R 141

3K 174 75
                                    

CZYTASZ=KOMENTUJESZ/GWIAZDKUJESZ 



Abby pov. 

- Michael?- Zaczęłam niepewnie.- Czy ty też widzisz tego faceta co ma aparat?... 

Mikey rozglądnął się szybko wokół i popatrzył na mnie dziwnie. 

- Chyba masz przywidzenia.- Wstrzymałam oddech nie wiem czemu.- Jesteśmy sami na całej ulicy.

Oderwałam wzrok od niego i spojrzałam w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą był ten facet. I miał rację, nie było go tam! 

- Ale.... tam był jakiś facet, naprawdę....- Wyszeptałam, nie rozumiejąc. 

- Chodźmy Abby, potrzebujesz snu i jedzenia.- Nie wierzył mi. Trochę zabolało. Poczłapałam za nim gdy otworzył drzwi i czekał aż wejdę. Czułam jego wzrok na sobie gdy zdejmowałam buty. 

- Nie przywidziało mi się to.- Wymruczałam prostując się. 

- Ale tam nikogo nie było.- Wyciągnął rękę po moją kurtkę, którą mu podałam. Pokręciłam głową, odwracając się i idąc do kuchni. Potrzebowałam mleka, na sen i uspokojenia.- Nie denerwuj się.

- Nie denerwuje. Ja tego nie rozumiem.- Szedł za mną jakby nie mógł mnie zostawić nawet na chwilę. Wyjęłam mleko z lodówki i nie przejmowałam się szklanką napiłam się z kartonu. Mike nic nie odpowiadał. Nie wiem czy przez to, że nie wiedział co czy że nie było sensownego wytłumaczenia. Podałam mu karton i tak jak ja napił się z gwinta. Przymknęłam oczy nasłuchując. Wszędzie panowała cisza i nawet na dworze nic nie było słychać. Tak jakby nikogo nie było. I gdyby nie to, że wiem o obecności Michaela to mogłabym przysiąc że jestem sama. Usłyszałam jak odkłada mleko do lodówki i poczułam jak mnie przytula. Uśmiechnęłam się lekko, wtulając w niego bardziej. 

- Nie próbuj tego zrozumieć. Chodźmy spać.- Wyszeptał mi we włosy. Przytaknęłam nadal się nie ruszając.- Ale na serio. 

- Oj no dobra.- Westchnęłam odsuwając się lekko. Uśmiechnęłam się lekko, co Mikey odwzajemnił. Po cichu poszliśmy na górę, stając przed jego pokojem. 

- Dobranoc Abs.- Szepnął całując mnie w czoło.

- Dobranoc Mike.- Uśmiechnęłam się trochę bardziej odchodząc do swojego pokoju. Weszłam i pierwsze co zauważyłam to dość sporą osobę śpiącą w moim łóżku. Na palcach podeszłam do łóżka przyglądając się osobie. 

Był to Ashton. 

Wyglądał tak słodko, z roztrzepanymi włosami i lekko otwartą buzią. Naciągnęłam kołdrę z ziemi na niego i odeszłam do szafy. Otworzyłam ją i szybko przebrałam się w piżamę składająca się z za dużej bluzki Teo i krótkich spodenek. Ciuchy rzuciłam na krzesło i już miałam wyjść z pokoju gdy on mnie powstrzymał i wystraszył jednocześnie.

- Gdzie idziesz?- Odwróciłam się na pięcie. Leżał podparty na ręce. Nawet w ciemnościach widziałam jego mięśnie. 

- Do salonu.- Wyszeptałam wzruszając ramionami. 

- Po co?- Chyba zmarszczył brwi. Ale nie jestem pewna. 

- Spać.- Znowu wzruszyłam ramionami. 

- Przecież masz łóżko od tego.- Powoli wstawał i teraz widziałam jego całą sylwetkę. Podszedł do mnie, a ja przyglądałam się mu. Ciemność dodawała mu nutkę strachu w osobowości. Gdybym go nie znała i spotkała gdzieś w zaułku to na pewno wystraszyłabym się nieźle. 

?Nuudy.pl// 5 SOSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz