17

771 49 12
                                    

Draco spojrzał na małą, rudowłosą dziewczynkę, Co ona zrobiła mu z włosami?! Miał małe, różowo-fioletowo - niebieskie loczki pospinane spinkami w kształcie jednorożców i truskawek pokrytych obrzydliwą ilością brokatu. Wziął głęboki wdech i wydech, dasz radę Draco, to tylko dziecko. Spojrzał raz jeszcze na małą dziewczynkę, która uśmiechała się niewinnie, w jej oczach igrały małe iskierki.

- Chodź Ines, pójdziemy do mamy - powiedział biorąc dziecko na ręce i zakrywając włosy kapturem, pokręcił głową To nie dziecko, to diabeł. Wyszedł na korytarz z ulgą stwierdzając, że Czarny Pan musiał zaprzestać już swoich poczynań, nie słyszał już żadnych krzyków, skamlań, płaczu i błagań o litość. Westchnął starając się odciągnąć swoje myśli jak najdalej od tego. Zaczął myśleć o czymś przyjemnym, ale bez rezultatu, czymkolwiek by to nie było, wszystko kojarzyło mu się z Czarnym Panem... Ines, która kręcąciła się teraz w jego ramionach próbowała wepchnąć między nich swojego misia, Hermiona, która niedługo sama miała zasmakować tego koszmaru, pokręcił głową i przeklął w myślach swoją głupotę, jak mógł pozwolić tej dziewczynie na coś takiego? Przecież sam mógł jakoś zdobyć uznanie i zaufanie Czarnego Pana, mógł jej zdawać sprawozdania, aby ona przekazała je dalej. Nie zrobił tego jednak, pozwolił tej dziewczynie skazać się na to samo, co on, a nawet na gorsze! Ona była zwykłą, nic nie wartą szlamą w oczach Czarnego Pana, nie zlitował by się nad nią, skazał by ją na okropne męczarnie. Może nie było jeszcze za późno? Może mógł to jeszcze jakoś odkręcić? Ale w tedy zobaczył twarz Hermiony przed sobą, jej odwagę i pewność siebie wymalowane na twarzy, jej chęć do działania i poświęceń... Zdał sobie w tedy sprawę, że tego już nie odkręci, ona to planowała... Przeklęte Gryfonki! Czy one zawsze muszą mieć w sobie tyle determinacji i uporu? Otworzył drzwi do jadali, odruchowo przysunął do siebie Ines, tak aby zobaczyła jak najmniej tego horroru. Przy stole siedział sam Wewnętrzny Krąg*, wszędzie było widać krew. Spojrzał na swoją ciotkę Bellatrix, która trzymała różdżkę w ręku, jej włosy i szata posklejane były krwią, jego ojciec siedział przy Czarnym Panie ze skruszoną miną.

- Wybacz Panie, że przerywam, ale Ines... - zaczął Draco, ale nie skończył, mała wyskoczyła mu z ramion i pobiegła prosto w stronę Czarnego Pana wskakując mu na kolana, Draco zamarł.

*

- Severus opanuj się - powiedziała profesor McGonagall zdejmując mężczyźnie bandaże.

- Masz równie zimne ręce, co ja serce - warknął w stronę kobiety, gdy ta musnęła dłonią jego ranę.

- Czyli wciąż jeszcze ciepłe - powiedziała wzruszając ramionami. - Gdzie jest maść? - spytała rozglądając się po sypialni.

- Na stoliku pod oknem - wysyczał wciąż czując jej zimne palce na ranach. - Weźmiesz tą dłoń w końcu? Wiem, że jestem zabójczo przystojny, ale opanuj się kobieto - posłał jej ironiczny uśmieszek.

- Zabójczo? Twój blask powala wszystkie kobiety w promieniu dwóch mil - powiedziała otwierając pudełeczko z zieloną, lepką maścią o odpychającym zapachu rozkładającego się ciała. Nauczycielka zmarszczyła nos, a przed jej oczami ukazało się pomieszczenie całe zalane krwią, pod ścianami leżały zwłoki... Nie, Minerwa, nie teraz - skarciła się w myślach.

- Co kombinujesz? - Severus podniósł się na łokciach i spojrzał kobiecie, którą uważał za swoją przyjaciółkę prosto w oczy.

- Nic - wyszeptała wmasując mu w rany maść.

- A ja jestem Potterem, który skacze ze szczęścia, bo jako jedyny może nas uratować od tyrana, a nie dorósł do tego, więc możemy szykować się na pewną śmierć.
- Och nie bądź takim ponurakiem - powiedziała McGonagall patrząc na niego dziwnym wzrokiem.
- Minerwa, co ty zrobiłaś?
-Nic - powiedziała niewinnie. - Zajmij się lepiej panną Greanger.
- O co ci chodzi? - spytał posyłając jej spojrzenie numer 98. nie zaczynaj, albo padniesz trupem. Wielu pewnie dostało by zawału, gdyby spojrzał tak na nich, ale ona była już do tego przyzwyczajona.
- Sev, mogę być stara, ale na pewno nie jestem ślepa - powiedziała wychodząc z jego komnat.
Patrzył jeszcze przez chwilę w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stała. Zmarszczył brwi, o co jej chodziło? Zajmij się lepiej panną Greanger... Mogę być stara, ale na pewno nie ślepa... No, chyba jednak nie, pomyślał wstając z łóżka, czuł się już lepiej, o niebo lepiej, ale coś nie dawało mu spokoju. Te oczy panny Greanger, gdy była tu ostatnim razem, były takie dziwne, inne. Nie patrzyła na niego z litością, obrzydzeniem... Było w nich coś więcej. Nie potrafił tego nazwać. Coś takiego widział tylko u jednej osoby, u Lily. Przynajmniej do dnia, w którym nie nazwał jej szlamą żałował tego jak niczego innego, ale nie mógł już tego naprawić, było za późno. Tylko czemu widział to u Greanger? To nie miało sensu... Była jego uczennicą, nic o nim nie wiedziała, nie powinna się tak zachowywać. Była jak Lily, chciała pomóc, parsknął pod nosem, doskonale wiedział jak to się kończy. Nie potrzebował niczyjej pomocy, a już na pewno nie tej małej smarkuli. Wystawi go do wiatru, jak wszyscy inni, istniały tylko dwie osoby, którym mógł zaufać, ale nawet ich nie wpuścił zbyt blisko siebie. Musiał wziąść się w garść, był szpiegiem, nie mógł się zająć czymś, czym nie powinien, nie mógł dać się słabością...
*
Hermiona weszła do pokoju Rozalie, ale nigdzie nie widziała dziewczyny. Podeszła do toaletki, na której stało kilka ramek ze zdjęciami. Zmarszczyła brwi pod jedną z ramek leżało jeszcze jedno zdjęcie, podniosła je. Była na nim profesor McGonagall z dwójką małych dzieci na rękach, a za nią stał jakiś młody mężczyzna z małym Harry'm. Odwróciła zdjęcie:
Cześć siostra, mama i ja będziemy niedługo we Francji, wpdaniemy do was. Trzeba coś zrobić z mamą, odkąd oddała z wujkiem Harry'ego Tuni zrobiła się jakaś dziwna...
Hermiona zamarła, odkąd mama oddała z wujkiem Harry'ego... Ten "list" musiał być zaadresowany do matki Rozali, co za tym idzie... Matką Clary musiała być profesor McGonagall. Przyjrzała się zdjęciu. Coś jej w nim nie pasowało. Zostało zrobione szesnaście lat temu, a McGonagall wyglądała na conajmniej trzydzieści lat młodszą...

Klątwa skutkiem miłości||KorektaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz