Rozdział 34

189 25 1
                                    

Lanette

Odkąd w poniedziałek Isabella postanowiła porzucić nasze śledztwo, praktycznie przestałyśmy rozmawiać. Porozumiewałyśmy się jedynie w sprawach ważnych, a takie się pojawiały, jako że funkcjonowałyśmy w tym samym pokoju.

Zazwyczaj po prostu zadawałyśmy pytania oraz na nie odpowiadałyśmy, używając jak najmniejszej ilości słów i akcentując je, przynajmniej według Maxa, kropką nienawiści.

Mimo to uważałam, że ja byłam częściowo usprawiedliwiona. Oczywiście Isabella miała prawo podejmować własne decyzje, ale nie powinno się rezygnować z dochodzenia w samym środku jego trwania. Jeśli coś ją męczyło, w każdym momencie mogła pogadać ze mną, z Edwardem, Maxem czy nawet Lucy. A ona postanowiła się poddać. Zawiodła mnie, my także przeżywaliśmy wszystko, co się wydarzyło, ale podejmowaliśmy ryzyko i dalej próbowaliśmy zrobić cokolwiek.

Przez pierwszy tydzień ciszy Latynoska przesiadła się do stolika Courtney na czas lunchu. Podczas śniadań i obiadokolacji w Róży najzwyczajniej udawałyśmy, że ta druga nie istnieje. Nigdy wcześniej aż tak się nie pokłóciłyśmy, nie czułam się dobrze z naszym zachowaniem wobec siebie, ale zarazem nie widziałam innego wyjścia. Nie zamierzałam rezygnować ze swoich racji. Niestety, moja współlokatorka również.

O dziwo ostatecznie tylko ja zostałam wrogiem dla Isabelli, z resztą normalnie gadała. Może rzadziej niż wcześniej, ale wciąż. Choć prawdą było, że oni nie obwiniali jej jak ja.

Po dziewięciu dniach, które nie należały do najprzyjemniejszych, nagle do naszego pokoju wparował Max. Zastał nas milczące, co przestawało już wszystkich dziwić. Ja czytałam książkę, wypożyczoną poprzedniego dnia w bibliotece, a Izzy trudziła się nad jakimś zadaniem z matmy. Chłopak przywitał się z nami obiema, nieco speszony sytuacją, pomimo dość długiego czasu jej trwania. Potem podszedł do mnie i poprosił o rozmowę sam na sam.

Zgodziłam się z wahaniem. Wstałam i wyszłam za nim, a mojej uwadze nie uszła wymiana spojrzeń pomiędzy chłopakiem i Isabellą. Zastanawiało mnie, o co mogło chodzić, jednak nie dałam po sobie poznać zdziwienia.

Wyprowadził mnie na korytarz, na dwór niestety nie mógł, z powodu paskudnej pogody. Mówiąc szczerze, podziwiałam go za to, że przyszedł do Czarnej Róży podczas ulewy. Ja bym nie ryzykowała przeziębieniem, droga do szkoły i z powrotem w zupełności mi wystarczała.

Zeszliśmy w dół po schodach i skierowaliśmy się do ciemnego salonu, gdzie korzystając z braku tłumów, rozsiedliśmy się na kanapach. Na szczęście, za biurkiem również nie stał żaden opiekun, więc mogliśmy pogadać bez stresu.

– To? – zaczęłam, chcąc, by wyjawił mi powód, dlaczego wyrwał mnie z książkowego świata.

– Lanette... – uroczyście wymówił moje imię, a ja od razu poczułam obawę, związaną z resztą wypowiedzi. – Czy wybrałabyś się ze mną, a także Isabellą i Benem na podwójną randkę?

Popatrzyłam się na niego, prawdopodobnie wytrzeszczając oczy bardziej niż kiedykolwiek. Sama randka nie wydawała mi się dobrym pomysłem, a co dopiero podwójna, z Izzy.

– Max, obawiam się, że...

– Słuchaj, wszystko sobie przemyślałem. Izzy na pewno się zgodzi, jeśli my pójdziemy razem. A czy ty nie chciałaś czasem, żeby spotykała się z Benem? No weź, nie mów mi, że przestałyście się przyjaźnić i już cię ona nie obchodzi.

Nie mogłam powiedzieć, że nie miał racji. Pomimo tak zwanych fochów, które obie strzelałyśmy, wciąż mi na niej zależało, była moją pierwszą prawdziwą przyjaciółką. A ona i Ben tworzyliby świetną parę.

Akademia RóżOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz