Rozdział 6

528 40 8
                                    


Isabella

W sobotę obudziłam się ze świetnym humorem. Czułam się taka żywa, szczęśliwa. Wreszcie znalazłam sobie prawdziwe przyjaciółki, sama szkoła też mi się dość podobała. Miałam nawet fajne zajęcia i nauczyciele też byli spoko. Chociaż niektórzy, jak na przykład pani Archer, wydawali się ździebko podejrzani.

Jako że miałam weekend, a co za tym szło – dwa dni wolne, to postanowiłam dokończyć lekcje, które zaczęłam robić poprzedniego wieczoru. Wstałam ze swojego łóżka i zobaczyłam, że drugie stało puste. Lanette pewnie jak zwykle obudziła się szybciej i wyszła zająć łazienkę.

Uznałam, że poczekam, aż wróci i wtedy sama pójdę na poranną toaletę. W międzyczasie usiadłam do biurka i zabrałam się za zadania z matematyki.

Po pierwszej lekcji czułam się zagubiona, nie ogarniałam tych równań, jednak Lanette od razu zaoferowała mi pomoc i po całym tygodniu siedzenia z nią, zaczynałam wszystko rozumieć. I teraz umiałam rozwiązać wszystkie ćwiczenia sama.

Moja współlokatorka przyszła dokładnie, gdy ja skończyłam. Pochwaliłam się jej moją pracą, a ona od razu stwierdziła, że musi ją sprawdzić, żeby upewnić się, czy jej korepetycje dają jakieś rezultaty. Uśmiechnęłam się i skierowałam do łazienki.

Po powrocie razem zeszłyśmy na śniadanie. Zajęłyśmy miejsca przy naszym stoliku. Usiadłam pomiędzy Lanette i Benem, naszym rówieśnikiem. Chodziłam z nim na fizykę, a Lanette na zajęcia ze zwierzętami.

Nie zdążyłam się jeszcze bliżej poznać z chłopakiem, jednak raz czy dwa rozmawialiśmy. Wciąż z tyłu głowy przypominała mi o sobie niechęć do płci męskiej, lecz nie chciałam wyjść na nietowarzyską. Nawet Lanette z nim normalnie gadała, dlatego też postanowiłam się przełamać.

–Ben czy sprawdziany z matematyki i fizyki są bardzo trudne? Czy raczej na poziomie zadań domowych? – spróbowałam zagaić rozmową, jednocześnie parząc sobie herbatę.

– Zależy od nauczyciela. Clerk jest cholernie wymagający, ale Gear daje dość proste. Wystarczy się systematycznie uczyć – poinformował mnie z uśmiechem.

– Jak dobrze, że mam z Gearem i fizę i matmę – ucieszyłam się.

Lanette nie była taka zachwycona, jako że nie chodziłyśmy razem na fizykę i ona ją miała z Clerkiem.

– Ale wygląda na takiego miłego – powiedziała z delikatnym grymasem.

– Tacy tutaj są najgorsi – ostrzegł nas chłopak, częściowo żartując. – Zmieniając temat, chyba coś się stało, bo pan Merchant chodzi od rana poddenerwowany.

Adrien Merchant to drugi opiekun naszego domu czy tam Róży. Zajmował zaszczytne miejsce najprzystojniejszego z nauczycieli. Dwudziestopięciolatek, dobrze zbudowany, z czarnymi jak smoła włosami oraz lekkim zarostem. Ponad połowa uczennic podobno się w nim podkochiwała. Nie dziwiłam im się, był bardzo przystojny. Nawet Nari żaliła nam się, jak bardzo zazdrości, że mieszka on z nami w jednym budynku. Tak naprawdę rzadko go widywaliśmy, więc ten fakt raczej nie powiększał naszych szans. Jeśli jakiekolwiek by istniały.

– Dzisiaj widziałam, jak się kłócił z panią Archer – odezwała się Courtney, wysoka brunetka, która siedziała naprzeciwko mnie.

– Ale Court, oni często mają jakieś sprzeczki – stwierdziła Sam, jej najlepsza przyjaciółka. W naszym roczniku z Czarnej Róży do szkoły uczęszczała tylko nasza piątka. Ben śmiał się, że przez te wszystkie lata zawsze była ich trójka, a tu nagle zjawiłyśmy się my i ich grono wzrosło prawie dwukrotnie. W ciągu jednych wakacji. Dość się z tego ucieszyli i naprawdę miło nas przyjęli. Zapewnili, że w razie czego zawsze możemy na nich liczyć i pytać o radę.

Akademia RóżOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz