

– Co, według ciebie, powinniśmy teraz zrobić?

Zanim odpowiedziałam, spojrzałam w stronę Izzy i Maxa. Zdawali się nie zwracać uwagi na naszą rozmowę, oboje stali, zatopieni w swoich myślach.

– Merchant wspominał o mitologii celtyckiej. Kazał skojarzyć fakt – zastanawiałam się na głos, lecz zarazem trudno było mi się skupić i nic nie wymyśliłam.

– Oprócz tego, że jesteśmy w Anglii, nie wiem, co ta szkoła mogłaby mieć wspólnego z mitologią celtycką – stwierdził ze zrezygnowaniem.

W tym samym czasie zza drzwi zaplecza wyłoniła się bibliotekarka, trzymająca w rękach cztery, różnokolorowe książki, ułożone jedna na drugiej.

– Zobaczmy więc, co ma nam do pokazania pani Daisy – dodał, podnosząc się i podchodząc do kobiety, żeby odebrać od niej tomy.

Pani Daisy uśmiechnęła się do niego smutno i wymamrotała, że zostawi nas już samych. Edward podziękował jej za wszystkich.

Dopiero kiedy wyszła, ja także wstałam i ruszyłam w kierunku Isabelli.

– Chyba powinnaś iść do pokoju – zaproponowałam jej łagodnie. – Mogę cię odprowadzić.

Akademia RóżOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz