R 129

3.6K 187 53
                                    

CZYTASZ=KOMENTUJESZ/GWIAZDKUJESZ



Abby pov.

Mój pisk szczęścia powstrzymała ręką Sop.

Stałyśmy razem w jednym z bocznych " pokoi " i obserwowałyśmy chłopaków.

Czułam wielkie szczęście, podekscytowanie jak i...... no kuzde nie wiem co.

Byłam jak matka dumna ze swoich dzieci.

Ależ udało mi się!

No może, to nie do końca moja zasługa ( bo sami dali rade ) ale przypisuje ją sobie.

SĄ RAZEM!!!!

Moje życie jest pełne i nieważne co bym zrobiła mogę umierać spokojnie.

Poczułam jak oczy zachodzą mi łzami.

Nie chciałam płakać.

Powinnam cieszyć się ich szczęściem.

- Ej mała, co jest?- Szept Sop uświadomił mi, że łzy popłynęły mi po policzkach.

- Jestem po prostu szczęśliwa ich szczęściem.- Uśmiechnęłam się lekko i zostałam schowana w jej uścisku.

Dobrze, że przyszła tak szybko, bo to wszystko wyglądało by trochę inaczej.....

Dobra, bardzo inaczej.....

- Chodźmy do domu. Dajmy im chwile dla siebie.- Sophie pociągnęła mnie w stronę zejścia.

Szłyśmy cicho, jednym tempem do momentu gdy nie zadzwonił jej telefon.

- Czego?!- Ocho..... Jak tak warczy do kogoś, to nie wróży to nic dobrego.- Czekaj....

Popatrzyłam na nią czekając co chce powiedzieć.

Widziałam w jej oczach coś podobnego do zmartwienia.....

- Mała idź do domu, przyjdę później.- Odchyliła telefon tak bym nie zobaczyła z kim rozmawia.

Pokiwałam głową, po chwili czując cmokniecie w policzek.

- Myślałam, że wszystko jest ustalone.- Wróciła do rozmowy, a ja patrzyłam jak odchodzi w przeciwna stronę niż szłyśmy.

To dziwne uczucie gdy nie wiesz co się dzieje, ale wiesz że coś jest.....

Teraz właśnie takie miałam.....

Nie wiedziałam co jest z Sop, ale się martwiłam.

Od kilku dni chodziła podenerwowana albo nieobecna.

W myślach zaczęłam mieć same straszne scenariusze, wiec nawet nie popatrzyłam się czy coś nie jedzie tylko weszłam na ulicę.

Byłam już niedaleko domu gdy zobaczyłam czarna postać opierającą się o słup.

Naciągnęłam rękawy na dłonie patrząc uparcie w ziemię.

- Co taka dziewczyna robi sama o tej porze na dworze?- Usłyszałam głos tej osoby.

Już kiedyś go słyszałam, ale to by było niemożliwe.....

Odwróciłam się szybko czując jak włosy odbijają mi się od policzka.

Musiałam podnieść trochę głowę by dobrze zobaczyć szczerzacego się chłopaka o miodowych lokach i piwnych oczach.

- Ashton?...- Nie byłam wstanie nic więcej powiedzieć.

- Cześć mała.- Zachichotał. I mogę łatwo stwierdzić, że na żywo brzmi on jeszcze lepiej niż na nagraniach.

- Naprawdę przyleciałeś.- Uśmiechnęłam się samoistnie.

- Naprawdę nie wierzyłaś?- Zaśmiał się przytulając mnie mocno.

Pokręciłam przecząco głową, wdychając jego perfumy.

Znałam ten zapach.

Mój kuzyn używa tych samych, są boskie i dają mi uczucie spokoju.

Na ten moment zapomniałam o Sophie, o chłopaka prawdopodobnie bzykajacych się w ruinach, o moim bracie który jest gdzieś w chuj daleko, o wszystkim.

Teraz czułam się bardzo spokojnie.

Jakbym znalazła swój postój od problemów i innych rzeczy.....

- Chodźmy.....- Wyszeptałam po kilku minutach.

- Dobrze.- Wymruczał mi we włosy, a mnie przeszedł dreszcz.

Po czekałam aż weźmie torbę i szłam z nim równo.

Ciągłe miałam lekki uśmiech, który dziwnie nie chciał zejść mi z ust.

Czułam jak patrzy na mnie.

Czułam jego rękę co chwile ocierajaca się o moją.

Skupiłem się na krokach, a pomiędzy nami panowała cisza.

Ale nie taka krępująca, wręcz przeciwnie.

Czułam się komfortowo w jego towarzystwie.

Jakbyśmy znali się od dobrych kilku lat.

I to było dziwne, ale czułam się tak przy całej trójce.

Przypominam sobie coś!

- Wygrałam!- Pisnełam szczerzac się jak głupia.

- Ale co?- Popatrzył na mnie z uniesiona brwią.

- Malum! Dzieje się i to po części moja zasługa.- Wyszczerzyłam się jeszcze bardziej ( o ile tu o możliwe )

- Nie uwierzę, jeśli nie zobaczę.- Pokręcił głową, poprawiając torbę na ramieniu.

Przeszłam przez metalową bramę wchodząc na teren domu.

- Ładnie tu.- Rozgladał się wokół, uśmiechając się.

Miał rację.

Przód ogrodu wyglądał na zadbany, choć od dawna nikt się nim nie zajmował.

Trawa trochę przydługa, ozdobiona małymi białymi kwiatkami.
Pięć drzew, rozrastajacych się jak chciało.

Mój mały azyl.

- Dziękuję.- Wyciągnęłam klucze, otwierając drzwi.

- Panie przodem.- Popatrzył na mnie tymi swoimi pięknymi oczami, trzymając drzwi bym weszła.

Przygryzłam policzek od środka wchodząc, odrazu ściągając buty.

Kątem oka widziałam jak wchodzi i zamyka za sobą drzwi.

- Jesteś głodny?- Obserwowałam go cały czas....

Czy to dziwne?

- Jak wilk.- Zaśmiał się, kładąc torbę tak by nikomu nie przeszkadzała.

- To chodź zrobimy ci coś.








Dlaczego nie było rozdziału tak długo?
Nie mogłam wymyślić go :-;
Dostałam jakieś zastujki i napisałam aż połowę i co dalej?....

Mam też prośbę→ osoby, które mnie gdzieś nominowały proszę napiszcie mi tu czy w prywatnej, bo zagubilam się i teraz nie wiem :-;

Dobranoc/ dzień dobry ♥

M. ♥

?Nuudy.pl// 5 SOSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz