10

1.1K 56 11
                                    

Hermiona i Ginny poszły spakować parę najważniejszych rzeczy, zawiadomiły panią Weasley, że dzisiaj będą nocowały u profesora Dumbledore'a i razem z Syriuszem teleportowały się do Dumbledore Manor. Hermiona otworzyła oczy od razu jak tylko poczuła, że odzyskała grunt pod nogami. Widok zaparł jej dech w piersiach. Mogła się spodziewać po Dumbledore'rze wszystkiego, ale to przerosło jej najśmielsze oczekiwania. Czuła się jakby znalazła się w środku pięknej baśni. Dom, a raczej zamek, okalał ogromny ogród z fantazyjnie obciętymi krzakami, można było zauważyć spacerujące dostojnym krokiem białe pawie. Na marmurowych rzeźbach, - które przypomniały Hermionie rzeźby antyczne- siedziała para zimorodków, a nad jedną z idealnie obciętych choinek latał mieniący się tysiącami barw koliberek.
- Witam panie w Dumbledore Manor - Syriusz uśmiechnął się szeroko i poprowadził dziewczęta wysokimi schodami do środka posiadłości. -Ciociu?! Clary?! - zawołał w progu.
- Już schodzimy! - odkrzyknęła mu Clary.
-Iskierka - ledwo Syriusz zdążył wypowiedzieć imię, a mała skrzatka ubrana w niebieską sukienkę wyglądającą jakby cała została zrobiona z małych kwiatków. Hermiona uśmiechnęła się do niej przyjaźnie, będąc zadowoloną, że chociaż tutaj traktują skrzaty przyzwoicie.
- Mogłabyś zanieść rzeczy naszych gości do ich pokoi?
Skrzatka skinęła głową i zniknęła razem z małymi torbami dziewczyn.
- Rozalie zaraz zejdzie, poszła wysłać list do Liama - Ginny i Hermiona spojrzały na siebie zdziwione, jeszcze nigdy nie widziały swojej nauczycielki transmutacji w mugolskim ubraniu, a już tym bardziej nie w spodniach. - Jadę z Clary na Pokątną, Albus chciał żebyś do niego przyszedł - zwróciła się do Syriusza, a tuż za nią pojawiła się Clary z Tonks. - Pandella! - przed Hermioną i Ginny pojawiła się druga skrzatka tym razem ubrana w prostą białą sukienkę. - Zaprowadź naszych gości do biblioteki i przynieś im kolację. Rozalie niedługo do was dołączy. Nie wiem czemu tak długo jej to schodzi - powiedziała Rozalie, spoglądając niepewnie na Syriusza.
*
Gdy Hermiona weszła do biblioteki zamrugała kilka razy oczami ze zdumienia. Było to ogromne pomieszczenie z kilku metrowymi regałami, zajmującymi całe ściany na obu piętrach. Niektóre księgi zamknięte były za szklanymi szybami. Był tu ogromny  kominek składający się z setek rzeźb, a na przeciwko niego stały dwa fotele oraz szezlong, przy których stał niewielki dębowy stół. Hermiona podeszła do niego i podniosła leżącą na nim starą i grubą książkę obitą w  czarną skórę ze złotymi literami składające się w napis:
Damnatorum Amore.
- Potępiona miłość - wyszeptała Hermiona.
- Mionka, widziałaś tego pieska? - Ginny przykucnęła przy małym mopsie, który przyglądał jej się zaciekawiony.
- Yhy - mruknęła Hermiona znad książki. Tekst był po łacinie, ale większość słów rozumiała, pisali tu o wielkich czarodziejach i jakiejś klątwie, o której nigdy wcześniej nie słyszała. Usłyszała jak otwierają się za nią drzwi, pomniejszyła szybko książkę i schowała ją do swojej kieszeni. Odwróciła się i zobaczyła przed sobą Rozalie.
- Przepraszam, że musiałyście tyle czekać, ale ten przeklęty ptak nie chciał mnie słuchać - powiedziała z grymasem niezadowolenia. - Co robimy?
*
Kiedy Syriusz wszedł do pokoju swojej córki, aby obudzić dziewczyny zastał tam prawdziwy poligon. Wszędzie porozrzucane były poduszki, a pierz z nich zaśmiecał całą podłogę, na łóżku pełno było okruszków po chipsach i babeczkach, a przy łóżku leżało kilka butelek piwa kremowego. Szafa dziewczyny z kolei otwarta była na oścież, a jej zawartość obecnie znajdowała się w najróżniejszych miejscach pokoju. Rozejrzał się za dziewczętami, Rozalie leżała pod łóżkiem, tak że wystawała spod niego jedynie jej kasztanowa czupryna, Ginny spała smacznie skulona na szczycie szafy, a Hermiona z kolei leżała na parapecie mrucząc pod nosem o seksownych pośladkach profesora Flitwicka.
- Co tu się na Merlina działo? - spytał sam siebie, kręcąc teatralnie głową.
- Syriusz niech one się pospieszą, Severus nie będzie zadowolony jeśli Hermiona się spóźni - usłyszał ponaglający głos żony, dobiegający gdzieś z drugiego końca korytarza.
   Westchnął i zaczął budzić dziewczyny. Hermiona wstała i przetarła oczy, była cała obolała od spania na parapecie.
- Która godzina? - spytała zaspanym głosem.
- W pół do dziewiątej...
Hermiona spojrzała na Syriusza przerażona. Wstała na równe nogi i podbiegła do swojej torby, odtworzyła ją pośpiesznie i...
- Co to jest? - spytała widząc w środku ciuchy pani Weasley.
- Musiałaś pomylić torby - powiedziała Ginny zaglądając jej przez ramię.
- Pożyczę ci coś - Rozalie wstała i podbiegła do swojej szafy, wyciągnęła z niej parę czarnych szortów i czerwoną koszulę, wiązaną na boku i na ramiączka.
- Dzięki - powiedziała Hermiona biorąc od dziewczyny ciuchy i znikając za drzwiami łazienki. Kiedy z niej wyszła wszyscy byli już na dole w jadalni. Zabrała ze stołu tosta i żegnając się wskoczyła do kominka. Wylądowała w gabinecie profesor McGonagall, rozejrzała się dookoła, ale nigdzie jej nie było, wzruszyła ramionami i pobiegła do lochów. Zapukała do drzwi i nie czekając na zgodę weszła do pracowni profesora Snape'a. Podniosła wzrok na swojego nauczyciela szykując się na krzyki, ale zamiast tego zobaczyła Malfoy'a wymachującego dłońmi przed Snape'em.
- Widzę, że panna Granger raczyła do nas dołączyć - powiedział ledwo powstrzymując ziewanie. - Draco, zostaw nas samych.
Blondyn spojrzał na dziewczynę z obrzydzeniem i wyminął ją w drzwiach trącając ramieniem.

- Panno Granger, ma pani chyba coś, co nie należy do pani. Profesor McGonagall szukała tego cały poranek... - powiedział od niechcenia, Hermionie serce podskoczyło do gardła, nie wiedziała o co mu chodzi, dopiero po chwili przypomniała sobie o książce znajdujące się w kieszeniach spodni. - Nie powinnaś była tego czytać i szczerze mówiąc nie mam pojęcia jak znalazła to profesor McGonagall, ale jeśli to nie znajdzie się w gabinecie dyrektora dopóki nie wróci z Ministerstwa, obie będziecie miały kłopoty. Dyrektor nie jest w złym humorze.

-Profesor Dumbledore w złym humorze? - prychnęła nie wiele myśląc.

- Wyobraź sobie Granger, że tego człowieka bardzo łatwo wkurzy pewna osoba, która, podobnie do ciebie ma wodę w głowię zamiast rozumu.

- Na kim jeszcze ciąży ta klątwa, nie licząc profesora Dumbledore'a i Voldemorta? - spytała prowadzona przez zżerającą ją ciekawość.

- Na nikim - warknął - nie powinnaś była tego czytać. Powinienem wyczyścić ci pamięć.

- Więc czemu pan tego nie zrobi?

- Bo teraz jesteś w pewnym sensie powiernikiem tajemnicy, o której Voldemort nie może się dowiedzieć, o której nikt nie może się dowiedzieć, ja sam wiem nie wiele więcej, zobaczymy, czy zdasz test. A teraz idiotko idź do McGonagall, życzę powodzenia, pod adres tego kto zabrał tą książkę słała takie klątwy i przekleństwa, o których istnieniu nawet ja nie wiedziałem.. Gdybym powiedział, że jest wściekła było by to wielkie niedomówienie... Cóż na twój pogrzeb może założę coś w odcieni ciemnej zieleni? - to ostatnie powiedział jakby do siebie. - Jak wrócisz, o ile wrócisz, masz do przygotowania kilka trucizn i testerów, radziłbym się pośpieszyć..

Jakby ktoś nie widział jak wyglądają białe pawie:

Jakby ktoś nie widział jak wyglądają białe pawie:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Klątwa skutkiem miłości||KorektaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz