R 133

3.6K 155 75
                                    

CZYTASZ= KOMENTUJESZ/GWIAZDKUJESZ 



Abby pov. 


Gdy tylko się obudziłam usłyszałam deszcz walący w moje okno. Uśmiechnęłam się smutno  do siebie. Wstałam z łóżka ociągając się lekko. Wzięłam bluzę z biurka i wychodząc założyłam ją. Wszędzie panowała cisza, tak nie podobna do tego co tu zazwyczaj się działo. Zwlokłam się po schodach, przelotnie patrząc do salonu. Jednak nikogo nie zobaczyłam. W kuchni na stole leżał talerz naleśników, a obok leżała karteczka z moim imieniem. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam.


Abby! 

Musimy coś załatwić. Będziemy wieczorem. Masz zjeść naleśniki i być grzeczna.

KC Michael <3 


Włożyłam karteczkę do kieszeni i biorąc butelkę wody wyszłam. W salonie gdzie spał Ashton został jego koc, torba i ręcznik. 

Naprawdę nie wiedziałam po co przyniósł go tu...... 

Położyłam się na kanapie, przykrywając kocem. Czułam na nim jego zapach. Machinalnie moje palce dotknęły malinki, a ja się uśmiechnęłam. 

Włączyłam telewizor, przeskakując po kanałach bez uczucia. 

Wiedziałam, że dziś jest ten dzień kiedy wszystko się pierdoli. Na nic nie mam ochoty. Chęci gdzieś uciekają. A ja mam same najgorsze myśli. Najlepszym rozwiązaniem na takie dni było by zostanie w łóżku. Nie chciałam nikogo zawieść, a bałam się że złamię się temu. 

Wtuliłam się w poduszkę, wdychając ciągle zapach Ashtona. 

Jakim sposobem on mógłby chcieć kogoś takiego jak ja?...

Ten pocałunek...... co jeśli on to zrobił by odwrócić moją uwagę od kłamstwa? 

Widział jaka jestem.... może powiedział tak bo Mike go poprosił....

Ale on też może się mnie brzydzić....

Sama siebie się brzydzę więc jak oni mają nie?

 ~ Jesteś beznadziejna. ~ Ten jebany głosik znowu przemówił. Pokręciłam przecząco głową chcąc go wyrzucić.~ Wiesz, że jesteś, nie muszę Ci tego mówić. 

- Jeb się. Ciebie nie ma.- Wyszeptałam zaciskając oczy.- Jestem silna. A ty zaraz znikniesz. 

~ Nie zniknę kochanie jestem częścią ciebie. Będę zawszę i będę Ci przypominać o wszystkim. ~ On był tak wkurwiający ale mówił prawdę. ~ Wiesz, co teraz powinnaś zrobić.

- Zignorować Cię.- Szeptałam czując łzy pod powiekami. Nie rozpłaczę się.... Nie rozpłaczę się.... 

~ Podpowiem Ci. To coś jest związane z ulgą....~ Wiem o tym. Chciałam chyba poczuć tą ulgę bo wstałam z kanapy trzymając w rękach koc.~ Zróbmy to. Będzie lepiej.

- Ale tak długo wytrzymałam bez....- Wypuściłam koc zdając sobie sprawę, że gadam z głosem w łowie.

~ No i dlatego trzeba to nadrobić.~ Chyba miał rację. Tęskniłam za uczuciem rozcinanej skóry. Za zapachem krwi i tym jak ścieka. Chciałam to.... 

Puściłam koc idąc szybko w stronę łazienki. Weszłam i mimo, że byłam sama w domu zamknęłam drzwi na klucz. Sięgnęłam za pralkę po małe opakowanie po tic-takach z chusteczką w środku. Zawsze było tam tak na wszelki wypadek. Choć przez moment myślałam, że już nie będzie mi potrzebne otworzyłam je wyciągając chusteczkę. Rozwinęłam ją i w środku był mały papierek. Go też zdjęłam i wzięłam w palce świecącą żyletkę. Uśmiechnęłam się do niej, przyglądając i kręcąc w palcach. Popatrzyłam na swój nadgarstek, ale momentalnie pokręciłam głową. Jeszcze by zauważyli i nie dali by mi spokoju. Usiadłam opierając się o wannę i podciągnęłam lekko koszulkę odsłaniając całkowicie uda. Zdecydowałam się na prawe. Było na nim więcej blizn, ale uwielbiałam to na nim  robić. Przyłożyłam żyletkę do skóry jeszcze raz trzeźwo myśląc czy powinnam to zrobić.

~ Zrób to! Poczujesz ulgę i będziesz szczęśliwa.~ To mnie przekonało. W tym momencie nie chciałam nic innego jak szczęścia. Przejechałam lekko po skórze, a z czerwonej kreski od razu zaczęła sączyć się krew. Ponowiłam czynność pięć razy, za każdym unosząc kąciki ust w górę. Postanowiłam przenieść się na lewe udo, które teraz tak jakoś wyglądało goło. Przycisnęłam mocno ostrze przejeżdżając w prawo. Skóra momentalnie się otworzyła, a krew zaczęła lecieć szybko. Przymknęłam oczy uśmiechając się szeroko. Znowu przycisnęłam żyletkę z taką samą mocą i przejechałam energicznie. Czułam jak krew spływa mi po pachwinie i wiedziałam że będę miała brudne majtki. Ale to mnie nie za bardzo obchodziło. Zrobiłam jeszcze dwa nacięcia, opierając głowę o brzeg wanny. Delektowałam się tym wszystkim. Uczuciem rozciętej skóry, lecącej krwi, spokoju i szczęścia. Jednak ten głosik miał rację. Siedziałam tak i..... po prostu siedziałam. W sumie nie wiem ile czasu minęło, ale jak otworzyłam oczy krew już trochę zaczęła krzepnąć. Wstałam powoli biorąc psikacz do dezynfekcji ran i waciki. Najpierw zmoczyłam dwa i zmyłam krew z obu ud. Gdy były już bez śladu krwi popsikałam jeden wacik płynem i przejechałam po ranach na prawym udzie. Zaszczypało lekko, ale nic więcej. Przemyłam każdą ranę z osobna, czując lekkie ukłucia igiełek wewnątrz ran. Zmoczyłam następny wacik i przyłożyłam go do naprawdę głębokiej ranu na lewym udzie. Zapiekło tak, ze zobaczyłam gwiazdki przed sobą. Jęknęłam cicho robiąc tak z każdą raną. Widziałam gwiazdki i nawet nie przeszkadzało mi, ze rany znowu zaczęły krwawić. Położyłam waciki na pralce, płyn odkładając na miejsce. Zmoczyłam ręcznik ścierając krew z podłogi. Gdy było już czysto zdałam sobie sprawę, że ręcznik przypomina skórę zdartą z jakiegoś małego zwierzęcia. Wrzuciłam szybko go do pralki wychodząc. Pobiegłam na górę i wzięłam pierwszą z brzegu bokserkę, czystą bieliznę i szare dresy. Z biurka wyciągnęłam plastry i zaczęłam kierować się na dół. Westchnęłam gdy zobaczyłam żyletkę na podłodze. Wzięłam ja psikając płynem do dezynfekcji i wycierając. Schowałam ją w papierek, chusteczkę i pudełeczko. Pocałowałam je i kucnęłam przy pralce chowając je na swoje miejsce. Wstałam patrząc sobie w oczy w odbiciu. Skrzywiłam się widząc siebie. Ale nie odeszłam przyzwyczajając się. Wreście umyłam zęby i uczesałam włosy. Zakleiłam rany rozbierając się szybko i zakładając czystą bieliznę i spodnie. Przez chwilę stałam sprawdzając czy mi nie przecieknął gdy nic się nie stało ubrałam się do końca. Brudne rzeczy wrzuciłam do pralki, kodując aby postawiać ją zanim ktoś wróci. Waciki z krwią zawinęłam w chusteczkę i wyrzuciłam do śmieci wracając do salonu. I znowu położyłam się na kanapie, tym razem uśmiechając się do siebie lekko. Zobaczyłam, że leci Scooby-Doo, więc ułożyłam się wygodnie i pogłaśniając lekko zaczęłam oglądać. Pociągnęłam koc z ziemi przykrywając się nim. Dalej pachniał Ashtonem, jakby on ciągle pod nim spał. Nie wiedzieć kiedy sama zaczęłam przysypiać. 





Hej szczurki 


Rozdziału nie było, bo nie miałam ani weny ani chęci. Ale teraz coś wyskrobałam i mam nadzieje, że będzie dobrze :') 

Piszcie proszę co myślicie na ten rozdział bo to coś więcej.... 


Dobranoc/ dzień dobry  ❤

Kocham was    ❤

Dziękuję, że jesteście    ❤

M. ❤

?Nuudy.pl// 5 SOSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz