9

1.3K 77 2
                                    


   W kuchni Weasley'ów panowała napięta atmosfera. Wszyscy siedzieli sztywno na swoich krzesłach wpatrując się w spokojną jak zawsze twarz dyrektora. Nikt nie wiedział, co zaraz usłyszy, ale wiadome było, że znów przegrali kolejną bitwę. Żaden z mugolaków, których mieli odbić z rąk Śmierciożerców nie przeżył. Dodatkowo ponieśli wielkie straty.
- Voldemort - powiedział w końcu przygaszonym głosem - postanowił połączyć swoje siły - rozejrzał się jakby spodziewał się być świadkiem kolejnej dzisiejszego wieczoru awantury. Widząc, iż jednak żaden z zebranych nie śmie mu przerwać kontynuował. - Odwiedził pewne więzienie, o którym pewnie wielu z was słyszało, tam dobił pewnego rodzaju targu... Od teraz współpracuje z Grindelwaldem.

        Wszyscy obecni członkowie zakonu patrzyli na Albusa Dumbkedore'a z przerażeniem wypisanym na twarzy. Nikt nie odważył się przerwać panującej w pomieszczeniu ciszy. Nikt nie odważył się wypowiedzieć głośno nurtujące ich pytania. Gdyby ktoś wszedł teraz o pomieszczenia stwierdził by zapewne, iż właśnie ktoś umarł, a oni upamiętniają go minutą ciszy. W końcu po tych paru minutach, które w ich odczuciu wydawały się być niekończącymi się godzinami Harry spojrzał na Dumbledore'a i spytał się:
- Nie rozumiem profesorze, przecież pan pokonał Grindelwalda... Jakim cudem więc on...?
- Harry, ja pokanałem Grindelwada, a nie go zabiłem. Przez ostatnie dekady był zamknięty w Nurmengardzie, ale doskonale wiemy, można uciec nawet z Azkabanu, a miejąc za sojusznika samego Voldemorta... Chyba sam rozumiesz Harry, że to nie było nic trudnego - Dumbledore westchnął. - Z kolei trudnym będzie stawienie czoła im dwóm, dlatego musimy jak najszybciej poszerzyć swoje szeregi, znaleźć nowych szpiegów i umocnić obronę. Teraz najważniejsze jest to abyśmy zdobyli choć minimalną przewagę, ale żeby tak się stało najpierw musimy bardzo ciężko pracować. Ufam, że wszyscy doskonale wiedzą co mają robić. Kto nie dostał zadania na ostatnim zabraniu lub już je wykonał niech stawi się do mnie dzisiaj wieczorem. Na dzisiaj to na tyle, życzę miłego dnia - i zniknął.
Członkowie Zakonu Feniska wypuścili z płuc powietrze z głośnym świstem i gdy tylko wiadomość o Grindewaldzie do nich dotarła zaczęli przekrzykiwać się nawzajem w ewentualnych spiskach Voldemorta i jego planach. Hermiona poczuła zimne powietrze na swoim karku, przeszedł ją dreszcz. Odwróciła się na pięcie i spojrzała prosto w czarne, chłodne oczy profesora Snape'a.
- Jutro o szóstej trzydzieści w moim gabinecie Grenger - syknął i wszedł do kominka razem z profesor McGonagall i panią Hoch znikając w zielonych płomieniach.
Dziewczyna spojrzała na zegarek dochodziła dopiero dziewietnasta, miała jeszcze czas, uśmiechnęła się i postanowiła zapoznać się lepiej z kasztanowłosą* córką Syriusza, która siedziała cicho przy matce. Podeszła do niej i usiadła po jej prawej stronie.
- Cześć jestem Hermiona G...
- Wiem kim jesteś, tata nie mógł się ciebie nachwalić, gdy przyjechał - przerwała jej zielonooka. - Rozalie Black.
- Nie znamy się za dobrze, więc pomyślałam, że może byś została u nas na noc? - zaproponowała. - Poplotkowałybyśmy, zrobiłybyśmy sobie piżamaparty. Tylko ja, ty i Ginny.
- Wątpię, żeby mama się zgodziła - powiedziała Rozalie przeczesując włosy. - Tata pewnie by się zgodził, ale mama i ciotka są przewrażliwione.
-Ciotka? - spytała zdziwiona Hermiona.
- Tak, profesor McGongall - odpowiedziała roześmiana.
- No tak, zapomniałam - powiedziała speszona Hermiona.
- Rozalie, musimy już iść ciocia na nas czeka, a wujek mówił że ma jakąś niespodziankę - Syriusz stanął za nimi. - Cześć Hemiona.
- Cześć Syriusz - odpowiedziała Hermiona uśmiechając się.
- Tato, będę dzisiaj nocować u wujka Aberfortha z Ronem i Harry'm - powiedział Braian wychodząc z chłopakami z kuchni Weasley'ów.
Clary spojrzała zaskoczona na męża.
- Rozalie, a ty nie chcesz spędzić czasu z dziewczynami? - spytała Syriusz.
- Syriusz, Aberforth mieszka blisko z resztą doskonale wiesz, że i tak nie powinniśmy mu pozwolić - powiedziała oburzona Calry. - Z resztą jak tylko skończą się wakacje wracają do swojej szkoły.
- Nie mogą pójść do Hogwartu? Minerwa była by zachwycona.
- Ciotki pomysłem było aby wrócili...
- Clary wiesz jakie nastawienie ma do tego Minerwa. Ale może dziewczyny przyszły by do nas?
Clary westchnęła i skinęła niechętnie głową.  

Klątwa skutkiem miłości||KorektaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz