6

1.4K 92 9
                                    

Hermiona z duszą na ramieniu biegła w stronę lochów. Zaspała. Była pewna, że profesor będzie zmęczony i zbyt słaby, żeby mogła do niego przyjść o 6. Obudziła ją dopiero profesor Hooch, której słowa nie wskazywały na dobry humor Snape'a. Zdążyła się od tego odzwyczaić, sześć dni spędzonych na słodkim leniuchowaniu na hamaku, czytaniu kolejnych, grubych książek i pomaganiu pani Weasley, zdecydowanie sprawiło, że straciła poczucie czasu i się rozleniwiła. Zapukała do drzwi, biorąc głęboki oddech i modląc się w duchu o przetrwanie tych kolejnych, kilku godzin.
- Wejść - usłyszała ochrypły i wściekły głos.
Uchyliła niepewnie drzwi i weszła do środka. Mistrz Eliksirów stał w swoich rozłożystych szatach nad kociołkiem. Uderzyła ją znajoma woń ściętej trawy, pergaminów i pasty do zębów.
- Amortencja? Myślałam, że Dumbledore kazał panu uwarzyć potrzebne Zakonowi eliksiry...
- Czy twoja pusta główka jest w stanie zrozumieć, że w tej wojnie nikt nie gra fair play?
- A-ale to okropne. Tak nie można... - zaprotestowała, nie chcąc nawet sobie wyobrażać, co muszą czuć ofiary.
- Granger, czy ty jesteś naprawdę taka głupia, czy tylko taką udajesz? Voldemort używa dużo okropniejszych rzeczy niż amortencja, cruciastusy czy nawet Avada Kedavra. Istnieją gorsze klątwy oparte na bazie miłości. Gdybyś była tak inteligentna jak mówią byś to wiedziała. A teraz bierz się za robotę i dla odmiany siedź cicho - syknął nawet na nią nie patrząc.
- Ale...
- Rozmawiam tylko z dorosłymi czarodziejami i tylko tymi, którzy posiadają mózg, albo chociaż rozum. Niestety nie zaliczasz się do żadnej z tych grup więc się zamknij Granger.
Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale jej przerwał.
- Minus 5 punktów od Gryffindoru.
- Za co? Nie może pan! - zaprotestowała.
- Za dyskusje z nauczycielem i minus 15 za spóźnienie - wzruszył ramionami nieustannie mieszając w kociołku.

Hermiona postanowiła, że najlepiej będzie jeśli się już więcej nie odezwie. Usiadła tam, gdzie zawsze i zaczęła pracować nad szyfrem, była pewna, że coś miało wydarzyć się w samo południe, ale motyli mrok... to nie miało sensu. Motyli mrok... Otworzyła jedną z ksiąg, które dała jej profesor McGonagall. Nic tam nie znalazła, wszędzie pisano o blasku, kolorze, dobroci motyli, ale nigdzie nie było nawet wzmianki o motylim mroku, nic co mogło by ją naprowadzić. Postanowiła pójść dalej - pełni złe moce. Jedyne co przyszło jej do głowy to pełnia księżyca, śmierciożercy i wilkołaki. Nie mogła nic znaleźć w książkach, na pomoc Snape'a nie miała, co liczyć... Wiedziała, że bez pomocy nie rozwiąże tego szyfru. Wstała, zabrała swoje notatki i wybiegła z gabinetu nie zwracając uwagi na krzyki profesora:

- Granger wróć tu! Wracaj tu natychmiast! Ty mała idiotko, nie możesz latać sobie od tak po Hogwarcie! GRANGER!!!

Ale ona już go nie słyszała biegła po schodach na górę zastanawiając się, do którego nauczyciela pójść zgłosić się o pomoc. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że prawie żadnego z profesorów tu nie ma. Nie wiedząc za bardzo, co ma teraz zrobić i nie chcąc narazić się na krzyki Mistrza Eliksirów postanowiła udać się do opiekunki jej domu. Nie widziała jej odkąd dostała tego dziwnego ataku, sześć dni wcześniej. Dumbledore nie chciał nic mówić. Stanęła przed drzwiami do jej gabinetu, a co jeśli to było coś poważniejszego, niż mówił dyrektor? Może być teraz w Skrzydle Szpitalnym albo u siebie w domu. Nie miała pojęcia kto oprócz niej jest w zamku i mógłby jej pomóc. Westchnęła i tak nie miała nic do stracenia. Zapukała w ciemnobrązowe drzwi, ale odpowiedziała jej jedynie cisza. Zapukała jeszcze raz z nadzieją, że nauczycielka po prostu jej nie usłyszała za pierwszym razem. W tym momencie zauważyła, że w jej kierunku spokojnym krokiem zmierza Dumbledore.

- Dzień dobry, panno Granger - uśmiechnął się do niej przyjaźnie.

-Dzień dobry profesorze. Nie wie pan może, gdzie jest profesor McGonagall? - spytała z nadzieją w głosie.

- Nie ma jej dzisiaj w zamku. Rano pojechała razem z Kingsley'em do Ministerstwa, muszą coś załatwić - odpowiedział wyraźnie markotniejąc.

- Dla Zakonu? - spytała lekko zdziwiona, marszcząc czoło.

- Tak, dla Zakonu. Jeśli coś się stało możesz mi powiedzieć - uśmiechnął się do niej dobrodusznie. - Aczkolwiek profesor McGonagall powinna już wracać.

- To nie musi koniecznie być profesor McGonagall, - skoro jest w Ministerstwie, musi już czuć się lepiej, pomyślała. - Chciałam się spytać, czy... Co znaczy stwierdzenie szczypta motylego mroku? - spytała.

- Motyli blask oznacza życie, natomiast mrok... śmierć, bolesną śmierć, panno Granger - powiedział poważnym, ale wciąż spokojnym lekko melancholijnym głosem, co przypominało Hermionie profesor Trelawney w trzeciej klasie, skrzywiła się na tą myśl. -Szczypta motylego mroku znaczy tyle samo, co ból, który czuje ofiara podczas zadawania jej tortur, których skutkiem od samego początku miała być śmierć.

Hermiona zamarła. Wiedziała już, co znaczy szyfr, ale nie chciała przyjąć tego do wiadomości. Teraz cieszyła się, że nie spytała się o to Snape'a nie mogłaby słuchać tego z jego ust, jego głosem pozbawionym ludzkich uczuć... Co Voldemort i jego poplecznicy musieli mieć w głowach i jak bardzo zniszczeni musieli być w środku, aby robić takie rzeczy?, przeszło jej przez myśl.

- Coś się stało panno Granger? - spytał Dumbledore widocznie zaniepokojony jej nagłą zmianą. - Domyślam się, że ma to coś wspólnego z szyfrem, który ci dałem. Prawda?

Skinęła głową - Oni będą torturować ludzi w samo południe, w dzień pełni, żeby odkryć złe moce... Nie jestem pewna, o co dokładnie chodzi, panie dyrektorze... - powiedziała niepewnym głosem.

- Ale ja wiem drogie dziecko - jego postawa nagle się zmieniła, a spokój w migoczących niebieskich oczach zniknął, jego miejsce zajęła mieszanina niejasnych uczuć. - Idź szybko do Nory i powiedz Molly, że za pół godziny odbędzie się zebranie zakonu.

Hermiona skinęła tylko głową. Nie wiele myśląc weszła do gabinetu profesor McGonagall i weszła do kominka, nie zwracając uwagi na chaos jaki panował w pomieszczeniu i złotą obrączkę leżącą samotnie na komiku.


Klątwa skutkiem miłości||KorektaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz