14

912 48 4
                                    

     Hermiona wymknęła się z gabinetu dyrektora. Biegła przez cały Hogwart, nie przystając nawet na chwilę, chciała jak najszybciej dostać się do lochów i sprawdzić stan Severusa. Nie zauważyła nawet kiedy zaczęła mówić do niego po imieniu, a już tym bardziej martwić się o niego. Była pewna jednego, Severus był dla niej ważny, nie mogła uznać go za przyjaciela, czy chociaż bliskiego kolegę, nigdy normalnie ze sobą nie rozmawiali, ale zrozumiała go. Przez tyle lat uważała go za nadętego dupka pozbawionego uczuć, który na pewno okaże się zdrajcą. Teraz znała prawdę, domyślała się jak ciężko musiało mu być, udając przed Voldemortem jego prawą rękę, narażając swoje życie każdego dnia dla ludzi, którzy mu nie ufają, traktują jak najgorsze przekleństwo i uważają za zdrajcę, nie wiedząc ile dla nich codziennie robi.

   Otworzyła drzwi do prywatnych komnat profesora. Poczuła jak chłodne powietrze uderza w nią. Żałowała, że nie ubrała się cieplej, weszła do środka, a gdy chciała otworzyć drzwi prowadzące, - do jak myślała sypialni profesora- zawahała się. Usłyszała głos Dracona. Zmarszczyła brwi zastanawiając się, co on tutaj robi. Przybliżyła się do drzwi chcąc coś wychwycić:

- Wujku, widzę jak na nią patrzysz, jak na nią reagujesz. Przyznam, że sam za nią nie przepadałem przez tyle lat, ale teraz wiele się zmieniło. Jest coraz bliżej końca! Słyszałeś, co mówili Voldemort i Grindewald... Co jeśli Zakon przegra? Ona będzie jedną  z pierwszych, które zginą, on nie ma litości dla zdrajców.

- Draco, zamknij się - warknął Severus dostając ataku kaszlu. - Nic do niej nie czuję, jest głupia i naiwna jak wszystkie inne.

- Nie chcesz się przyznać do uczucia, bo jest inna niż matka Pottera? Bo chcesz być wierny Lily? Lily nie żyje, Czarny Pan ją zabił, a ty już dawno przestałeś ją kochać! Przejrzyj na oczy! Lily już szesnaście lat temu była dla ciebie jak siostra - Draco mówił spokojnie, ale w jego głosie coś się zmieniło, coś czego nigdy wcześniej Hermiona nie zauważyła.

- Wyjdź Draco - Severus powiedział dziwnie spokojnie.

- Może boisz się konsekwencji? - spytał Draco, domyślając się o co chodzi wujowi. - Boisz się, że ciebie odrzuci, że nie będzie chciała cię znać? Boisz się, że zniszczysz jej życie? Czy może faktycznie jesteś zdrajcą?

- Wynoś się stąd! W tej chwili nie chcę cię tu więcej widzieć! - Severus wybuchnął, ale szybko tego pożałował, gdyż dostał kolejnego ataku kaszlu.

    Hermiona odskoczyła od drzwi, które Draco otworzył  z rozmachem. Chłopak spojrzał na nią, wydawał się przestraszyć, gdy ją zauważył, ale zaraz na jego twarzy pojawił się ten jego cyniczny uśmieszek, który tak dobrze poznała przez te wszystkie lata:

- Witaj Granger - powiedział do niej dziwnie miłym głosem, nie odpowiedziała tylko zmierzyła go badawczym wzrokiem. Kiedy przechodził obok szturchnął ją ramieniem, nie zbudziło by to w niej żadnych podejrzeń, gdyby nie to, że poczuła coś giętkiego i szorstkiego w dotyku w swojej dłoni. Spojrzała na nią, w ręce trzymała kawałek pergaminu, rozwinęła go i zaczęła czytać:

              Spotkajmy się dzisiaj o jedenastej wieczorem w Hogmesage w Świńskim Łbie.

                                                                                                                                                            D.M.

  Podniosła wzrok z nad pergaminu w miejsce, w którym przed chwilą stał jeszcze arystokrata, teraz nie było nikogo. Spojrzała jeszcze raz na liścik i za dotknięciem różdżki spaliła go, na wszelki wypadek. Usłyszała głośny syk  z sypialni Severusa. Zesztywniała, przypomniała sobie po co tutaj przyszła. Przeszła niepewnie te kilka kroków, które dzieliły ją do pokoju, w którym był Severus. Przymknęła oczy nie bardzo wiedząc jak powinna wytłumaczyć mu swoją wizytę: Hermiona weź się w garść jesteś Gryfonką, czy nie? Pomogłaś Harry'emu dostać się do kamienia filozoficznego, gdyby nie ty nie odnaleźli by Bazyliszka, uratowałaś Syriusza przed dementorami, pomogłaś Harry'emu w Turnieju Trójmagicznym, razem z Harry'm i Ronem stawiłaś opór Umbridge, walczyłaś w Ministerstwie chroniąc przepowiedni i próbując uratować Syriusza, w zeszłym roku uratowałaś życie Dumbledore'owi*, dasz radę, obudź  w sobie tę cholerną gryfońską odwagę, to tylko Ślizgon!  Wzięła głęboki oddech i otworzyła drzwi.

- Minerwa, jak dobrze, że już jesteś - powiedział Severus będąc odwrócony do niej plecami na swoim wielkim czarno-zielonym łóżku, - mogłabyś pomóc zmienić mi opatrunek? Zaraz z resztą opowiesz mi, co miał ci do powiedzenia Albus, pewnie się wściekniesz, ale znalazłem ostatnio coś, co ostatnio zostawił na wierzchu... Czemu nic nie mówisz coś się stało? - spytał zdziwiony tym, że jeszcze nikt mu nie przerwał.

- Może dlatego, że nie jestem profesor McGonagall - powiedziała Hermiona przygryzając wargę. Severus odwrócił się gwałtownie twarzą do Hermiony.

- Granger, co ty tu robisz?! - warknął znów zanosząc się kaszlem.

- Martwiłam się o pana, więc postanowiłam przyjść i zobaczyć jak pan się czuje i  z tego, co widzę dobrze zrobiłam - powiedziała wzruszając ramionami.

- Nie potrzebuję współczucia - warknął zakładając na siebie koszulę. - Dumbledore cię tu przysłał?

- Wydaje mi się, że profesor Dumbledore ma teraz na głowie coś innego niż niespełna odiemnastoletnia uczennica odwiedzająca jednego  ze swoich nauczycieli - zauważyła z przekąsem.

- Nie powinno cię tutaj być - warknął ciągle pokasłując. - Wynoś się stąd.

- Chcę panu tylko pomóc - oburzyła się, - sam pan mówił, że musi pan zmienić opatrunek! Mogę przecież pomóc! Niech pan nie zachowuje się jak jakiś nadęty Ślizgon, którego duma została urażona...

- To ty nie zachowuj się jak ci wszyscy Gryfoni, którzy udają, że są tacy wspaniali i boscy, niosą wszystkim pomoc, a tak naprawdę są dumnymi, nadętymi pyszałkami, którzy chcą tylko pokazać jacy to oni nie są wspaniali, a tak naprawdę szydzą z ciebie i...

- Nie wiem kto i co panu zrobił, ale nie wszyscy tacy są! Wiem, że wszyscy uważają pana za zdrajcę, za osobę, której nie wolno ufać, szczególnie po tym jak dwa miesiące temu omal nie zabił pan Dumbledore'a, jak nawet McGonagall nie była w stanie cię obronić! Ale do cholery nie wszyscy są tacy, czy to kiedyś dojdzie do tego twojego zakutego łba, że niektórzy naprawdę chcą pomóc?! Rozumiem, przynajmniej mam nadzieję, że cię rozumiem, chcę ci pomóc, nie tylko dlatego, że ci współczuję, ale chcę ci w jakiś sposób odpłacić za to jak się dla nas narażasz, chcę, żebyś i ty zaznał choć trochę szczęścia! - wykrzyczała tracąc nad sobą kontrolę.

- Granger nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na ty! -warknął nie przyjmując do siebie słów dziewczyny. - Jestem twoim nauczycielem i masz zachowywać się wobec mnie z szacunkiem! Nie wiem i nie obchodzi mnie, co ubzdurałaś sobie w tej swojej chorej główce, ale nie potrzebuję niczyjej pomocy! Wynoś się, albo Gryffindor straci zaraz 100 punktów!- profesor zrobił się cały czerwony na twarzy, jego oczy nabrały groźnego wyrazu, wyglądał tak jakby miał zaraz wybuchnąć.

   Hermiona wyszła wściekła z komnat nauczyciela trzaskając drzwiami...

Klątwa skutkiem miłości||KorektaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz