Kiedy nadszedł czas na wyprowadzkę rodzice i siostra mieli łzy w oczach. Brat natomiast spytał się Sorciere czy może dostać jej laptopa.
- Ja nie umieram- powiedziała zirytowana. - a laptop jedzie ze mną. - Ta odpowiedź zdecydowanie nie spodobała się chłopcu co Quiche oczywiście zignorowała.
Pożegnała się z rodziną i wsiadła na tyły autobusu. Cieszyła się że był prawie pusty gdyż nie musiała koło nikogo siedzieć. Nie powinno się jednak chwalić dnia przed zachodem słońca... Na następnym przystanku wsiadło parę osób. Pomimo wielu wolnych miejsc, jakiś ciemnowłosy facet, może parę lat starszy od Sorciere, usiadł koło niej na jednym z pięciu ostatnich foteli. Nie dość, że usiadł tak blisko, to jeszcze śmierdział papierosami oraz strawionym alkoholem. Quiche włożyła słuchawki w uszy by nie zwracać uwagi na patrzącego na nią intensywnie szatyna. Coś tam chyba mówił pod nosem, ale muzyka uratowała dziewczynę przed słuchaniem gościa na kacu, machającego co chwilę w jej stronę. Miarka się przebrała gdy przesunął się do niej na niebezpiecznie bliską odległość.
- Naruszasz moją przestrzeń osobistą.- niemal wy warczała wyciągając słuchawki z uszu.
- Mogę naruszyć coś innego ślicznotko. - powiedział przesuwając twarz bliżej dziewczyny. Natychmiast dostał z liścia od zdenerwowanej Quiche.
- Proszę dać tej Pani spokój. - usłyszeli melodyjny męski głos należący do jakiegoś blondyna stojącego w przejściu i gromiącego wzrokiem natrętnego szatyna. Blondyn i nawet Sorciere musiała to przyznać, wyglądał całkiem całkiem.- Zajmij się swoimi sprawami - odhuknął ciemnowłosy.
- Nie wygląda na zainteresowaną Twoim towarzystwem. - w jego głosie pobrzmiewała nutka groźby.
- Odwal się. Zajęty jestem... - odburknął adorator odwracając się z powrotem do szarookiej brunetki. - na czym my to... - tyle zdążył powiedzieć nim został bez problemu poderwany za poły bluzy, przez blondyna i przesadzony na inne siedzenie.
- Przeproś tą uroczą damę - powiedział blondyn, a dziewczyna uznała jego sposób mówienia za słodki... Na swój nieco staroświecki sposób.
Natarczywy mężczyzna po wydukaniu przeprosin, przesiadł się na przody autobusu i wyglądał na niezbyt zadowolonego z takiego obrotu spraw.- Dziękuję za pomoc - zwróciła się do swojego bohatera Sorciere
- Nie ma za co. - odpowiedział po czym usiadł na swoim poprzednim miejscu dwa rzędy dalej.
Blondyn wydał się dziewczynie jakiś znajomy, jednak olała to uczucie i skupiła się na migającym za oknem krajobrazie. Gdy wstawała widząc z daleka swój przystanek, okazało się że wcześniej poznany blondyn też wysiada na tu gdzie ona. Pomógł jej wyciągnąć największą walizkę z autobusu i zataszczyć na chodnik. Chcąc nie chcąc Sorciere zauważyła prace jego mięśni pod t-shirtem, jednak opanowała się, starając nie zachowywać jak napalona małolata. Dziewczyna podziękowała mu, na co słodko się do niej uśmiechnął.- Ponownie, nie ma za co. Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy. - Powiedział, po czym kiwnął głową na do widzenia i ruszył w tylko sobie znajomym kierunku.
Udała się w stronę apartamentowca stojącego jakieś 100 metrów od szkoły. Centrum miasta nieco ją przytłaczało. Niebo skryte było za wielkimi wieżowcami od których odbijające się słońce raziło ją w oczy. Weszła do czegoś mającego służyć chyba za recepcje.
- Witam- przywitała się jak zwykle dość chłodnym głosem, jednak starając się nie zniechęcić aż tak bardzo nowo poznanej kobiety, którą najprawdopodobniej będzie widziała na co dzień. Cała w skowronkach recepcjonistka nie zauważyła ukrytej w głosie pogardy i niechęci i odpowiedziała na jej przywitanie ciepłym głosem. - Dzwoniłam ostatnio w sprawie mieszkania. To miał być bodajże pokój numer 13 na 10 piętrze. - dopytywała się zmęczona podróżą dziewczyna.
CZYTASZ
Tajemnice ||Marvel ||L.L.
FanfictionKażdy z nas ma jakieś tajemnice... Szkoda tylko, że czasami mogą mieć one poważne konsekwencje, nie tylko dla nas, ale dla naszych bliskich. Jak trudno odkrywa się zatajoną prawdę, przekona się Sorciere Quiche. Życie nie raz zaskakuje. Ludzie, kt...